Aktualności

Paula na mundialu: Sao Paulo to nie Brazylia

Federacja01.07.2014 

Gdzie wy mnie wywieźliście? Do Los Angeles?! – zapytałam moich gospodarzy, którzy zabrali mnie na przejażdżkę, chcąc pokazać okolicę. Mieszkam z nimi w Alphaville, zaraz za granicą Sao Paulo. To najbogatsza część całej aglomeracji, liczącej ponad 20 milionów ludzi. Sao Paulo, według danych ONZ z zeszłego roku, jest szóstą największą metropolią świata. I to da się odczuć w życiu codziennym. Przejechanie metrem całej szerokości miasta zajmuje około dwóch godzin.

Czy to wygląda jak Brazylia? 

Mijamy kolejną dzielnicę willową. – O, tu mieszka Cafu! – krzyknęła z przedniego siedzenia samochodu podekscytowana Iara. Opowiada mi, że często widuje go w pobliskiej galerii handlowej i że to zupełnie normalny człowiek, którego nie zepsuła sława i pieniądze. Cafu jest legendą brazylijskiej piłki, dwukrotnym zdobywcą Pucharu Świata. Osiedla rezydencji są tutaj ponumerowane i ogrodzone wysokim betonowym płotem, zakończonym drutem kolczastym. Żeby wjechać do środka, trzeba mieć specjalną przepustkę. Wszystko to wygląda jak wjazd do sejmu albo ambasady. I jest tak samo strzeżony. Fawele bogaczy. Chodniki okupują biegacze w markowej odzieży z słuchawkami na uszach. Ulic nie szpecą kartony ani puszki po piwie. Równo przycięta trawa, zadbane palmy oraz nowe, niepomalowane sprayem bloki sprawiają, że czuję się jak w Hollywood. Tu nie znajdzie się bezdomnego, śpiącego na worku ze śmieciami. Nie mogę uwierzyć, że w dalszym ciągu jestem w Brazylii. Biednej, schorowanej, sponiewieranej korupcją Brazylii.

Malunki ścienne w imprezowej dzielnicy Sao Paulo - Villa Madalenie 

Nie tylko Alphaville jest takie. Całe Sao Paulo różni się od reszty kraju. Główna ulica miasta, Avenida Paulista, wygląda jak wyjęta z centrum Filadelfii. Trzysta metrów od strefy kibica FIFA znajduje się finansowe centrum metropolii. Banki, marmurowe ściany pokryte złotymi napisami, eleganckie budynki administracyjne, brukowane uliczki... Już to kiedyś widziałam. Zupełnie jak na Wall Street w Nowym Jorku. Ale w obu miejscach nie brakuje jednego – śpiących po kątach bezdomnych. Jest ich sporo, ale są zupełnie niegroźni. Fawele? Widać je podczas jazdy kolejką nadziemną, ale nie ma ich tak dużo jak w Rio de Janeiro. Bo ponoć w Sao Paulo się zarabia, a w Rio się wydaje. Według BBC Brasil, Sao Paulo zajmuje dziesiąte miejsce na liście najbogatszych miast świata, a do 2025 roku ulokuje się na szóstej pozycji. Dla porównania Rio jest w rankingu trzydzieste.

Las bloków i biurowców, czyli Sao Paulo 

Jest bezpiecznie. Szczególnie teraz, podczas mistrzostw, kiedy wokół roi się od policji. Funkcjonariusze nie poruszają się samotnie ani nawet w dwójkach. Za każdym razem widzę ich w minimum czteroosobowych grupkach. W okolicach stacji metra Sao Bento nie da się odpędzić od handlarzy, oferujących wszystko, począwszy od podróbek koszulek reprezentacji Brazylii (ale metki i loga Nike nie brakuje!) poprzez bilety na wizyty u fryzjera, a skończywszy na czekoladkach, czipsach i... małych urządzeniach służących do masażu pleców. Testowanie gratis.

Jedna z uliczek w centrum Sao Paulo 

Nocą, spacerując po zakamarkach, można zarobić guza w każdym mieście świata. Incydenty się zdarzają, ale znacznie rzadziej niż kiedyś. – Mieszkasz tu całe życie. Spotkało cię tu kiedyś coś złego? – zapytałam Marcelo, którego poznałam w Sao Paulo. Marcelo ma 22 lata i pracuje w sklepie z odzieżą dla młodzieży. – Tak, dwa razy – odpowiedział. Raz, kiedy stał na światłach, bandyci przyłożyli mu pistolet do szyby i kazali wysiąść z samochodu. Po kilku dniach policja odnalazła auto niedaleko jego miejsca zamieszkania. Za drugim razem został okradziony podczas gry w tenisa. Dwóch młodych chłopaków podeszło do niego i zabrało mu... buty.  – Nic więcej przy sobie nie miałem, ale to było wszystko, czego chcieli – opowiadał.

Uwaga na podróbki! 

Markowe obuwie jest tu bardzo drogie. W USA buty Nike można kupić za 180 zł. W Brazylii trzeba wyłożyć minimum 500-600 zł. – To połowa mojej pensji. Nic dziwnego, że mamy tyle rozbojów – stwierdził Marcelo, który w pracy w sklepie zarabia 1000 reali brutto, czyli około 1400 zł. Najniższa krajowa wynosi 600 reali (840 zł). – A oni wymyślili sobie mistrzostwa świata. Jestem wielkim fanem piłki, oglądam mundial, ale to jest po prostu najgorszy moment na jego organizację w naszym kraju – kontynuował młody Brazylijczyk. Tak uważa zresztą większość jego rodaków, chociaż, kiedy w 2007 roku ogłoszono miejsce rozegrania największej imprezy sportowej na świecie, w Brazylii cieszono się co najmniej, jakby „Canarinhos” po raz szósty zostali mistrzami świata.

Mistrzostwa Świata w Brazylii na jednym zdjęciu - rozpusta z nędzą w tle 

Jak na razie turyści są jednak zachwyceni Krajem Kawy i jego mieszkańcami. Prasa milczy w temacie kradzieży czy innych przestępstw. – Albo rząd je umiejętnie tuszuje – zauważył Marcelo. – Gdyby jednak się coś działo, to na pewno zaraz wyszłoby to na zewnątrz. Dziś każdy ma przecież telefon komórkowy i Internet. Nic się nie ukryje – dodał. W wieczornych wiadomościach brazylijskiej telewizji Globo zagraniczni goście narzekają jedynie na dwie rzeczy: korki i ceny. W trackie mistrzostw wszystko jest tutaj kilkukrotnie droższe. Największe szaleństwo dopadło kwoty, jakie trzeba wyłożyć za noclegi i bilety lotnicze. W restauracjach również nie zaoszczędzimy. Za obiad dla trzech osób w skromnym barze z jedzeniem na wagę zapłaciliśmy prawie 100 reali (140 zł). No cóż, każdy chce zarobić. A kiedy jak nie teraz? Na mundialu na pewno nie wzbogaci się tylko FIFA. Ale problemom Brazylijczyków ten turniej też nie zaradzi.

Bezdomny z całym dobytkiem pod bankiem w Sao Paulo 

Specjalnie dla www.pzpn.pl prosto z mundialu Paula Duda

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności