W latach 70. XX wieku wielką popularnością, także w naszych kinach, cieszyły się amerykańskie filmy z serii „Port lotniczy”. W sumie powstały cztery takie obrazy, a pierwszy z nich uważany jest za prekursora filmów katastroficznych. Być może sceny z tych produkcji przypomniały się polskim piłkarzom wracającym z mistrzostw świata w Hiszpanii (1982). Oni także przeżyli w samolocie chwile grozy.
Zdjęcie wykonał 12 lipca 1982 roku na lotnisku w Madrycie znakomity fotoreporter Marek Wielgus, który notabene czternaście lat później zginął w katastrofie samolotowej w Dominikanie. Na fotografii czterech piłkarzy (od lewej): Marek Kusto, Piotr Skrobowski, Piotr Mowlik i Andrzej Buncol czeka na powrót do Polski. Pierwsza próba właśnie się nie powiodła. Samolot LOT-u miał poważną awarię. Po dziesięciu minutach musiał zawrócić na lotnisko w stolicy Hiszpanii.
Po tym wydarzeniu piłkarze chcieli się złożyć na lot hiszpańskimi liniami lotniczymi. Obecny na lotnisku ówczesny minister sportu Marian Renke poprosił jednak zawodników o cierpliwość. Powrót do Warszawy trzeciej drużyny świata zagranicznymi liniami lotniczymi byłby przecież wizerunkową porażką. Z tego powodu Renke szybko ustalił, że z Polski przyleci kolejny samolot LOT-u. Przez ten czas zawodnicy grzecznie czekali na lotnisku. Zawartość stolika na zdjęciu sugeruje jednak, że dostali od kierownictwa dyspensę na korzystanie z mocniejszych trunków. Nic dziwnego! W końcu wracali w glorii medalistów mundialu i wyrównali osiągnięcie legendarnej drużyny Kazimierza Górskiego. Ostatecznie kadra Antoniego Piechniczka wróciła do kraju z wielogodzinnym opóźnieniem, grubo po północy. Ale na Okęciu i tak witały ją tłumy kibiców.