W reprezentacji rozegrał zaledwie jedenaście spotkań, ale to wystarczyło, aby sięgnął po olimpijskie złoto i pierwszy w historii polskiego futbolu medal mistrzostw świata. Był bocznym obrońcą zupełnie nowego typu. W czasach, gdy jego koledzy z defensywy karnie trzymali się własnego pola karnego, on chętnie zapuszczał się pod bramkę rywali. A trudno go było dogonić, bo setkę pokonywał w 11 sekund. 17 kwietnia 1949 roku urodził się Zbigniew Gut.
Przyszedł na świat niedaleko granicy z Niemcami, we wsi Wymiarki. Gdy miał jedenaście lat, zaczął trenować grę w piłkę w miejscowym klubie Iskra, ale z początku bardziej zapowiadał się na lekkoatletę niż futbolistę. Nie tylko szybko biegał. Już jako uczeń niższych klas bił wszystkie szkolne rekordy w skoku wzwyż, w dal czy rzucie piłką lekarską lub palantową. Nauczyciele namawiali go, by porzucił futbol na rzecz królowej sportu. On jednak postawił na swoim.
Jako siedemnastolatek Gut zadebiutował w trzecioligowym Promieniu Żary i szybko stał się podstawowym zawodnikiem drużyny. Grał wówczas jako napastnik i w tej roli trafił wkrótce do opolskiej Odry. W występującym w ekstraklasie klubie konkurencja w ataku była jednak zbyt duża, więc na dwa lata wylądował w drużynie rezerw. Z tych czasów pochodzi zresztą ciekawa anegdota.
W rezerwach Odry został przekwalifikowany z napastnika na obrońcę. I wtedy jego kariera ruszyła jak z kopyta. Szybko wrócił do pierwszej drużyny i w sezonie 1971/72 miał w niej już pewne miejsce. Co więcej, dynamicznie grający, szybki defensor wpadł w oko Kazimierzowi Górskiemu, który nieoczekiwanie tuż przed igrzyskami w Monachium wysłał mu powołanie do reprezentacji.
Gut to chyba jedyny na świecie piłkarz, który swój pierwszy i ostatni mecz w kadrze narodowej rozegrał na wielkim turnieju. Zadebiutował w olimpijskiej potyczce z NRD w Norymberdze (2:1), a pożegnalny występ w koszulce z orłem na piersi zanotował dwa lata później na mistrzostwach świata w RFN.
Zbigniew Gut (19) w starciu z Joachimem Streichem (11). Piłkarz Odry Opole meczem z NRD zadebiutował w reprezentacji i zebrał wysokie noty. W tle Kazimierz Deyna (9).
W spotkaniu z NRD wypadł dobrze, ale trzeba dodać, że znalazł się w składzie głównie dlatego, że trener Górski postanowił przetestować nowe ustawienie z piątką obrońców. W kolejnej konfrontacji, z Danią, selekcjoner wrócił do starego schematu i Gut zaczął mecz na ławce (dostał szansę dopiero od 68. minuty). Z ZSRR wyszedł na murawę w podstawowej jedenastce, ale musiał opuścić boisko w dość szczególnych okolicznościach (o tym poniżej).
Z Marokiem w ogóle nie zagrał. Za to wystąpił od pierwszej minuty w wielkim olimpijskim finale. Zastąpił bowiem kontuzjowanego w konfrontacji z drużyną z Maghrebu Antoniego Szymanowskiego. Po ostatnim gwizdku znalazł się wśród dwunastu zawodników, którym dane było odebrać medal.
Reprezentacja Polski ze złotymi medalami igrzysk olimpijskich 1972. W górnym rzędzie od lewej: Jerzy Gorgoń, Hubert Kostka, Kazimierz Deyna, Marian Ostafiński, Jerzy Kraska, Antoni Szymanowski, Robert Gadocha, Zygfryd Szołtysik. W dolnym rzędzie od lewej: Zygmunt Anczok, Włodzimierz Lubański, Zygmunt Maszczyk, Zbigniew Gut i Lesław Ćmikiewicz.
Po igrzyskach a przed kolejnym turniejem zagrał w reprezentacji zaledwie w pięciu meczach: czterech towarzyskich i tylko raz o punkty, na wyjeździe z Walią (0:2) w eliminacjach mistrzostw świata. Mimo to pojechał do RFN, znów w roli rezerwowego.
Na niemieckich boiskach pojawił się dwa razy. Najpierw pod koniec meczu z Haiti (7:0) zastąpił Adama Musiała, a potem od pierwszego gwizdka zagrał w meczu drugiej rundy ze Szwecją (1:0).
Mecz z drużyną spod znaku Trzech Koron, ostatni w jego reprezentacyjnej karierze, też pewnie zacząłby na ławce, gdyby nie pewien wyskok Musiała. Po spotkaniu z Włochami piłkarze dostali wolne do 23. Część z nich wybrała się na piwo do Murrhardt, a Musiał był w gronie piłkarzy, którzy potem się spóźnili do hotelu. Tak o tym opowiadał po latach.
Początkowo Górski chciał, by niesforny zawodnik od razu wracał do kraju, ale dał się przekonać piłkarzom i odsunął obrońcę tylko od meczu ze Szwecją. Gut wskoczył więc na jego miejsce.
Do zmian po małych aferach był zresztą przyzwyczajony. Dwa lata wcześniej na igrzyskach w Monachium podczas meczu z ZSRR trener chciał go zdjąć z boiska już po godzinie gry, by wprowadzić ofensywnego pomocnika, ale zmiana nastąpiła dopiero dziesięć minut później. Wszystko przez awanturę za linią boczną boiska. Andrzej Jarosik, który miał go zastąpić, odmówił wejścia na murawę (według różnych wersji albo nie czuł się na siłach, albo był obrażony rolą rezerwowego), i trzeba było trochę poczekać, aż rozgrzeje się kolejny kandydat do gry Zygfryd Szołtysik.
Na szczęście tego typu problemy nie przeszkodziły świętować biało-czerwonym sukcesu ani na olimpiadzie, ani na mistrzostwach świata.
Bohaterowie mistrzostw świata w RFN podczas uroczystości wręczenia odznaczeń państwowych. Od prawej: Kazimierz Kmiecik, Zbigniew Gut, Lesław Ćmikiewicz i Adam Musiał oraz prezes PZPN Jan Maj.
Po powrocie z turnieju w RFN zmienił barwy klubowe i przeniósł się do poznańskiego Lecha. Pod koniec lat 70. wyjechał do Francji, gdzie grał w kilku paryskich klubach, najdłużej w Red Star. Karierę zakończył w 1987 roku w małym alpejskim klubie Saint-Jean de Maurienne. Potem zamieszkał pod Grenoble, gdzie pracował jako urzędnik merostwa. Zmarł w wieku 61 lat.