Aktualności
[WYWIAD] Tomasz Iwan: La Baule to był bardzo świadomy wybór
W wywiadach często wspominałeś, że realizację projektu pt. „Wyjazd reprezentacji na EURO 2016” rozpocząłeś tuż po meczu z Irlandią, w którym zapewniliśmy sobie awans. Domyślam się jednak, że wstępne plany rozpisywałeś w głowie już wcześniej, by być gotowym na każdą ewentualność. Rzeczywiście tak było?
Już nawet nie pamiętam, kiedy odebrałem pierwszego e-maila lub telefon związany z mistrzostwami, ale faktycznie było to jeszcze przed tą konfrontacją z Irlandczykami. Z konkretnymi działaniami czekaliśmy do ostatecznego rozstrzygnięcia, to fakt, jednak już wcześniej wstępnie analizowaliśmy katalog potencjalnych centrów pobytowych udostępniony przez UEFA. Było w nim około 70 lokalizacji w różnych częściach Francji – hotele, boiska, najbliższe lotniska itp.
Od razu mieliście kilku faworytów?
Tak, pierwsze typy się pojawiły, niektóre opcje zostały od razu odrzucone... Tak, to był chyba ten moment, kiedy się wszystko zaczęło. Później, bezpośrednio po wspomnianym meczu z Irlandią, pojechaliśmy do Francji na pierwszy rekonesans, by na własne oczy przekonać się, jak wyglądają nasi kandydaci na bazę dla kadry. Od tego momentu prace ruszyły już pełną parą.
Mówisz, że szybko stworzyliście wstępną „shortlistę”. Jakie kryteria braliście pod uwagę?
Kryteria były bardzo podobne do tych, które przyjęliśmy dużo wcześniej – przy okazji rozgrywanych w kraju i za granicą meczów eliminacyjnych oraz towarzyskich. Tu niewiele się zmieniło. Przede wszystkim nasze oczekiwania musiał spełniać hotel. Myślę o warunkach dla zawodników, które zawsze muszą być na odpowiednim poziomie, o dostępie do sal konferencyjnych, o sali do spożywania wspólnych posiłków itd. Kluczowe są też zawsze ciągi komunikacyjne, a więc to, czy część hotelu lub jedno piętro może być nam udostępnione na wyłączność – tak, by zawodnicy mieli szansę na odrobinę spokoju i nie mieszali się z innymi gośćmi hotelowymi, jeśli tego nie chcą.
Zakładam, że drugim kluczowym czynnikiem było otoczenie danego hotelu.
Zgadza się. Hotel musi mieć to „coś”. Podczas takiego turnieju jak mistrzostwa świata czy Europy położenie bazy pobytowej zespołu jest naprawdę bardzo istotne. La Baule to był bardzo świadomy wybór, podobnie zresztą jak lokalizacje dwóch głównych etapów przygotowań do EURO 2016 – a więc Jurata na Półwyspie Helskim i Arłamów w Bieszczadach.
Najpierw morze, później góry i wreszcie – w miejscu docelowym – ocean.
W La Baule będziemy, mam nadzieję, bardzo długo. Trener nie chciał, byśmy zamknęli zawodników w jakimś ośrodku z dala od cywilizacji. Gdzieś, gdzie będą zupełnie sami. Nie było nawet wytycznych, by szukać hotelu, który będziemy mogli wynająć w całości na wyłączność. W przypadku Juraty faktycznie tak było, ale tamto zgrupowanie miało zupełnie inny charakter – kadrowicze przyjechali tam ze swoimi rodzinami, więc bardzo zależało nam na tym, by zapewnić im jak najwięcej prywatności. W hotelu Barrière L'Hermitage w La Baule zajmujemy zaś dwa piętra, na pozostałych mieszkają inni goście hotelowi.
Chodzi o to, by zawodnicy nie myśleli non stop tylko i wyłącznie o mistrzostwach?
Ważne, by poza treningami, meczami i innymi aktywnościami związanymi z turniejem, mieli też trochę czasu dla siebie, by „wyłączyć” głowę. Sprawy piłkarskie będą na mistrzostwach na tyle absorbujące, że praktycznie każdy będzie w pewnym momencie potrzebował jakiejś odskoczni. Co więcej, pamiętajmy o tym, że licząc od zgrupowania w Juracie, zawodnicy będą ze sobą łącznie około półtora miesiąca. Stąd musimy dbać o to, by nie pojawiła się monotonia, oraz zrobić wszystko, by w pewnym momencie nie mieli siebie wzajemnie dość.
Baza w La Baule takie ryzyko ogranicza?
Myślę, że lokalizacja, którą wybraliśmy, zdecydowanie w tej kwestii pomoże. To miejscowość turystyczna, w której cały czas coś się dzieje i absolutnie nie ma miejsca na nudę. Z jednej strony możesz się zamknąć w pokoju, gdy potrzebujesz chwili ciszy, a z drugiej masz możliwość oderwania się, spaceru po plaży, przechadzki po bardzo żywym centrum i tak dalej. Trener od początku odrzucał możliwość, byśmy byli zamknięci w jakiejś bazie treningowej w środku lasu. Podkreślam, to był świadomy wybór.
Wielu kibiców zastanawia się, dlaczego wybraliśmy umiarkowany klimat Bretanii, skoro dwa z trzech meczów gramy na Lazurowym Wybrzeżu, gdzie temperatura będzie wyższa. To rzeczywiście pewne zagrożenie?
Moim zdaniem nie. Zwróćmy uwagę, że podobną lokalizację do naszej wybrali też Szwedzi. Są po prostu dwie szkoły. Jedna radzi, by w takiej sytuacji zatrzymać się na cały pobyt w regionie, w którym panują wysokie temperatury. Druga zaś, by trenować w nieco bardziej sprzyjających warunkach, a do cieplejszego klimatu przenieść się dopiero dzień przed meczem. My stosujemy tę drugą. Taki "meczowy cykl" mamy już opanowany – regularnie stosowaliśmy go w trakcie eliminacji, organizując zgrupowania w Polsce, nawet w przypadku spotkań wyjazdowych. Tu jest podobnie. Zresztą inne drużyny też tak robią.
Po każdym meczu reprezentacja wraca od razu do La Baule, nie zostaje na noc na miejscu. Dlaczego?
Chcemy być jak najszybciej u siebie w „domu” i mieć cały kolejny dzień do dyspozycji na regenerację. W przeciwnym wypadku tracilibyśmy go na podróżowanie. Inna sprawa, że piłkarze po meczu mają zazwyczaj problemy z zaśnięciem, wiem to z własnego doświadczenia... Myślę, że to bardzo rozsądne rozwiązanie. Odległości między miastami nie są większe – nasz najdłuższy lot, do Nicei, potrwał ok. 80 minut. Naprawdę nie ma przeciwwskazań, byśmy po meczach od razu wracali do swojej bazy.
Rozmawiał Filip Adamus