Na świat przyszedł w Katowicach, 17 listopada 1952 roku, ale dzieciństwo spędził w niewielkich Lędzinach nieopodal Tychów. To tam, kiedy chodził jeszcze do podstawówki, zapisał się na piłkarskie treningi. W juniorach miejscowego Górnika robił szybkie postępy i już w 1968 roku został wypatrzony przez działaczy innego klubu o tej samej nazwie – tego wielkiego, wówczas ośmiokrotnego mistrza Polski z Zabrza.
Miał wtedy szesnaście lat i jeszcze nie był pewien, czy futbol jest jego powołaniem. Rodzice nalegali, by zdobył jakiś fach, który pozwoli mu zarabiać na życie, więc poszedł do zawodówki i uczył się na ślusarza. Po szkole pilnie trenował i po dwóch sezonach wreszcie został włączony do drużyny seniorów. Zadebiutował w ekstraklasie w czerwcu 1970 roku w Opolu. Nie był to miły dzień dla zabrzan. Górnik niespodziewanie przegrał z Odrą aż 0:4, a Ogaza pojawił się na boisku na ostatnie pół godziny gry. Zmienił Alfreda Olka.
To był jego pierwszy i… ostatni występ w barwach ekipy z Roosevelta. W drużynie wtedy aż roiło się od znakomitych napastników, z Włodzimierzem Lubańskim, Janem Banasiem i Władysławem Szaryńskim na czele, więc młodemu chłopakowi z Lędzin trudno było przebić się do składu. Po sezonie węgierski trener Ferenc Szusza poradził mu, żeby pogadał z działaczami Szombierek. Tam mógł liczyć na regularne występy i tym samym rozwój kariery. „Ograsz się w ekstraklasie, nabierzesz ciała, okrzepniesz, poprawisz szybkość, to do nas wrócisz” – miał usłyszeć. Nie wrócił nigdy.