Oczywiście, nie szata zdobi człowieka. Czasami jednak nawet sportowiec musi dobrze się ubrać. Piłkarska moda przez ponad wiek bardzo się zmieniła, więc warto się przyjrzeć strojom, w jakich biało-czerwoni biegali kiedyś po zielonej murawie. Niektóre z nich mogą Was bardzo zaskoczyć. Oto TOP 10 koszulek, zaprezentowanych w 2019 roku w Muzeum Sportu i Turystyki na wystawie z okazji stulecia PZPN.
A właściwie jej replika, bo ani jeden oryginał niestety się nie zachował. Prosta, z długimi rękawami i dużym godłem na wysokości serca. Co ciekawe, na plecach nie miała numeru, bo w tamtych czasach jeszcze nie oznaczano zawodników w ten sposób. Mecz odbył się w dość niezwykłym terminie, bo tydzień przed świętami Bożego Narodzenia, i był pierwszym w historii oficjalnym występem naszej reprezentacji.
To też replika i także ze starcia z naszymi Bratankami. Tym razem doszło do niego nie w Budapeszcie, a w Paryżu, gdzie odbywały się właśnie Igrzyska VIII Olimpiady. Debiut biało-czerwonych na imprezie rangi mistrzowskiej nie wypadł udanie, bo odpadli z niej już w pierwszej rundzie. Najbardziej zapracowany był nasz bramkarz Mieczysław Wiśniewski, który pięć razy sięgał po piłkę do siatki. Był ubrany właśnie w taki trykot.
Jeszcze jedna kopia, ale za to z potyczki, która przyniosła nam chwałę. Rok przed wybuchem II wojny światowej nasi piłkarze zadebiutowali na mistrzostwach świata, a ich rywalem była znakomita reprezentacja Brazylii. Choć drużynie znad Wisły nikt nie dawał szans, walczyła jak równy z równym. W regulaminowym czasie padł wynik 4:4 – Polacy dali się pokonać dopiero w dogrywce. Bohaterem spotkania był Ernest Wilimowski, który strzelił dla nas cztery gole.
Po ponad trzech dekadach przerwy biało-czerwoni z przytupem wrócili na piłkarskie salony. Stało się to za sprawą legendarnego trenera Kazimierza Górskiego, który na igrzyskach w Monachium sięgnął z drużyną po złoty medal. Mecz z Marokiem zdecydował o naszym awansie do finału, a dwie bramki zdobył w nim Kazimierz Deyna – i właśnie do niego należała ta koszulka. Niezwykła o tyle, że potem autografy złożyli na niej wszyscy mistrzowie olimpijscy.
Kolejna zapisana maczkiem przez polskich piłkarzy. Należała do Lesława Ćmikiewicza, ale – co ciekawe – cały turniej przeleżała w szafie, bo nasz piłkarz włożył ją tylko do zdjęcia, które zrobiono drużynie przed wyjazdem na mundial. Gdy pokryły ją autografy kolegów, dostał w zamian inną. Biało-czerwoni zrobili na niemieckich boiskach prawdziwą furorę i wrócili z nich jako trzecia drużyna globu. Królem strzelców turnieju został Grzegorz Lato.
Z charakterystycznym serduszkiem na rękawie, czyli logo Centrum Zdrowia Dziecka. Tak jak dzisiaj również wtedy nie można było na koszulkach reprezentacji umieszczać dodatkowych symboli, ale władze PRL chciały się pochwalić otwarciem nowego ośrodka i uzyskały na to specjalną zgodę od FIFA. W tej koszulce grał Deyna, który właśnie w meczu z gospodarzami mundialu 1978 nie wykorzystał karnego.
Należała do Grzegorza Laty, dla którego mistrzostwa świata w Hiszpanii były już trzecimi z rzędu – i ostatnimi. Po raz drugi sięgnął w nich po medal, a mecz z Peru okazał się przełomowy w drodze Polaków na podium. Po dwóch bezbramkowych remisach z Włochami i Kamerunem musieli go wygrać, aby awansować do kolejnej rundy. Zrobili to w imponującym stylu, a Lato strzelił tego dnia jedną z bramek.
A teraz skok w przyszłość o trzy dekady. W takich oto strojach biało-czerwoni wystąpili na historycznych dla nas, bo pierwszych zorganizowanych na polskiej ziemi (wspólnie z Ukrainą) mistrzostwach Europy. Ta koszulka turnieju jednak nie doczekała, bo Łukasz Piszczek zagrał w niej w sparingu poprzedzającym Euro. Jak widać, oprócz narodowego godła znalazło się na niej również logo PZPN. Nie wszystkim to przypadło do gustu.
Trochę smutna, bo nikt jej nie włożył na grzbiet. Ale wyjątkowo cenna, gdyż swoje podpisy złożyli na niej ćwierćfinaliści Euro. Francuski turniej okazał się dla nas wyjątkowo udany – biało-czerwoni nie tylko po raz pierwszy w XXI wieku przebrnęli fazę grupową, ale niewiele zabrakło, a wróciliby do Polski z medalem. Odpadli dopiero po dramatycznym, zakończonym serią rzutów karnych starciu z Portugalczykami. A to oni przecież potem sięgnęli po tytuł.
Zaprojektowana specjalnie na jubileusz stulecia PZPN i bardzo nietypowa. Nasz zespół nigdy wcześniej nie grał bowiem w koszulkach, które z tyłu byłyby całkowicie białe, a z przodu w połowie czerwone. Ta okazała się szczęśliwa dla Roberta Lewandowskiego, który zdobył jedną z bramek w wysoko wygranym meczu eliminacji Euro 2020. Niestety, jak wiemy, z powodu pandemii turniej odbył się z rocznym opóźnieniem.