Na początku nas przycisnęli, ale w drugiej minucie piłka trafiła do mnie. Za plecami biegł Waldek Matysik, wspaniały chłopak. Krzyknąłem do niego „Idziesz!” i puściłem mu piłkę wzdłuż linii. On zacentrował wprost na głowę Andrzej Szarmacha. Oczywiście padł gol, bramkarz tylko bezradnie popatrzył na piłkę w siatce.