Przez lata był filarem defensywy Wisły. Słynął z twardej i nieustępliwej gry, przez co dorobił się przydomka „Beton”. Cieszył się ogromnym szacunkiem i sympatią wśród fanów Białej Gwiazdy. Ale nie tylko gra obronna była atutem Henryka Maculewicza. Znany był on również z piekielnie mocnego uderzenia, po którym bramkarze musieli wyciągać piłkę z siatki. I właśnie z racji przysłowiowego „kopyta” w nodze zyskał drugi z pseudonimów – „Koń”. Ale w reprezentacji ani razu nie dane mu było cieszyć się z gola, mimo 23 występów w koszulce z orzełkiem na piersi – w tym na mundialu w Argentynie.
Wielokrotnie zdarza się, że bracia zostają piłkarzami. Niewielu jednak dociera w duecie na poziom reprezentacji Polski. Ostatnimi takimi parami byli bracia Brożkowie i Żewłakowowie, jednak mają oni swoich poprzedników. Jakie braterskie duety mieliśmy okazję oglądać w narodowych barwach?
Jego historia nie jest oczywista. Choć piłkarzy urodzonych poza granicami naszego kraju, a reprezentującymi biało-czerwone barwy było już kilku, on nie jest przykładem ekspresowego przyznania polskiego paszportu. Choć urodził się w Brazylii, życie poniosło go do kraju nad Wisłą. To tu przez lata pracował na swoje nazwisko, podkreślając jednocześnie, że jest „u siebie”. Jego przodkowie wyemigrowali bowiem z Polski do Ameryki Południowej. Formalne nadanie Cionkowi obywatelstwa, nie oznaczało automatycznego powołania do reprezentacji. Musiał na nie trochę poczekać i zasłużyć występami na boisku. W koszulce z orłem na piersi wystąpił 21 razy, m.in. na mistrzostwach Europy we Francji i na mundialu w Rosji. W dniu 38. urodzin Thiago Cionek może z satysfakcją patrzeć na swoje dokonania. Ale już z dalszej perspektywy, bowiem od ponad dekady reprezentuje barwy klubów z Półwyspu Apenińskiego.
Zawsze ktoś z nich jest pierwszy. Zwykle tylko o kilka minut, ale jednak. Ten drugi od razu ma więc powód, aby zazdrościć bratu szczęścia. Ale też motywację, by szybko nadrobić stracony czas. Nawet jeśli to było tylko kilkadziesiąt sekund. Jak wiemy, w sporcie to ocean czasu. Przekonali się o tym też Paweł i Piotr Brożkowie oraz Michał i Marcin Żewłakowowie. Te wyjątkowe w polskim futbolu bliźniacze duety obchodzą urodziny dzień po dniu w trzeciej dekadzie kwietnia.
Jedyny taki turniej. Jeszcze kilka lat przed mistrzostwami Europy w Polsce, wiele osób nie brało na poważnie koncepcji, zgodnie z którą nasz kraj może zorganizować imprezę tej rangi. I choć sama idea wspólnego – wraz z Ukrainą – ubiegania się o Euro zrodziła się blisko dekadę wcześniej, dla niektórych do ostatniej chwili przed ogłoszeniem gospodarzy imprezy w 2012 roku, wydawało się to wręcz niemożliwe. A jednak – marzenia wielu stały się rzeczywistością. Przygotowania do czempionatu umożliwiły duży skok w rozwoju naszego kraju. Pozwoliły także na doskonałą promocję polskich miast zagranicą. Turniej okazał się wielkim sukcesem organizacyjnym, za którym niestety nie poszedł jednak ten najważniejszy – sportowy. Biało-czerwoni, choć do ostatniego spotkania pozostawali w grze o wyjście z grupy, ostatecznie zakończyli zmagania z dwoma remisami i porażką na koncie.
Popularny „Szczena” to jedna z najbardziej barwnych postaci w drużynie narodowej. Człowiek z poczuciem humoru, lubiący pożartować z kolegów z kadry i Juventusu. Ale przede wszystkim to bardzo dobry bramkarz, któremu zdarzało się miewać gorsze momenty w karierze – tak w reprezentacji, jak i klubie. Po kolejnych błędach i słabszych występach kibice, media czy internetowi frustraci odsądzali go od czci i wiary, ale on nic sobie z tego nie robił. Najważniejsze było zawsze zdanie trenera. Gdy przezwyciężał słabszą formę, udowadniał wszystkim niedowiarkom, że zasługuje na bluzę z jedynką. A 25 września 2022 roku w wyjazdowym meczu z Walią w Lidze Narodów po raz 66 zagrał w drużynie narodowej. I znowu został numerem 1 – tym razem w prestiżowej klasyfikacji bramkarzy z największa liczbą występów w reprezentacji Polski.