Znajdź nas na:

Letnia Akademia Młodych Orłów

Debiutanci z LAMO. „Pozytywny sygnał dla innych”

17.07.2018  
Na razie są na drugim miejscu: w Ekstraklasie oraz w pierwszej i drugiej lidze. Michał Rakoczy miał 16 lat i 50 dni, Jan Biegański – 15 lat i 161 dni, a Bartosz Baranowicz – 15 lat i 128 dni, gdy zadebiutowali odpowiednio w Cracovii, GKS Tychy i Rozwoju Katowice. Oprócz tego, że ich pierwsze występy na profesjonalnym poziomie rozgrywek przypadły w odstępie pięciu dni w maju, mają ze sobą jeszcze jedną wspólną rzecz: są pierwszymi uczestnikami Letniej Akademii Młodych Orłów, którzy zaprezentowali się w seniorskim futbolu. Projekt LAMO prowadzony jest od czterech lat, od zgrupowania w 2014 roku do Gniewina przyjechali chłopcy oraz dziewczynki z roczników 2002 i 2003. – Mamy czterech profesjonalnych i zatrudnionych przez Polski Związek Piłki Nożnej skautów, których wiedza i informacje są dla nas bardzo ważne w kontekście młodszych roczników. Współpracujemy także z koordynatorami i trenerami kadr wojewódzkich. Oglądamy również turnieje młodzieżowe, przede wszystkim „Z podwórka na stadion” – mówi o selekcji Marcin Dorna, selekcjoner reprezentacji do lat 15 i szkoleniowiec obecny od początku przy projekcie LAMO.

Każde zgrupowanie zaczyna się od odprawy regulaminowej. – Wtedy mówimy powołanym zawodnikom, że wielu, którzy zaczynało na Letniej Akademii Młodych Orłów teraz reprezentuje Polskę w drużynie do lat 15. Są już tacy, którzy grają na poziomie seniorskim, a zaraz pojawią się następni. Jeśli więc podwiną rękawy i wezmą się do pracy, to ich szansa na pewno przyjdzie – tłumaczy i zaznacza, że około 80% zawodników, którzy zagrali w ostatnim sezonie w dziewięciu meczach kadry U-15 wcześniej uczestniczyło w zgrupowaniach LAMO.

– Mógłbym wymieniać zawodników z Lecha Poznań, Zagłębia Lubin, Pogoni Szczecin czy warszawskiej Legii… Ale wtedy przyjeżdżali na LAMO z małych lub jeszcze mniejszych klubów. Ich losy potoczyły się tak, że teraz funkcjonują w większych akademiach. Nawet teraz, gdy spotykamy się w grupach na początku zgrupowań i prosimy, by się przedstawili, to zdarzają się chłopcy, którzy wstają i mówią, że teraz należą do jednego klubu, ale od września przechodzą do bardziej renomowanego ośrodka – dodaje Dorna.

Faktycznie, czytając powołania zawodników z 2014 roku można dostrzec następujące kluby: Javoria Jawor, Pomoarznin Toruń, Gol Brodnica, Piłkarz Golub Dobrzyń, Junior Różanki, Impuls Wawrów, MKS Przasnysz, Retman Ulanów, KS Grabówka, Rona 03 Ełk… A to wyłącznie jeden rocznik. – Zawodnicy są z małych klubów, ponieważ są ciągle w wieku, gdy rzadko ich rodzice decydują się na przeprowadzkę do innego miasta, nowego klubu i szkoły. Ale to dowód na to, że talenty rodzą się wszędzie. Opinia jakoby nic się w małych klubach nie działo w kontekście szkolenia jest krzywdząca dla ludzi tam pracujących. Kto zna strukturę piłki nożnej wie, jak wiele takich osób tam jest i poświęca swój czas. Więc gdy spotykają się z opinią, że szkoli się źle, to czytają to z żalem. Oni cały czas się rozwijają, robią bardzo dużo dobrego i nie oczekują w zamian wiele, byle tylko rozwijać swoich zawodników – podkreśla.

