Jakub Błaszczykowski i Petru RacuJakub Błaszczykowski i Petru Racu
KronikiOsobliwości meczów z Mołdawią
Osobliwości meczów z Mołdawią
Autor: Norbert Bandurski
Data dodania: 17.06.2023
FOT. CYFRASPORTFOT. CYFRASPORT

Z czym przeciętnemu kibicowi reprezentacji Polski kojarzą się mecze z Mołdawią? U wielu fanów może nie być absolutnie żadnych konotacji ze spotkaniami przeciwko tej drużynie. Nie ma się czemu dziwić, bo starcia z Mołdawianami przypadały raczej na słabsze momenty w historii biało-czerwonych, a poza tym nie były zbyt ekscytującymi widowiskami. Pod wieloma względami bywały jednak wyjątkowe i nietypowe.

Brak silnych skojarzeń z meczów przeciwko temu rywalowi po części wynika z faktu, że historia meczów między Polską a Mołdawią jest relatywnie krótka. Kraj ze stolicą w Kiszyniowie dopiero w 1991 roku uzyskał niepodległość, a jego reprezentacja piłkarska pierwszy oficjalny mecz rozegrała blisko trzy lata później. Między innymi z tego faktu wynika niewielka liczba meczów biało-czerwonych z Mołdawią. Takich starć było sześć, a więc sześciokrotnie mniej niż spotkań z Rumunami, z którymi Polacy mierzyli się najczęściej w historii.

Ulubiona „ofiara” Błaszczykowskiego

Spotkania z Mołdawią na pewno korzystnie może wspominać bohater ostatniego meczu z Niemcami, podczas którego został uroczyście pożegnany – Jakub Błaszczykowski. Były już pomocnik reprezentacji Polski dość sprawiedliwie „obdzielał” przeciwników strzelanymi im golami, a 21 bramek w narodowych barwach zdobył przeciwko aż 19 drużynom. Tylko Rosji i właśnie Mołdawii strzelił więcej niż jednego gola.

Szczególnie udane dla Błaszczykowskiego było spotkanie z Mołdawią 11 września 2012. Reprezentacja Polski była w trudnym momencie, zaraz po nieudanych (pod względem sportowym) mistrzostwach Europy oraz kilka tygodni po wstydliwej porażce w sparingu z Estonią. Atmosfera wokół kadry była kiepska, bo do kiepskich wyników doliczyć należy jeszcze zawirowania związane z prawami do transmisji meczów kadry, w związku z czym kibice nie mogli obejrzeć w telewizji meczu z Czarnogórą, który odbył się cztery dni przed starciem z Mołdawią.

1:0 J. Błaszczykowski z karnego, po faulu na Ł. Piszczku

W tak ponurej atmosferze, w obecności zaledwie 26 tysięcy widzów na stadionie we Wrocławiu, zespół starał się o pierwsze zwycięstwo pod wodzą selekcjonera Waldemara Fornalika. Udało się to w dużej mierze za sprawą Błaszczykowskiego. Najpierw występujący wówczas w Borussii Dortmund pomocnik wykorzystał rzut karny wywalczony przez Łukasza Piszczka, a w końcówce spotkania doskonale dośrodkował na głowę Jakuba Wawrzyniaka, który ustalił wynik spotkania na 2:0. „Błaszczykowski w reprezentacji jest zawodnikiem starającym się brać odpowiedzialność za grę na własne braki i przekłada się to na konkrety. W tej chwili to na boisku fundamentalna postać tej drużyny, nie tylko dlatego, że jest kapitanem i gra na co dzień dla mistrza Niemiec” – napisał Przemysław Pawlak w relacji dla „Piłki Nożnej”.

Choć biało-czerwoni nie byli po ograniu Mołdawian zbytnio chwaleni, bo zagrali dość przeciętnie, to zwycięstwo mogło być bardziej okazałe, ale sędziowie nie uznali goli Marcina Wasilewskiego i Łukasza Piszczka. W obu sytuacjach udział znów miał Błaszczykowski. Przy pierwszej dośrodkował z rzutu rożnego na głowę Kamila Glika, który zgrał piłkę do będącego na spalonym Wasilewskiego, a za drugim razem wyłożył piłkę Piszczkowi. Sędzia odgwizdał jednak pozycję spaloną Błaszczykowskiego, choć telewizyjne powtórki pozostawiają sporo wątpliwości co do słuszności tej decyzji.

Nieuznany gol Ł. Piszczka, J. Błaszczykowski na spalonym

Drugiego gola Mołdawii strzelił Błaszczykowski w rewanżowym meczu eliminacji mistrzostw świata. Już w szóstej minucie wykorzystał świetne dogranie Roberta Lewandowskiego i wygrał pojedynek z bramkarzem przeciwników. Nie był to jednak dobry mecz dla Polaków, bo remis 1:1 drastycznie ograniczył ich szanse choćby na grę w barażach o awans do turnieju. „Kicha w Kiszyniowie” – tak zatytułował relację ze spotkania serwis 90minut.pl. „Remis 1:1 z Mołdawią jest jak porażka” – zaznaczał z kolei „Przegląd Sportowy”.

