Znajdź nas na:

Akademia Młodych Orłów

[ZAMO] To nie "ZAMOrdyzm"

02.02.2017  
Jeszcze nie zdążyli dobrze wypakować walizek, a po Twitterze już hulał screen z tekstem następującej treści (pisownia oryginalna): „Trenerzy piłki nożnej w Polsce to jest jednak stan umysłu. Kuzwa, zebrac 40 najlepszych 13 latków w kraju i zamiast dawać im wskazówki, grać i trenować to zabiera się ich na tlenówki..” Rzeczywiście: PZPN zebrał 40 najlepszych 13 latków i zorganizował im zimowy obóz. Jednak głównie daje im wskazówki: jak pracować, jak trenować, jak grać. Inspiruje.

Jestem jednak ciekaw, jak na podstawie jednego konkretnego zdjęcia, można wysnuć taki wniosek, rzucić hasło o „zajeżdżaniu chłopaków”. I to wtedy, gdy wreszcie mamy wiedzę i świadomość, że trzeba pracować nad tym, co może nas wyróżnić. Ale może to nawet lepiej? „Jeśli pomysł na początku nie wydaje się absurdalny, to nie ma dla niego żadnej nadziei” - powiedział kiedyś Albert Einstein.

Trening, który się właśnie rozpoczynał miał kłaść nacisk głównie na technikę biegu. Mocniejszej przebieżki było ledwie 200 metrów. – A to przecież dystans, który jest normą dla np. bocznego obrońcy, który włącza się do akcji, a potem wraca na pozycję – zauważa Marcin Dorna. Ćwiczenia, które zaproponował Michał Kwietniewski nie pochodziły ze średniowiecznych manuskryptów. Raczej nawiązywały do co robi się w profesjonalnych klubach na całym świecie.

Jeśli zgodzimy się z tezą, że w piłce na najwyższym poziomie różnice robią centymetry i sekundy, to technika biegu może okazać się elementem, który da przewagę. Trening motoryczny na Zimową Akademię Młodych Orłów był przez ostatnie miesiące pieczołowicie przygotowywany  przez m.in. Remigiusza Rzepkę. To człowiek, który był odpowiedzialny za formę fizyczną naszych piłkarzy choćby podczas Euro 2016. Trudno podważyć tezę, że w tym względzie we Francji wyglądaliśmy rewelacyjnie. Zresztą trener Rzepka to naprawdę poważna „firma”. Rok temu zaczepił mnie były kick-bokser, obecnie trener personalny.

-Masz w PZPN-ie do czynienia z panem Rzepką? - pyta

-Jasne, jeździmy razem na zgrupowania kadry.

-Zazdroszczę! Dla mnie to guru. Jeśli widzę konferencje, w programie, której jest jego wystąpienie, wsiadam w samochód i dwa razy się nie zastanawiam.

Czy znajdzie się odważny, który podważy kompetencje osoby będącej największym autorytetem w temacie treningu motorycznego? Nie wydaje Wam się, że to nie zajeżdżanie dzieci, a przełomowy moment w ich szkoleniu? To właśnie teraz najlepsi specjaliści w Polsce przygotowują metodologie treningu dla najmłodszych. Kiedy wiemy, że jakość treningu mamy na wysokim poziomie, musimy zadbać o jego ilość, tempo, skalę trudności.

-Wszystko po to by nie było przepaści siłowej i wytrzymałościowej w wieku 17-19 lat. Siedemnastolatek powinien mieć możliwość rywalizacji z seniorem na tym samym poziomie, a nie wyłącznie się od niego odbijać - tłumaczył Kwietniewski na łamach „Łączy Nas Piłka”.

Zresztą trening motoryczny to tylko część pracy jaką wykonują Ci chłopcy podczas zimowego obozu. Nikt tutaj nie zapomniał o zajęciach piłkarskich. To domena Dorny. Mógłbym mu poświęcić cały akapit, ale każdy kto choć trochę interesuje się szkoleniem wie, że to kolejny autorytet. Przekazywanie wiedzy przychodzi mu łatwo i naturalnie. Jeśli tylko trafia się chwila wolnego czasu, to chętnie dzieli się spostrzeżeniami także z nami.

-Jeśli w gierce treningowej dla dzieciaków pozwoliłbym bramkarzom łapać piłkę po podaniu od własnego zawodnika to… - prowokuje do dyskusji selekcjoner reprezentacji U-21.

-To nie rozwijasz u niego umiejętności gry nogami – odpowiadam.

-Jesteś pewien? - pyta i to takim tonem, że już niczego nie jestem pewien. - Jeśli bramkarz nie może łapać piłki, to napastnicy mocniej „pressują” - kontynuuje.

-I wtedy laga – mówię.

-Otóż to. To odruch, który nie rozwija gry nogami. Kiedy może złapać piłkę, nikt aż tak wysoko nie podchodzi, bo to strata energii. On wtedy ją sobie wyrzuca i spokojnie zaczyna budować atak. To rozwija jego grę nogami.

Proste? Teraz wydaje się bardzo logiczne. Niestety bywa czasem tak, że doraźne reguły, które przygotowuje się po to by wykształcić w młodych piłkarzach chęć budowania akcji od tytułu są obchodzone w sposób absurdalny. Trenerzy obecni na ZAMO przywołali przykład z turnieju „Z podwórka na stadion” o Puchar Tymbarku, jednej z największych tego typu imprez w Europie. W regulaminie rozgrywek jest przepis wedle którego bramkarz wznawiając grę nie może wybić piłki za swoją połowę. Okazało się, że nawet taki turniejowy zapis niektórzy będą chcieli obejść. Wyobraźcie to sobie: bramkarz podrzuca piłkę do stojącego obok niego obrońcy, a ten wykopuje ją jak najdalej od własnej bramki. Żadne dziecko nie byłoby w stanie tego wymyślić. Na szczęście Marcin Dorna i jego ekipa są dokładnym zaprzeczeniem trenera-geniusza, który to wymyślił.

Obecni na ZAMO trenerzy oraz ci, którzy pracują w 25 ośrodkach mają inspirować młodych piłkarzy na inny sposób. - Nigdy nie będziemy mieć portugalskiej finezji i hiszpańskiej techniki  - zauważa Zbigniew Boniek, prezes PZPN i pomysłodawca zimowej akademii. - Historycznie byliśmy zawsze świetnie przygotowani, wybiegani, znakomici w kontrataku. Musimy to kultywować. Jak ktoś nie kocha być zmęczony i spocony, to w piłce nie ma czego szukać. Najważniejsza jest praca – dodaje. To ostatnie zdanie, motto ZAMO, powtarza nie tylko on, ale także Dorna i jego ekipa.

Wyselekcjonowani na letnie i zimowe obozy AMO chłopcy już nie tylko marzą o karierze, ale wiedzą, że przez pierwszy etap przeszli pomyślnie. Zgrupowania są organizowane w świetnych warunkach, ze specjalistami, wysokiej jakości sprzętem, docenieniem młodzieży, która może poczuć namiastkę profesjonalizmu dostępnego dla seniorów. Ale już na wstępie obozu chłopcy słyszą od Dorny: „jesteście tu, bo macie talent, ale piłkarzami zostaniecie, bo ciężko pracowaliście”. Nie ma co wstydzić się ani ciężkiej pracy, ani tego, że chce się do niej inspirować.

Łukasz Wiśniowski


Zobacz również