Andrzej FischerAndrzej Fischer
KronikiNogi jak u tancerki, a na szyi mundialowe srebro
Nogi jak u tancerki, a na szyi mundialowe srebro
Autor: Norbert Bandurski
Data dodania: 15.01.2024
FOT. PAPFOT. PAP

Andrzej Fischer nie spełnił wszystkich oczekiwań ekspertów, bo spodziewano się, że może regularnie grać w reprezentacji Polski. Później popadł zaś w zapomnienie. Nic jednak nie odbierze byłemu bramkarzowi Lecha Poznań i Górnika Zabrze trzeciego miejsca w mistrzostwach świata 1974, do których miał być nawet przymierzany w roli podstawowego zawodnika. 15 stycznia Andrzej Fischer skończyłby 72 lata.

Choć jednym z bohaterów mistrzostw świata 1974 był Jan Tomaszewski, to na turniej w Niemczech Zachodnich trener Kazimierz Górski zabrał trzech bramkarzy. Oprócz Tomaszewskiego byli to Andrzej Fisher i Zygmunt Kalinowski. Obaj mieli za sobą świetny sezon, w którym grali regularnie i świetnie spisywali się w rozgrywkach klubowych. Tomaszewskiego zaś trapiły problemy zdrowotne i walczył z czasem, by zdążyć na mundial. W kadrze zresztą nie występował od października 1973 i słynnego meczu na Wembley.

O zastąpienie Tomaszewskiego w bramce reprezentacji Polski rywalizowali zatem Fischer z Kalinowskim. Piłkarze Górnika Zabrze oraz Śląska Wrocław byli w świetnej dyspozycji, więc Kazimierz Górski i Hubert Kostka, który przygotowywał bramkarzy do gry w mistrzostwach świata, mieli poważny zgryz.

Moim głównym zadaniem były indywidualne treningi z Jasiem Tomaszewskim. Dwaj pozostali bramkarze grali pełny sezon, więc z nimi nie było problemu, a „Tomek” ze względu na kontuzję, miał dłuższą przerwę. Narzuciłem ostry rygor. To była katorżnicza praca. Niektórzy pytali czy nie przesadzam, ale ja już po kilku dniach wiedziałem, że Tomaszewski będzie mógł być pierwszym bramkarzem. Powiedziałem o tym trenerowi. Kazio Górski się ucieszył, bo tak właśnie typował.

Hubert Kostka
Wypowiedź umieszczona w książce „Mundial ‘74. Dogrywka” Karoliny Apiecionek

Kto broniłby bramki Polaków, gdyby Tomaszewski nie wydobrzał? Wiosenne sparingi pokazywały, że… nie wiadomo. Pod nieobecność bramkarza ŁKS-u Zygmunt Kalinowski i Andrzej Fischer rozegrali po półtora meczu. Niełatwo było więc orzec, kto był bliżej zastąpienia Tomaszewskiego, który miał jednak na ten temat pewną teorię. Wiązała się ona z błędem administracyjnym, w wyniku którego podczas turnieju w Niemczech polscy bramkarze mieli przypisane numery od 1 do 3, obrońcom przydzielono stroje z numerami 4-10, pomocnicy występowali z liczbami od 11 do 15, a pozostałe numery do 22 mieli napastnicy.

To był wyścig z czasem. Miałem kontuzję lewego kolana, sprawy przeciążeniowe, ponaciągane ścięgna. Sezon ligowy się kończył, a ja musiałem się leczyć i rehabilitować w Ciechocinku. Kadra grała spotkania towarzyskie beze mnie. Zasuwałem w pocie czoła i formę fizyczną odbudowałem, lecz zabrakło mi gry w paru meczach. Liczyłem się z tym, że na mistrzostwach będę rezerwowym. W mundialowej kadrze przyznano mi bluzę z numerem „2”. To nie był przypadek. „Jedynkę” miał Andrzej Fischer z Górnika, a „trójkę” Zyga Kalinowski ze Śląska. Nie chodziło więc o kolejność alfabetyczną.

Jan Tomaszewski
Fragment wywiadu Antoniego Bugajskiego opublikowanego 9 kwietnia 2020 r. w „Przeglądzie Sportowym”
reprezentacja Polski na MŚ 1974reprezentacja Polski na MŚ 1974
FOT. EAST NEWS

Kadra reprezentacji Polski na mistrzostwa świata w 1974 roku. Zdjęcie zrobiono podczas zgrupowania w Zakopanem. Andrzej Fischer stoi drugi od prawej w pierwszym rzędzie.  

Z przypuszczeń Tomaszewskiego wynika więc, że to Fischer miał większe szanse, by zagrać na mundialu. Faktem jednak jest, że w trakcie turnieju na ławce rezerwowych zasiadali czasem Kalinowski, a czasem Fischer, który znalazł się w kadrze meczowej choćby na spotkanie z Brazylią o trzecie miejsce.