– Potwierdziła się nasza bolączka, czyli nie najlepsza gra w defensywie. Straciliśmy bramkę „z niczego” (…). Gdybyśmy do przerwy prowadzili, a tak powinno być, to moglibyśmy zmodyfikować taktykę [co pomogłoby wygrać mecz] – tłumaczył po spotkaniu rozgoryczony Waldemar Fornalik, który musiał mierzyć się z pytaniami dziennikarzy o dymisję.

Nawet Pele nie pomógł

Takich dylematów nie miał Ion Caras, legenda Zimbru Kiszyniów i pierwszy w historii selekcjoner reprezentacji Mołdawii. W latach 2012-2014 już po raz trzeci pracował z rodzimą kadrą. Może on być poniekąd również symbolem meczów Polska – Mołdawia. Dotąd bowiem odbył się tylko jeden mecz, w którym to nie Caras był trenerem naszych rywali. Dla porównania, Fernando Santos będzie już szóstym szkoleniowcem, który zmierzy się z Mołdawią jako selekcjoner reprezentacji Polski.

Jedynym trenerem oprócz Carasa, który jako selekcjoner Mołdawian rywalizował z Polską, jest Gavril Pele Balint. Tak, drugie imię wielokrotnego reprezentanta Rumunii (i m.in. zdobywcy Pucharu Europy z 1986 roku) nie jest pomyłką. Ojciec Balinta był jednak wielkim fanem „króla futbolu” z Brazylii i na jego cześć nazwał syna. 

Gdyby jednak Pelé oglądał mecz Polska – Mołdawia z 6 lutego 2011, to mało realne jest, by dotrwał przed telewizorem do końcowego gwizdka sędziego. Spotkanie rozegrane zostało w Vila Real de Santo António na południu Portugalii i kończyło zgrupowanie biało-czerwonych dla zawodników występujących w Polsce. Trener Franciszek Smuda nie mógł więc skorzystać z wielu regularnych reprezentantów. Dość powiedzieć, że w kadrze meczowej Polaków nie było choćby jednego zawodnika, który strzelił wcześniej gola w narodowych barwach.

0:1 D. Plizga po fatalnym błędzie S. Namaşco

Eksperymentalny skład w spotkaniu rozgrywanym na początku lutego, gdy zawodnicy byli w trakcie przygotowań do rundy wiosennej w Ekstraklasie, okrutnie męczył się ze słabymi Mołdawianami. W odniesieniu zwycięstwa pomógł mu jednak Stanislav Namașco, który fatalnie pomylił się przy strzale Dawida Plizgi. Mołdawski bramkarz nieudolnie próbował złapać piłkę i ostatecznie przepuścił ją między rękami oraz nogami do siatki.

Ostatni taki mecz w historii

W równie nietypowym składzie biało-czerwoni rozegrali ostatnie, jak dotąd, spotkanie z Mołdawią. 20 lutego 2014, koniec zgrupowania w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, na które selekcjoner Adam Nawałka mógł zabrać tylko zawodników z polskich klubów. Od początku nie zanosiło się więc na widowisko, które zapisze się w annałach naszej piłki. „Puste trybuny, lichy rywal, piłkarze wyłącznie z polskiej ligi i to wcale nie najlepsi. Trudno czymś takim się emocjonować i udawać, że ma duże znaczenie” – pisał Antoni Bugajski w „Przeglądzie Sportowym”. Emocji może nie było wyjątkowo dużo, ale Polacy zwyciężyli 1:0.

Gra przeciwko Mołdawii zapadła na pewno w pamięć kilku zawodnikom. Dla Michała Miśkiewicza i Wojciecha Golli był to debiut w narodowych barwach, a Karol Linetty, Michał Masłowski, Maciej Wilusz, Igor Lewczuk oraz Mateusz Zachara wystąpili zaledwie po raz drugi. Dla dwóch ostatnich były to również ostatnie minuty w meczach reprezentacji Polski.

Mecz w obecności garstki widzów na trybunach Zayed Sports City Stadium w Abu Zabi okazał się również pożegnaniem z kadrą Pawła Brożka. Było jednak dość nietypowe, bo dziewiątą bramkę w drużynie narodowej zdobył… udem. „Ale fart!” – skwitował po chwili strzelec jedynego gola.

1:0 P. Brożek zdobywa bramkę... udem

To starcie z Mołdawianami było historyczne z jeszcze jednego powodu. Stanowiło kres zimowych zgrupowań reprezentacji Polski poza oficjalnymi terminami FIFA, które często były deprecjonowane i nawet wyśmiewane przez kibiców czy dziennikarzy, którzy rozgrywane wówczas sparingi nazywali meczami typu „hotel na hotel”. Od meczu z Mołdawią w 2014 roku Polska już nigdy nie rozegrała spotkania bez zawodników zagranicznych klubów w składzie. Był to również ostatni dotąd mecz biało-czerwonych w styczniu (nigdy później nie grali też w lutym).

