Lech Poznań - Legia Warszawa 0:1 (02.05.2016)Lech Poznań - Legia Warszawa 0:1 (02.05.2016)
KronikiCuda, skandale i walka postu z karnawałem, czyli pucharowe TOP 10
Cuda, skandale i walka postu z karnawałem, czyli pucharowe TOP 10
Autor: Krzysztof Jaśniok
Data dodania: 1.08.2022
FOT. CYFRASPORTFOT. CYFRASPORT

Do tej pory odbyło się ich siedemdziesiąt siedem. Pierwszy miał miejsce w 1926 roku, ostatni 96 lat później. Większość z nich kończyła się w regulaminowym czasie, inne po dogrywce albo rzutach karnych. Były wśród nich takie, które dostarczyły niesamowitych emocji, i takie, o jakich nikt już nie pamięta. Finałowe mecze rozgrywek o Puchar Polski. Oto dziesięć najbardziej niezwykłych potyczek o to trofeum.

1952: Kolejarz Warszawa – CWKS Ib Warszawa 1:0

W koszmarnych czasach stalinizmu obalano wszystkie świętości, więc dostało się i nazwom klubów. Wyjaśniamy więc: Kolejarz to przedwojenna Polonia, a CWKS to Legia, a ściślej – jej rezerwy, bo pierwszy zespół odpadł z rozgrywek dużo wcześniej. Tamta edycja przeszła do historii z dwóch powodów. Po pierwsze: mecz finałowy odbył się trzy dni przed… Wigilią. Po drugie: ćwierćfinałowe starcie Budowlanych (Lechii) Gdańsk z Górnikiem (Szombierkami) Bytom trwało rekordowe 148 minut. Karnych wtedy nie strzelano, a w dogrywce obowiązywała zasada „złotego gola”. Zdobyli go Ślązacy, ledwie trzymając się na nogach.

Zdzisław Wesołowski Zdzisław Wesołowski
FOT. EAST NEWS

Zdzisław Wesołowski – to on zdobył jedyną bramkę w przedświątecznym finale Pucharu Polski roku 1952.

1965: Czarni Żagań – Górnik Zabrze 0:4

Ernest Pohl, Zygfryd Szołtysik, Stanisław Oślizło i Hubert Kostka kontra drużyna… czołgistów. Tak w skrócie można opisać finał, którego sensacyjnym uczestnikiem został lubuski trzecioligowiec. Amatorski klub z Żagania, mający w składzie głównie żołnierzy z miejscowego garnizonu, zrobił wtedy prawdziwą furorę, eliminując Polonię Bytom, Pogoń Szczecin, Wisłę Kraków i Łódzki KS. Zatrzymał ich dopiero Górnik. Ponieważ zabrzanie sięgnęli też po mistrzostwo, Czarni jako finalista mogli zagrać w Pucharze Zdobywców Pucharów. Nie zgodził się na to sam Władysław Gomułka. Bał się, że jeśli pancerni piłkarze wyjadą na Zachód, to już stamtąd nie wrócą.

Fragmenty meczu (bez komentarza)

1972: Górnik Zabrze – Legia Warszawa 5:2

Trzy miesiące przed pierwszym wielkim sukcesem polskiego futbolu, zdobyciem olimpijskiego złota w Monachium, na stadionie ŁKS-u zagrało kilku późniejszych medalistów. Wspomniani już Kostka i Szołtysik, ale też Kazimierz Deyna, Robert Gadocha, Lesław Ćmikiewicz, Jerzy Gorgoń, Zygmunt Anczok i przede wszystkim Włodzimierz Lubański. Ten ostatni miał swój wielki dzień. Strzelił cztery gole, a sposób, w jaki z rzutu wolnego pokonał Piotra Mowlika, ustalając wynik spotkania, do teraz robi wrażenie. Zdaniem wielu, to był finał wszech czasów. Wielkie, porywające starcie dwóch godnych siebie rywali. Na deskach znalazła się Legia.

Stanisław Oślizło i Włodzimierz LubańskiStanisław Oślizło i Włodzimierz Lubański
EAST NEWS

Stanisław Oślizło (po lewej) i Włodzimierz Lubański cieszą się ze zwycięstwa nad warszawską Legią. W 1972 roku Górnik Zabrze sięgnął po dublet, czyli zarówno po mistrzostwo, jak i Puchar Polski.

1982: Lech Poznań – Pogoń Szczecin 1:0

Nie ma to jak zagrać o puchar w samym środku stanu wojennego. Taka historia zdarzyła się piłkarzom Lecha i Pogoni, a o tym, że do konfrontacji dojdzie nie w Warszawie, tylko we Wrocławiu, dowiedzieli się… kilka dni przed meczem. Władze przestraszyły się manifestacji politycznych i tego, że kibole Legii zaczną polowanie na kiboli z Poznania. W ostatniej chwili przeniosły więc miejsce akcji na Dolny Śląsk. Chuliganów ze stolicy udało się spacyfikować. „Już na Dworcu Kaliskim w Łodzi stwierdzono, że nie wszyscy mają ważne bilety kolejowe i… trzeźwą głowę. Wrócili do domu” – relacjonowała redakcja „Piłki Nożnej”.

Materiał o meczu

1986: GKS Katowice – Górnik Zabrze 4:1

„Piłkarze obu drużyn stworzyli widowisko, jakiego już dawno nie widzieliśmy na krajowych boiskach. W tym spotkaniu było wszystko to, co jest pieprzem i solą piłki nożnej. Padło pięć efektownych bramek, rozegrano kilkadziesiąt świetnych akcji, piłka błyskawicznie przechodziła spod jednego pola karnego na drugie. Niespotykana dramaturgia meczu mogła zadowolić nawet najbardziej wybrednych koneserów futbolu” – entuzjazmował się Adam Barteczko z katowickiego „Sportu”. Mniej zachwycony przebiegiem meczu, a zwłaszcza jego wynikiem, był człowiek obsługujący stadionowy zegar na Śląskim. Chyba kibicował zabrzanom, bo do końca widniał na nim rezultat 2:1. Po drugim golu dla „GieKSy” pewnie się zeźlił i poszedł do domu.

