Polska - Holandia (14.09.1975)Polska - Holandia (14.09.1975)
KronikiNasz najlepszy
Nasz najlepszy
Autor: Rafał Byrski
Data dodania: 9.09.2021
FOT. PAPFOT. PAP

Z meczem jest jak z filmem. Są takie, które przechodzą do historii i stają się klasykami. Są też takie, o których zapominamy tuż po jego zakończeniu albo zniesmaczeni wychodzimy jeszcze w czasie jego trwania. Zwycięstwo nad Holandią (4:1) w cuglach wygrywa plebiscyty na najlepszy mecz reprezentacji Polski w całej jej historii. Co decyduje o niezwykłości piłkarskiego widowiska? Klasa drużyn, wielkie indywidualności, ranga spotkania, otoczka medialna i zainteresowanie kibiców. Wszystkie te składniki zostały idealnie dobrane 10 września 1975 roku.

Aby zrozumieć to, co wydarzyło się wtedy na Stadionie Śląskim w Chorzowie, trzeba cofnąć się o rok. Polska i Holandia były rewelacją mistrzostw świata w Niemczech. Zachwycały ofensywną i widowiskową grą, znakomitym wyszkoleniem technicznym i wielkimi indywidualnościami. To Holendrzy wprowadzili na światowe salony pojęcie „futbolu totalnego”, w którym cała drużyna broni się i cała atakuje. Zespół Kazimierza Górskiego także grał w taki sposób. Słynny przed laty piłkarz Realu Madryt Alfredo di Stefano uważał, że to Polacy i Holendrzy bardziej zasłużyli na występ w finale mundialu niż reprezentacja gospodarzy.  Stało się inaczej, ale los sprawił, że biało-czerwoni i pomarańczowi znaleźli się w jednej grupie eliminacji mistrzostw Europy.

Spotkanie w Chorzowie zapowiadano jako starcie drugiej drużyny świata z trzecią, ale także Kazimierza Deyny z Johanem Cruyffem. O Polaku francuskie media pisały „Le General” i to oddawało jego rolę na boisku. Poza nim Deyna był małomówny, skryty i wycofany. W przeciwieństwie do Holendra. Cruyff miał status gwiazdy, kapitana, menedżera, a nawet… trenera. Nie było tajemnicą, że to on często ustalał skład. Wykłócał się nawet o premię. W czasie mistrzostw świata w Niemczech walczył o dodatkowe pieniądze dla Ruuda Krola za jego samobójczą bramkę w meczu z Bułgarią (4:1). Cruyff postawił na swoim i Krol dostał premię. W Chorzowie selekcjonerem Oranje był Georg Knobel, pogardliwie nazywany przez holenderskich dziennikarzy „Yes, mister Cruyff”. On, w przeciwieństwie do swojego poprzednika Rinusa Michelsa, zgadzał się na wszystkie fanaberie „boskiego Johana”.

Polska - Holandia (14.09.1975)Polska - Holandia (14.09.1975)
FOT. PAP

Czas na przerwę. Do szatni schodzą, od lewej: Antoni Szymanowski, Mirosław Bulzacki i Robert Gadocha.

Już przed meczem Śląski kipiał i wrzał. To wtedy znany dziennikarz TVP Tomasz Hopfer razem z kompozytorem Włodzimierzem Korczem uczyli  kibiców na stadionie nowej piosenki. Słowa nie były skomplikowane, ale szybko się przyjęły: „Polska gola, Polska gola, taka jest kibiców wola!”.

Hopfer wspominał, że gdy wtedy wyszedł na murawę, ugięły się pod nim nogi. Ryk osiemdziesięciu pięciu tysięcy gardeł obezwładniał. Tak samo czuli się Holendrzy. To oni nazwali później Stadion Śląski Kotłem Czarownic, na którym „zapominasz nie tylko jak gra się w piłkę, ale jak się nazywasz”.

Polska - Holandia (14.09.1975)Polska - Holandia (14.09.1975)
FOT. PAP

Ławka rezerwowych reprezentacji Polski, od lewej: Lesław Ćmikiewicz, Henryk Loska, Jan Karwecki, Janusz Garlicki, Kazimierz Górski, Andrzej Strejlau.

Górski postawił niemal w całości na „Srebrną Drużynę” z niemieckiego mundialu. Dokonał z konieczności tylko dwóch zmian. Zawieszonego dyscyplinarnie Jerzego Gorgonia zastąpił na środku obrony Mirosław Bulzacki, a kurującego się po wypadku samochodowym Adama Musiała – Henryk Wawrowski. Knobel musiał bardziej rotować składem, bo z finałowego meczu MŚ z Niemcami (1:2) została tylko szóstka: Wim Suurbier, Ruud Krol, Wim Jansen, Wim van Hanegem, Johan Neeskens i Johan Cruyff.  
Spodziewano się twardej i wyrównanej walki, a skończyło się pogromem.  Polacy grali jak w transie, Holendrzy wręcz przeciwnie. Grzegorz Lato, Robert Gadocha i dwukrotnie Andrzej Szarmach strzelali jak na treningu. Rozbici goście odpowiedzieli tylko trafieniem René van de Kerkhofa.

Pilnowanie Johana Cruyffa należało do moich zadań specjalnych. W trzech meczach dostałem takie zlecenie od Kazimierza Górskiego i najważniejsze, że Holender nie strzelił gola. A mówimy o najlepszym piłkarzu świata. [...] W Chorzowie także kryłem Cruyffa i znowu nic nie strzelił, choć trzeba mu oddać, że miał piękną asystę przy honorowym trafieniu.
Mirosław Bulzacki, 23-krotny reprezentant Polski (1973-75)
„Przegląd Sportowy”, 27 grudnia 2018 r.

To był ostatni wielki mecz drużyny Górskiego. Zespół Trenera Tysiąclecia już nigdy nie zbliżył się do tego poziomu.

ZOBACZ STRONĘ MECZU