Jest to obecnie jedna z częściej wytyczanych ścieżek: od małego klubu, przez LAMO, kadrę województwa i do większej akademii, a także przez testy w zagranicznych ośrodkach. – Spora grupa zawodników z rocznika 2003 była na takich próbach, rekonesansach, by się sprawdzić i zweryfikować swoje umiejętności. Świat jest otwarty i każdemu wolno to robić. Osobiście powtarzam, że jestem zwolennikiem ich dalszego rozwijania się w Polsce, bo mają tu odpowiednie ku temu warunki. Na podstawie tego rocznika, którym się opiekuję mogę powiedzieć, że to nowa fala bardzo dobrze wyszkolonych i przygotowanych zawodników, którzy mogą rywalizować na wysokim poziomie. Spora grupa miałaby szansę podjąć ją zagranicą, ale droga do sukcesu jest możliwa również przez polskie akademie – mówi.

Wspomniani na wstępie piłkarze również mają doświadczenie z zagranicznymi testami. Baranowicz zimą przebywał przez kilka dni w Liverpoolu, a Jan Biegański trenował w Chelsea i Arsenalu. Z kolei Michał Rakoczy sprawdzał się w Lechu Poznań i w Legii, ale wychowanek Szóstki Jasło uznał, że większe szanse na grę ma w Cracovii. – Jego zweryfikuje życie. Grał już w naszych sparingach. W tym meczu na początku miał dwa dobre wejścia, potem był wystraszony, bo miał stratę. To jest duży talent, ale talent jest tańszy od soli – zastrzegał po debiucie 15-latka jego trener, Michał Probierz.

W podobnym tonie wypowiada się Dorna. – Chłopcy z początku projektu LAMO dziś są 15- i 16-latkami, więc trudno oczekiwać, by nagle i już teraz dwudziestu grało na poziomie Ekstraklasy. Na coś takiego trzeba poczekać dłużej. Jestem jednak przekonany, że w przyszłości będziemy mówić o sporej liczbie zawodników, którzy do tego poziomu doszli także poprzez selekcję i treningi w LAMO, a później juniorskie reprezentacje Polski. Mamy tu elitę najbardziej zdolnych i najbardziej chętnych do pracy zawodników – mówi.

Niech przykładem będzie zdjęcie, które jest powieszone na jednym z korytarzy w biurze PZPN, niedaleko recepcji. Fotografia pochodzi z 2014 roku i przedstawia trzech zawodników walczących o piłkę w trakcie zajęć pierwszej Letniej Akademii Młodych Orłów. Każdy z nich był już na zgrupowaniu reprezentacji do lat 15, a Hubert Turski z Pogoni Szczecin właśnie podpisał swoją pierwszą profesjonalną umowę z klubem. Nie jest również jedynym z tamtego zgrupowania, który zapracował na kontrakt: można wymienić również Jakuba Ojrzyńskiego (bramkarz Legii Warszawa) i Filipa Marchwińskiego (pomocnik Lecha Poznań).

– Analizujemy poszczególne przypadki chłopców, monitorujemy ich rozwój, sięgamy do archiwów i patrzymy, jak ich ocenialiśmy, co ich wyróżniało. Jednak do weryfikacji potrzeba więcej czasu. Niewykluczone, że za rok w profesjonalnych drużynach zawodników z doświadczeniem z LAMO będzie jeszcze o kilku więcej. Część dostaje szanse treningu w starszych rocznikach, a ci, którzy już zadebiutowali i poradzili sobie w seniorach daje pozytywny sygnał. W przypadku pierwszych roczników LAMO czas działa na korzyść każdego z chłopców. Wczesna diagnoza talentu, indywidualizacja procesu szkolenia, rosnący profesjonalizm akademii sprawiają, że są oni prowadzeni lepiej. Najzwyczajniej w świecie potrzeba teraz cierpliwości oraz wyważenia – kończy Dorna.

Michał Zachodny

Zobacz również