Gol przyszłego selekcjonera

Spacer po historii meczów Polski z Mołdawią kończymy tam, gdzie się ona rozpoczęła, czyli na dwumeczu w eliminacjach mistrzostw świata 1998. Po raz pierwszy obie reprezentacje spotkały się 10 listopada 1996 w Katowicach. Był to niespodziewanie ciężki dla biało-czerwonych bój z drużyną, która rozgrywała dopiero 28. mecz w historii. Dla zespołu prowadzonego przez Antoniego Piechniczka miała to być doskonała okazja do poprawy nastrojów i przerwania fatalnej serii 13 spotkań bez zwycięstwa. 

Przełamanie wydawało się dziecinnie proste, bo drużyna Mołdawii zgodnie była uważana za najsłabszy zespół w grupie 2. A jednak polscy kibice drżeli o zwycięstwo do ostatnich sekund. Gol szybko strzelony przez Henryka Bałuszyńskiego rozbudził apetyt na wysoką wygraną, lecz potem nie było już tak dobrze. Emocje sięgnęły zenitu w końcówce, gdy sędzia podyktował dwa karne – sprawiedliwie po jednym dla każdej z ekip. Outsider był bliski sprawienia sensacji, ale na szczęście dla nas nie zdobył wyrównującej bramki i przegrał 1:2.

Skrót meczu

Mecz w Katowicach pamięta zapewne Serghei Cleşcenco, aktualny selekcjoner reprezentacji Mołdawii. To on strzelił gola na 2:1, z powodu którego ostatnie minuty meczu były bardzo nerwowe. Ówczesna gwiazda mołdawskiej piłki rozegrała pełne spotkanie również rok później, w rewanżowej potyczce w Kiszyniowie. Tam jednak Polacy nie pozostawali rywalom żadnych złudzeń i zwyciężyli 3:0. Wszystkie gole strzelił Andrzej Juskowiak. Był to dopiero pierwszy hat-trick biało-czerwonych od pamiętnego wyczynu Zbigniewa Bońka z meczu przeciwko Belgii w mistrzostwach świata 1982.

Juskowiak w Kiszyniowie błyszczał, zdobył bramki i lewą, i prawą nogą, a media zwracały uwagę, że w reprezentacji radzi sobie znacznie lepiej niż w klubie. – Bardzo się cieszę, że strzeliłem aż trzy gole. Ostatni raz udało mi się to na igrzyskach olimpijskich w Barcelonie. Przy drugiej bramce bardzo pomógł mi Wojtek Kowalczyk, a przy trzeciej – Jurek Brzęczek. Dlaczego nie strzelam goli w Borussii Mönchengladbach? Dlatego, że nie mam takich podań, jak to Brzęczka – stwierdził po meczu napastnik reprezentacji Polski.

0:3 Gol A. Juskowiaka, asysta J. Brzęczka

Po tym spotkaniu w zespole biało-czerwonych nastroje były doskonałe. Szans na awans na mundial nie było już dawno, ale odkąd selekcjonerem został Wójcik, to Polacy tylko wygrywali. Zupełnie odwrotnie było u Mołdawian, dla których była to jedenasta porażka w 12 kolejnych spotkaniach (w tym czasie zdołali pokonać Indonezję 2:1). „Mniej przejmowali się tym meczem szefowie mołdawskiej federacji. Obiecali piłkarzom za zwycięstwo tylko 10 tysięcy dolarów do podziału. To była kara za słabe występy w eliminacjach” – zauważał Dariusz Kurowski, reporter „Piłki Nożnej”.

W nadchodzącym spotkaniu wynik 3:0 dla Polski ponownie nie byłby żadną sensacją, choć oba zespoły są silniejsze niż 26 lat temu. Historia pokazała jednak, że mecze biało-czerwonych z Mołdawianami są zazwyczaj wymagające dla zawodników i niezbyt atrakcyjne dla widzów.

Historia meczów Polska – Mołdawia

10 listopada 1996, Katowice
Polska – Mołdawia 2:1 (el. MŚ 1998)

7 października 1997, Kiszyniów
Mołdawia – Polska 0:3 (el. MŚ 1998)

6 lutego 2011, Vila Real de Santo António
Mołdawia – Polska 0:1 (mecz towarzyski)

11 września 2012, Wrocław
Polska – Mołdawia 2:0 (el. MŚ 2014)

7 czerwca 2013, Kiszyniów
Mołdawia – Polska 1:1 (el. MŚ 2014)

20 stycznia 2014, Abu Zabi
Polska – Mołdawia 1:0 (mecz towarzyski)
 

Bilans meczów Polska - MołdawiaBilans meczów Polska - Mołdawia