Aktualności
Lewczuk: Pierwszy krok? Superpuchar!
Ma za sobą świetny sezon w Zawiszy Bydgoszcz, ale jego transfer do Legii Warszawa był zaskoczeniem. Igor Lewczuk przyznaje, że wszedł na ligowy szczyt, ale nie zamierza składać w mediach żądnych deklaracji. Pierwsza okazja do debiutu i pokazania swoich umiejętności w barwach mistrza Polski pojawia się już w środę o godzinie 19:00, kiedy Legia na własnym boisku podejmie zwycięzcę Pucharu Polski Zawiszę Bydgoszcz w meczu o Superpuchar Polski 2014.
Podpisanie kontraktu z Legią to spełnienie Twoich piłkarskich marzeń?
Jeżeli chodzi o polską ligę, jest to zdecydowanie szczyt. Na pewno wdrapałem się na samą górę. Legia to najlepszy klub, w jakim kiedykolwiek grałem. Nie powiem, że od dziecka marzyłem o występach przy Łazienkowskiej. Nie będę kłamał, wychowałem się w Białymstoku, nie w Warszawie. Podpisałem jednak kontrakt z Legią na trzy lata i zrobię wszystko, aby dać mojej nowej drużynie jak najwięcej.
Twój pierwszy cel w stolicy to wywalczenie miejsca w pierwszym składzie?
Nie chcę składać żadnych deklaracji, a udowodnić swoją wartość na boisku. Mam pewne cele i postaram się je realizować krok po kroku.
W środę o godzinie 19:00 nadarza się do tego doskonała okazja. Przyznasz, że debiut w barwach nowego klubu, na własnym stadionie, przeciwko byłym kolegom w Superpucharze Polski 2014, to duże wydarzenie.
Rzeczywiście, doskonale się złożyło. Życzę Zawiszy jak najlepiej, bo mam tam wielu znajomych, ale jeśli wygramy, to będę się cieszył. Zawsze tak sobie myślę, że gdy ktoś nie okazuje radości, to jest to trochę sztuczne. Faktycznie, jeżeli ktoś spędził w jakimś klubie 20 lat, to może być z nim bardzo związany, ale ja w Zawiszy grałem tylko rok. Oczywiście, sentyment pozostał, ale teraz bronię barw Legii i zrobię wszystko, abyśmy to my cieszyli się po ostatnim gwizdku sędziego. Dla mnie pierwszy krok jest prosty – zdobyć z Legią Superpuchar Polski!
Jak to było z transferem do drużyny mistrza Polski?
Dostałem SMS-a od właściciela Zawiszy, pana Radosława Osucha, który napisał, że porozumiał się z Legią i teraz pozostaje tylko, żebym usiadł do rozmów w sprawie kontraktu. Uśmiechnąłem się i pomyślałem: „Jest nieźle!”. Bardzo miło wspominam jednak ostatni rok, który spędziłem w Zawiszy. Zbudowaliśmy w Bydgoszczy bardzo fajną drużynę, osiągnęliśmy super wynik. Przy jednym z niższych budżetów w lidze, z dość wąską kadrą, awansowaliśmy do grupy mistrzowskiej oraz zdobyliśmy Puchar Polski. Trochę żal było wszystko zostawiać, ale mistrzowi kraju się nie odmawia.
Jak przebiega aklimatyzacja w Warszawie? Z kim w szatni trzymasz się najbliżej?
Z Arkiem Piechem. Graliśmy razem w Ruchu Chorzów, a nawet mieszkaliśmy w pokoju, więc to chyba nic dziwnego. Aklimatyzacja przebiega dobrze, ale to normalne, że jedni zawodnicy lubią się mniej, a drudzy bardziej. Obojętnie, czy w Legii, czy w Zawiszy.
Widzimy, że nie lubisz wychodzisz przed szereg. Wypowiadasz się bardzo rozważnie.
To prawda. Nie lubię osób, które wchodzą do szatni nowego zespołu i od razu zwracają na siebie bezsensowną uwagę. Są głośni, zbyt pewni siebie, aroganccy. OK, trzeba być otwartym, nie wolno być gburem i nie mam z tym problemu. Potrzebuję jedynie trochę czasu na adaptację w zespole.
Igor Lewczuk będzie obrońcą Legii na lata?
Bardzo bym tego chciał! Każdy piłkarz, który znajduje się w kadrze zespołu w ekstraklasie, bez dwóch zdań chciałby pójść do Legii i zostać ważnym zawodnikiem tego klubu. Jestem w Warszawie dopiero kilka tygodni. Muszę pamiętać, że przychodzę jako były gracz Zawiszy. Chłopaki zdobyli niedawno mistrzostwo, więc głupio byłoby, gdybym zaczął mówić, że na wejściu należy mi się pierwsza jedenastka. Znam jednak swoją wartość. Otoczka wokół klubu jest niesamowita i nie mówię tutaj tylko o kibicach. Legia cały czas się rozwija i mam nadzieję, że już niedługo wejdziemy do tej piłkarskiej elity.
Rozmawiali Paweł Drażba i Cezary Jeżowski
Więcej w najnowszym magazynie Polskiego Związki Piłki Nożnej „Polska Piłka".