Urodzony 15 stycznia 1952 roku w Swarzędzu Andrzej Fischer w mistrzostwach świata więc nie zagrał, ale jest pełnoprawnym srebrnym medalistą mundialu (wówczas za drugie miejsce przyznawano pozłacane medale, za trzecie – srebrne, a za czwartą pozycję wręczano brązowe krążki). Był wtedy w szczytowym momencie kariery. Wiosną zadebiutował w reprezentacji Polski w przegranym 1:2 meczu towarzyskim z Haiti (w tym spotkaniu grała nasza „młodzieżówka”, ale po latach mecz został uznany za oficjalne starcie pierwszej reprezentacji biało-czerwonych), wyszedł również w podstawowym składzie na zwycięskie (2:0) spotkanie z Grekami w Warszawie. Były to, jak się okazało, jedyne mecze wychowanka Unii Swarzędz w seniorskiej drużynie narodowej (więcej zaliczył w kadrach juniorskich), choć wydawało się, że będzie inaczej. „Wspaniały refleks i równie wspaniałe perspektywy, najgroźniejszy konkurent Jana Tomaszewskiego (...). Jest jednak zawodnikiem bardzo utalentowanym, o refleksie na miarę niezapomnianego Edwarda Szymkowiaka” – pisali o nim Maciej Biega i Krzysztof Wągrodzki w publikacji „Srebrna piłka”. 

W reprezentacji Polski Fischerowi najbliżej było do kolegów z Górnika Zabrze. Podczas zgrupowań mieszkał w pokoju z Jerzym Gorgoniem, z którym w czasie wolnym chętnie rywalizował w pojedynkach pingpongowych. Lubił również dobrą zabawę. Na zakończenie obozu w Zakopanem przed wylotem do Niemiec na mistrzostwa świata biało-czerwoni uczestniczyli w bankiecie, na który wstęp mieli także przedstawiciele mediów. – Dziennikarze napisali potem, że Tomaszewski i ja mamy ładniejsze nogi niż niejedna tancerka – śmiał się Fischer w rozmowie z Karoliną Apiecionek na potrzeby książki „Mundial ‘74. Dogrywka”.

Rok 1974 to również czas, w którym wychowanek Unii Swarzędz potwierdzał swoją ogromną klasę na ligowych boiskach. Wcześniej grał w Olimpii Poznań, z której chciał odejść do Pogoni Szczecin. Trenował z zespołem Portowców przez rok od lata 1970 roku.

Przychodząc do Pogoni zabrałem ze sobą Andrzeja Fischera, ponieważ szefowie zapytali mnie, czy znam młodego i obiecującego bramkarza. Powiedziałem, że jest taki. Było nas więc dwóch, a w Szczecinie grał już od kilku miesięcy Romek [Jakóbczak].

Włodzimierz Wojciechowski
Wypowiedź trzykrotnego reprezentanta Polski zamieszczona w książce „70 niezwykłych historii na 70-lecie Pogoni Szczecin” Krzysztofa Uflanda, Jakuba Bohuna, Tomasza Smotera oraz Jakub Żelepienia.

Fischer nie doczekał się jednak debiutu w Pogoni, bo Olimpia nie godziła się na stratę zawodnika. W tamtych czasach koniec kontraktu nie oznaczał, że piłkarz może przejść do dowolnego innego klubu. Fischer wrócił więc do gry dopiero po kilkunastu miesiącach, gdy wraz z Włodzimierzem Wojciechowskim i Romanem Jakóbczakiem odszedł z Pogoni do Lecha Poznań. W Szczecinie działacze mieli pretensje o ich transfery, więc wystarali się o półroczną dyskwalifikację dla dwóch ostatnich. Fischer z kolei i tak nie był formalnie jej piłkarzem. Olimpia zaś w końcu zgodziła się na jego odejście, więc po wielomiesięcznych przepychankach mógł powrócić na boisko w barwach Lecha.

Z Kolejorzem Fischer awansował do I ligi (czyli najwyższej klasy rozgrywkowej), a tam spisywał się na tyle dobrze, że latem 1973 roku został bramkarzem Górnika Zabrze. Był to już wprawdzie schyłek wielkiego zespołu, który zostawał mistrzem Polski w 10 z 17 wcześniejszych sezonów, ale będący absolwentem technikum samochodowego Fischer zdołał jeszcze zdobyć ze śląskim zespołem tytuł wicemistrza kraju. Zagrał też w dwumeczu z Partizanem Belgrad (2:2 i 0:3) w Pucharze UEFA 1974/75 oraz w rywalizacji z Aston Villą (1:1) w Pucharze UEFA 1977/78.

Z Górnika Fischer odszedł po spadku zespołu z I ligi (1977/78). Następne lata spędził w GKS-ie Żory, a następnie wyjechał do Niemiec. Występował w SVA Bockum-Hövel 1920/37 oraz VfR Aalen i osiadł w tym kraju na stałe.

Andrzej Fischer zmarł w Niemczech 22 listopada 2018 roku. Miał 66 lat.