Aktualności
Moje 5 minut w kadrze: Paweł Sibik
Szczerze, zasłużył Pan wtedy na wyjazd na mundial?
Myślę, że tak. Nie była to dobra dyspozycja z dwóch, trzech meczów, tylko regularna gra na odpowiednim poziomie. Byłem po prostu w bardzo dobrej formie. Najpierw pojechałem na zgrupowanie kadry na Cyprze, gdzie zmierzyliśmy się z Wyspami Owczymi. Wystąpiłem 45 minut, a potem dołożyłem do tego bardzo dobrą postawę w meczach ligowych. I ostatni majowy mecz, z Estonią, spowodował, że pojechałem na mundial. Była to decyzja selekcjonera Engela.
Pięć minut przeciwko USA porównał Pan kiedyś do stu spotkań w ekstraklasie.
Bo to było dla mnie niesamowite wydarzenie! Urodziłem się w Niemczy, gdzie każdy chłopak marzył o takim wyjeździe. I nagle co? Dostaję wiadomość, że jadę na tak wielką imprezę i to jeszcze w tak odległym zakątku świata. Coś wspaniałego. Tak sobie myślę, że to było doskonałe ukoronowanie kariery – tylu lat wyrzeczeń, ciężkiego treningu i wielogodzinnej pracy.
Selekcjoner Engel zdecydował się zabrać Pana na mundial do Korei i Japonii mimo, że wcześniej wystąpił Pan w biało-czerwonych barwach tylko dwukrotnie…
Pamiętam, że stworzyła się narodowa dyskusja, czy Sibik zasłużył na powołanie (śmiech). Zapewniam, nieprzypadkowo się tam znalazłem. Nie wiązano ze mną większych nadziei, bo miałem już swoje 31 lat i grałem w Odrze Wodzisław, ale jednak z jakiegoś powodu mnie powołano… Spójrzmy na przykład Mili – świetna historia… Sebastian ma teraz 32 lata, przeżywa swoją reprezentacyjną młodość – strzela, jest ważnym ogniwem kadry. Ja takiej szansy nie dostałem, ale i tak kibicuje Mili. Jego historia potwierdza, że selekcjoner Nawałka nie patrzy w metrykę. I tak samo było z Jerzym Engelem. Trener widział, co prezentuję na zgrupowaniach i nie bał się na mnie postawić.
Jak Pan, zawodnik Odry Wodzisław, odnalazł się w grupie polskich piłkarzy stanowiących o sile zagranicznych zespołów?
Nie miałem wrażenia, że ktoś mnie wyśmiewa lub inaczej traktuje, bo gram gdzie gram. Myślę, że zawodnicy byli raczej zaskoczeni moją obecnością w kadrze. Ja jednak we wspólnych treningach pokazywałem, że nie odstaję. W hotelu mieszkałem z Jackiem Zielińskim i nie było między nami żadnego problemu. Zasadę miałem jedną – nie chciałem nikomu wchodzić w drogę. Jeśli ktoś miał swoje układy z kimś, to ja się nie wtrącałem. Byłem tam, gdzie mnie chciano. Z drugiej strony życzę każdemu, by znalazł się w takiej ekipie, jak ta reprezentacja.
Jest Pan pierwszym i raczej ostatnim zawodnikiem Odry Wodzisław w kadrze. Jak koledzy z klubowej drużyny zareagowali na Pana mundialowy wyjazd?
Miałem bardzo dużo pozytywnych sygnałów, że udało mi się zajść tak daleko. Rodzina chodziła dumna, znajomi cały czas gratulowali. Generalnie jedna wielka euforia… Ja bym jednak jeszcze nawiązał do tego mojego przyjęcia w kadrze przez innych zawodników…
Tak?
Jeżeli już o tym rozmawiamy, to na pewno – nie byłem osobą, do której wszyscy lgnęli i witali niewiadomo jak. Musiałem na każdym treningu udowadniać swoją przydatność. Musiałem się wykazać, żeby mnie zaakceptowano. Z drugiej strony nie byłem też żadnym młokosem, bo miałem na karku 31 lat. Wielu chłopaków było ode mnie młodszych, ale pamiętajmy, że do kadry powołuje selekcjoner a nie piłkarze. Jeśli niektórzy mieli z tym problem, że to ja pojechałem na mundial, a nie na przykład Bartosz Karwan, to nie mój problem.
Czym Pan się teraz zajmuje?
Wcześniej byłem asystentem kilku szkoleniowców w Odrze Wodzisław, a obecnie jest trenerem Krupińskiego Suszec. Skupiam się na tym, by swoje doświadczenie z gry w piłkę przekazać innym … Mam nadzieję, że wszystko będzie szło w dobrym kierunku.
Rozmawiał Cezary Jeżowski
TAGI: Moje 5 minut w kadrze, Paweł Sibik,