Aktualności
Dziekanowski: Legia czy Celtic? Serce będzie bolało
Dariusz Dziekanowski był gwiazdą Legii Warszawa, a także Celtiku Glasgow. Nic dziwnego, że jest mocno rozdarty przed środowym meczem III rundy eliminacji Ligi Mistrzów. – Na szczęście nie będę mógł obejrzeć meczu na żywo. Nie wiedziałbym, jak się zachować – wyznał 63-krotny reprezentant Polski.
Słyszałem, że jest Pan mocno rozdarty przed środowym meczem Legii z Celtikiem Glasgow?
Nawet bardzo, ponieważ oba kluby darzę wielkim sentymentem, w obu grałem w piłkę i osiągałem sukcesy. W dodatku bardzo chętnie wybrałbym się na to spotkanie, a nie będę mógł. Mam obowiązki, jestem delegatem UEFA podczas meczu Realu Sociedad San Sebastian z Aberdeen w III rundzie eliminacji Ligi Europy. Ale to może i… dobrze. Nie wiedziałbym, jak zareagować, kiedy Legia strzeliłaby gola i jak, kiedy do siatki trafił Celtic. Bo z jednej strony bym się cieszył, a z drugiej smucił. Serce będzie bolało... Naprawdę mam wielki sentyment do obu klubów!
Do którego większy?
W Celticu przeżyłem piękne chwile, grałem w nim trzy lata. Do Szkocji trafiłem dzięki dobrym występom w Legii, po zdobyciu korony króla strzelców ekstraklasy i wywalczeniu Pucharu Polski. Przy Łazienkowskiej występowałem dłużej, w dodatku urodziłem się w Warszawie i marzyłem o grze w Legii, dlatego to do tego klubu mam większy sentyment.
Kto jest faworytem środowego spotkania?
Ze względu na to, że zagra na własnym stadionie – Legia. To najlepszy klub w Polsce, z szeroką kadrą, dobrymi zawodnikami i wysokim budżetem. Prawda jest taka, że warszawianie mogą dziś kupić każdego piłkarza w kraju, a w dodatku młodych, zdolnych obcokrajowców, patrz Ondrej Duda. Celtic jest solidną europejską marką, ale wierzę, że Legię stać na zwycięstwo. Przynajmniej na własnym stadionie.
Wydaje się, że Legia musi dziś wyrobić sobie zaliczkę, ponieważ w rewanżu w Szkocji czeka ją ciężka przeprawa.
To prawda. Choć Gra Legii na początku sezonu nie napawa optymizmem i można obawiać się meczu z Celtikiem. Wierzę jednak w to, że warszawianie złapali już odpowiedni rytm i wygrają 2:1.
Absencja polskich klubów w fazie grupowej Ligi Mistrzów osiągnęła już pełnoletność. Czy w tym roku doczekamy się w końcu elitarnej Champions League?
Bardzo bym tego chciał… Martwią mnie tylko deklaracje prezesów Legii, że nawet jeśli nie uda im się awansować do Ligi Mistrzów, to mają jeszcze Ligę Europy. Tymczasem dla Celtiku brak kwalifikacji do Champions League, to tragedia! Oni za wszelką cenę chcą awansować i nie mają żadnego alibi. Polskie kluby również powinny być bardziej pazerne. Głośno mówić, o czym marzą.
Może właśnie dlatego, że ze zbyt wielką pokorą podchodzimy do rywali, osiągamy takie wyniki, jakie osiągamy?
W polskiej piłce panuje marazm i czas go w końcu skończyć. W reprezentacji grają zawodnicy, o których mówi cały świat: Robert Lewandowski, Jakub Błaszczykowski czy Łukasz Piszczek. Powinni zaszczepić wiarą kolegów, a oni powinni chcieć im dorównać. Tak samo polskie kluby. Dotychczas rzadko dochodziło do takich starć, jak Legii z Celtikiem. Ubolewam nad tym, tym bardziej, że nie będę mógł obejrzeć środowego meczu przy Łazienkowskiej. Mam jednak nadzieję, że już niedługo oba kluby będą systematycznie spotykały się w Lidze Mistrzów.
Rozmawiał Paweł Drażba