Belgowie wpuścili mnie na lotnisko bez odprawy celnej, prosto na płytę. Było już po pierwszej w nocy. Gdy wysiadłem w części przeznaczonej dla samolotów prywatnych, okazało się, że stoi tam ich ponad czterysta. Nikt nie potrafił powiedzieć, który czeka na mnie. (…) Miałem szczęście, bo chyba za dwunastym razem trafiłem na właściwy. (…) Około godziny szóstej rano dolecieliśmy do Pizy. (…) W położonym obok lotniska hotelu przespałem się trzy godziny i z powrotem do samolotu. (…) O drugiej byłem już w Tiranie. Po piętnastu minutach w hotelu.