Aktualności
[KORESPONDENCJA Z LILLE] Niemcy wygrywają z Ukrainą. Gole Mustafiego i Schweinsteigera
Do Lille dotarliśmy na kilka godzin przed meczem, prosto z pobliskiego i nomen omen - brzydszego Lens, gdzie wczoraj obserwowaliśmy debiut Albanii na turnieju mistrzowskim. Pierwsze wrażenia z miasta, gdzie przed laty mieszkał Charles de Gaulle, a całkiem niedawno także Ireneusz Jeleń, były bardzo pozytywne. Lille urzeka. Architekturą, klimatem, turniejową atmosferą. Także licznymi muralami. Przechadzając się wąskimi uliczkami przy Grand Place, w centralnym punkcie miasta, pojawia się sporo interesujących motywów.
Nie sądziłem jednak, że wykorzystam te zdjęcie w tekście. Bynajmniej. Pasuje jednak idealnie - jako preludium do wydarzeń, które miały miejsce na Grand Place w Lille, kilkadziesiąt minut później. Jako zwiastun bokserskich emocji.
Na około pół godziny przed meczem Polski z Irlandią Północną, ruszyliśmy za dwójką naszych rodaków do pobliskiego pubu, by obejrzeć w ich towarzystwie mecz „białoczerwonych”. Schodząc z rynku, w jedną z bocznych ulic, natknęliśmy się jednak na niespodziankę. Była nią dwudziestoosobowa grupa niemieckich chuliganów, którzy z okrzykiem na ustach: „Deutschland Fans Hooligans”, zaczęli okładać pięściami wszystkich po kolei… w żółtych, ukraińskich koszulkach. Nie ważne, czy ktoś miał lat 15, czy 50, czy był z żoną czy z dzieckiem - został zaatakowany przez „super odważną” bandyterkę z Niemiec. W tym czasie trudno było dopatrzeć się w centrum miasta choćby jednego policjanta.
Kolejna potyczka niemiecko-ukraińska, jakiej później doświadczyliśmy, miała już na szczęście miejsce na boisku. Mistrzowie świata od początku ruszyli zdecydowanie do ataku, i w końcu po (kontrowersyjnym) rzucie wolnym, strzelili gola. Autorem był z pochodzenia Albańczyk - Shkodran Mustafi, co dało nam pożywkę do żartów, iż Albania w końcu strzeliła pierwszego gola na EURO 2016.
Po bramce jednak co raz śmielej zaczęła atakować drużyna Michajło Fomenki, zestawiona w systemie 4-2-3-1. Wielką jakość w każdym kontakcie z piłką było widać u gwiazdora tej reprezentacji, Andrija Jarmołenki, który dryblował, szarpał i kreował kolegom dogodne sytuacje. Tylko brak odrobiny szczęścia sprawił, że Ukraińcy nie wykorzystali żadnej z nich. Ten mecz utwierdził tylko w przekonaniu, jak trudne zadanie czeka Artura Jędrzejczyka lub Jakuba Wawrzyniaka, aby w meczu z Ukrainą zatrzymać skrzydłowego Dynama Kijów. Z dobrej strony pokazał się także ukraiński Bartosz Kapustka, czyli Wiktor Kowalenko z Szachtara Donieck. Ten sam rocznik, co nasz pomocnik, równie wielki talent. Warto zapamiętać te nazwisko.
A Niemcy? Jak to Niemcy. Skuteczni, pragmatyczni, choć jeszcze bez mistrzowskiego błysku. Drugiego gola dołożył Bastian Schweinsteiger, mistrzowie świata wygrali, ale widać, że ta maszyna dopiero zacznie się rozpędzać. Miejmy nadzieje, że z kraksą po drodze, na stacji: Paryż, 16 czerwca.
PS. W składzie Niemców mogą zmieniać się nazwiska, ale jedno pozostaje niezmienne. Problemy Jogiego Loewa ze skutecznością antyperspirantu:
Kuba Polkowski, Lille