Można pomylić zawodników. Można nie zauważyć gola. Można nie zorientować się, że jeden z piłkarzy dostał czerwoną kartkę i z tego powodu zszedł boiska. Ale czy można pomylić dwie rywalizujące drużyny? I z tą nieświadomością komentować mecz? Wydaje się to mało realne, ale… tak się tylko wydaje. Historia bowiem zna i taki przypadek. Dotyczył on znanego w latach 70. komentatora Telewizji Polskiej Stefana Rzeszota (na zdjęciu z angielską gazetą wydaną tuż po meczu z Polską na Wembley w 1973 roku).
Sytuacja miała miejsce 6 października 1975 roku. Na stadionie w Kijowie w meczu o Superpuchar Europy zagrały miejscowe Dynamo i Bayern Monachium. Drużyna z ówczesnego Związku Radzieckiego była właściwie równoznaczna z reprezentacją Kraju Rad. Z kolei Bayern był wtedy uważany za najlepszą klubową drużynę świata. W bramce Sepp Maier, w obronie Franz Beckenbauer i Georg Schwarzenbeck, w ataku Karl-Heinz Rummenigge. Słowem piłkarze utytułowani, znani i…. rozpoznawalni. Ale nie dla komentatora TVP.
Stefan Rzeszot (pierwszy z lewej) jeszcze jako dziennikarz „Sportowca” wręcza w latach 60-tych nagrodę ufundowaną przez ten tygodnik młodym piłkarzom Legii Warszawa.
Rzeszot miał też pecha, bo w obu zespołach grali podobni do siebie zawodnicy.
Do dziś można znaleźć sprzeczne opinie na temat tego, ile czasu Rzeszot komentował to spotkanie w takiej nieświadomości. Czy tylko przez kilka czy kilkanaście minut? A może przez całą pierwszą połowę? Pamięć ludzka jest zawodna, a od tego wydarzenia minęło już prawie pół wieku. Stefan Rzeszot zmarł w 1987 roku. Dla wielu pokoleń, mimo tej słynnej wpadki, pozostał w pamięci jako świetny dziennikarz, prezenter i komentator. A jego ukochaną dyscypliną był hokej na lodzie.