SAMOKRYTYKA U TRZCIONKI
W Ruchu przez lata pełnił funkcję kapitana. W 1967 roku nieoczekiwanie popadł jednak w konflikt z wszechmocnym prezesem klubu, a jednocześnie ówczesnym wiceministrem hutnictwa Ryszardem Trzcionką. Działacz, który wcześniej wiele razy podkreślał zasługi Łyski dla Niebieskich, wściekł się po przegranym 0:1 ligowym meczu z Cracovią i oskarżył go o sprzedanie spotkania. Jedyna bramka padła bowiem z karnego, po faulu lewego obrońcy na Krzysztofie Hausnerze.
Sprawa była mocno dęta, bo Pasy nie miały już szans na utrzymanie w ekstraklasie i zdobycie dwóch punktów niewiele im dało. Prezes potrzebował jednak kozła ofiarnego, na którego zrzuci winę za przegrany wyścig o mistrzostwo Polski. Padło na kapitana. Łysko został odsunięty od drużyny, a działacze skierowali do PZPN pismo z żądaniem zawieszenia go na trzy lata w prawach zawodnika. Jego kopię wręczyli mu osobiście tuż po zakończeniu sezonu. „To pismo do dziś trzymam w domu na pamiątkę. Teraz śmiać mi się chce, jak je czytam. Wtedy jednak nie było mu do śmiechu. Nachodziłem się do Trzcionki, musiałem złożyć samokrytykę. W końcu zrozumiał swój błąd, wycofał wniosek o dyskwalifikację i łaskawie zezwolił mi na grę w innym klubie” – wspominał po latach.