Skrót meczu

1989: Legia Warszawa – Jagiellonia Białystok 5:2

„Pierwsi kibice Legii dotarli do Olsztyna o drugiej w nocy. Zamiast jednak szukać kwiatu paproci, miłośnicy CWKS poukładali się w miejskim parku i spokojnie... zasnęli. Jeden z olsztyńskich stróżów ładu i porządku tak to skomentował: »Noc taka ciepła, niech śpią, nic im się nie stanie...«” – takie smaczki opisali dziennikarze „Przeglądu Sportowego”. Na szczęście w dniu meczu nikogo już sen nie zmorzył. Niesamowita wymiana ciosów zakończyła się triumfem drużyny, którą wówczas po raz ostatni poprowadził Andrzej Strejlau. Trenera Legii nominowano wkrótce na selekcjonera reprezentacji Polski.

Wywiad ze Z. Kaczmarkiem i A. Strejlauem – rozmawia A. Zydorowicz, TVP

1992: Miedź Legnica – Górnik Zabrze 1:1, karne 4-3

„Jako ostatni do piłki podchodzi Wójcik, piłkarz rezerwowy. A jednak trener Jerzy Fiutowski jego wyznaczył do tej niesłychanie ważnej misji. Wójcik jest najmniej zmęczony i nie zawodzi. 4:3. Miedź Legnica zdobywa Puchar Polski! Koledzy rzucają się na szczęśliwego egzekutora i maltretują swojego bramkarza Płaczkiewicza. Ten ma niemal – nomen omen – łzy w oczach. Powtarza w kółko: »Chłopaki, to nieprawdopodobne. To niemożliwe!«” – można przeczytać w „Piłce Nożnej”. Wzruszenie było olbrzymie, bo w tym starciu Dawida z Goliatem nikt nie dawał szans na sukces drugoligowcom. Tymczasem stał się cud! W nagrodę jesienią 1992 roku drużyna z Legnicy mogła się zmierzyć w pucharach z samym AS Monaco.

Piłkarze Miedzi Legnica świętują zdobycie Pucharu Polski

1993: GKS Katowice – Ruch II Chorzów 1:1, karne 5-4

Czy to możliwe, aby odpaść z rozgrywek już po drugim meczu, a później zagrać w wielkim finale? Owszem. Tak dziwna historia w sezonie 1992/1993 przydarzyła się drużynie z Chorzowa. Wszystko za sprawą klubowych rezerw, które najpierw zdobyły awans ze szczebla wojewódzkiego, a potem bijąc coraz mocniejszych rywali dotarły aż do starcia o puchar. W finale doszło jednak do „podmianki”: Niebiescy wystawili piłkarzy z ekstraklasy, a nie tych występujących na piątym poziomie rozgrywek, bo wówczas pozwalały na to przepisy. Niewiele brakowało, aby właśnie oni sięgnęli po trofeum. „GieKSa” zwyciężyła dopiero po serii rzutów karnych.

Rzuty karne

2014: Zawisza Bydgoszcz – Zagłębie Lubin 0:0, karne 6-5

Historyczny, pierwszy finał Pucharu Polski na Narodowym. Mimo że zmierzyły się w nim dwa kluby, które nigdy wcześniej nie sięgnęły po to trofeum i uchodziły co najwyżej za ligowych średniaków, cieszył się sporym zainteresowaniem. Na trybunach zgromadziło się ponad 37 tysięcy widzów, nie tylko z Lubina i Bydgoszczy. Warto dodać, że stałe miejsce rozgrywania meczu finałowego nie było jedyną nowością. Od 2014 roku jego zwycięzcy otrzymywali już nowy puchar – klasyczny, srebrny, z dużymi uszami, przypominający do złudzenia ten, który jest przyznawany za triumf w Champions League.

Ceremonia wręczenia Pucharu Polski Zawiszy Bydgoszcz

2015: Lech Poznań – Legia Warszawa 1:2

Po boisku biegały dwie najlepsze drużyny w Polsce, ale i tak uwaga kibiców skupiona była na loży honorowej, gdzie siedzieli… piłkarze Błękitnych Stargard Szczeciński. Ekipa z Pomorza Zachodniego zrobiła w tamtych rozgrywkach furorę, pokonując m.in. Chojniczankę Chojnice, GKS Tychy i Cracovię. Odpadła dopiero w półfinale, choć u siebie wygrała z Lechem 3:1, a w rewanżu pierwsza zdobyła bramkę i ostatecznie poległa po dogrywce, grając przez ponad półtorej godziny w dziesiątkę. Aby uhonorować dzielnych drugoligowców (trzeci poziom rozgrywkowy), organizatorzy finału zaprosili ich na Narodowy. Dostali od kibiców owację na stojąco.

Lech Poznań - Legia Warszawa 1:2 (02.05.2015)Lech Poznań - Legia Warszawa 1:2 (02.05.2015)
FOT. CYFRASPORT

Drużyna Błękitnych Stargard Szczeciński pojawiła się na Stadionie Narodowym w Warszawie na zaproszenie PZPN-u. Była to nagroda dla drugoligowego zespołu, który sprawił największą niespodziankę w Pucharze Polski 2014/2015, dochodząc do półfinału.