Piechniczek zerwał z tym schematycznym myśleniem, a tuż przed meczem zirytowany Lato pytał dziennikarzy: „Czy ktoś myśli, że jak wyjechałem do Lokeren, to przestałem być Polakiem?”. I uciął dyskusję w tej sprawie.
W meczu z NRD nikt nie spodziewał się fajerwerków. Selekcjoner gości Georg Buschner nie ukrywał, że przyjechał po 0:0. I tak ustawił zespół. Zresztą taka taktyka sprawdziła mu się dwa lata wcześniej. Wtedy, także na Śląskim, tyle że w eliminacjach ME, biało-czerwoni bezskutecznie próbowali skruszyć niemiecki mur. Skończyło się remisem 1:1.
Zapobiegliwy Buschner przydzielił naszym napastnikom indywidualnych opiekunów. Za Latą biegał Riediger, za Smolarkiem – Strozniak, a za Iwanem – Kurbjuweit. W przerwie, przy bezbramkowym remisie, Piechniczek apelował o szybszą grę skrzydłami i szybsze pozbywanie się piłki przez zawodników grających z tyłu. Zawodnicy wzięli sobie te uwagi do serca. A właściwie do nóg i głów. Głowa, a dokładnie dwie „główki”, okazały się decydujące w 56. minucie.