Wojciech Łazarek.Wojciech Łazarek.
KronikiBaryła pełna uśmiechu
Baryła pełna uśmiechu
Autor: Krzysztof Jaśniok
Data dodania: 13.12.2023
FOT. EAST NEWSFOT. EAST NEWS

Dziennikarzy i kibiców przyzwyczaił do tego, że podczas meczów reprezentacji najciekawsze wydarzenia miały miejsce nie na murawie, a w trakcie konferencji prasowych. Paradoksalnie: im gorzej grała jego drużyna, tym on prezentował wyższą formę, jak z rogu obfitości sypiąc anegdotami, bon motami i zaskakującymi ripostami. Te dwa słowa mówią wszystko: Wojciech Łazarek. Były selekcjoner reprezentacji Polski (w latach 1986-89) zmarł 13 grudnia 2023 roku w wieku 86 lat. 

Jego niekonwencjonalne podejście do prowadzenia zespołu najlepiej streszcza anegdota, którą przytoczył Mateusz Miga w książce „Sen o potędze”. Była połowa lat 90. Łazarek stracił właśnie pracę w Koninie, gdzie był trenerem drugoligowego Aluminium, i po pół roku bezrobocia dał się skusić ofertą od zupełnie mu nieznanego klubu Hapoel At-Tajjiba. Gdy w środku lata przyleciał do Izraela, okazało się, że panują tam sakramenckie upały. Szybko przekonał więc działaczy, że obóz przygotowawczy do sezonu najlepiej będzie zorganizować… w Zakopanem.

Cała drużyna, czterdziestu chłopa, w tym piłkarze z rezerw oraz zawodnicy z innych klubów, którzy mieli być testowani, wsiadła w samolot i poleciała do Polski. Wyprawa była daleka, ale zgrupowanie pod samiuśkimi Tatrami trwało raptem kilka dni. Trener nagle zarządził, że trzeba się pakować i natychmiast wracać do Ziemi Świętej. Ogłosił przy tym, że z czterdziestki wybrał już dwudziestu szczęśliwców, którzy znajdą się w podstawowej kadrze. Gdy ekipa czekała na wyjazd w hotelowym holu, zagadnął go dobry znajomy Jerzy Kowalik, który w tym czasie w Zakopanem przygotowywał do sezonu piłkarzy Górnika Wieliczka.

– Wojtek, jak ty tak szybko zobaczyłeś, kto się nadaje, a kto nie?

– Synuś, to się robi tak. Ustawiłem ich w rzędzie i kazałem odliczać. Parzystych wziąłem, nieparzystych odstrzeliłem.

– A co, jeśli wśród tych odstrzelonych był jakiś dobry chłopak?

Łazarek miał już gotową odpowiedź:

– Ch…owo stał.

Gramy na typowe udo. Albo się udo, albo się nie udo.

 

To było jedno z jego ulubionych powiedzonek. Jako piłkarzowi średnio mu się udawało, bo na ligowych boiskach zaistniał dopiero po trzydziestce. Urodził się w Łodzi i większość kariery spędził w tamtejszych klubach: Metalowcu, Starcie i ŁKS-ie. Grał jako napastnik, ale nie imponował skutecznością. Trochę częściej zaczął trafiać do siatki dopiero, gdy przeprowadził się nad morze. Dla gdańskiej Lechii strzelił szesnaście bramek – potrzebował na to jednak aż czterech lat.

Z budowaniem drużyny jest podobnie jak z robieniem słonia. Dużo kurzu, szumu, a efekt za dwa lata.

 

Nie wiemy wprawdzie, jak „robi się słonia”, ale początki jego szkoleniowej przygody faktycznie były ciężkie. Dłużej niż wspomniane dwa lata przepracował tylko na samym jej początku, w gdańskim MRKS-ie. W kolejnych klubach – Lechii, Olimpii Elbląg i Bałtyku Gdynia – spodziewano się szybkich efektów, a te nie przychodziły. Pierwszy znaczący sukces odniósł dopiero pod koniec lat 70., wprowadzając bydgoskiego Zawiszę do ekstraklasy. Wówczas wreszcie ktoś uwierzył, że poza wesołym usposobieniem trener Łazarek ma jeszcze parę zalet, które mogą pomóc w budowaniu silnej drużyny. W 1980 roku pracę w Poznaniu zaproponowali mu działacze Lecha.

Trzeba być basiorem, a nie piplokiem.

 

Z takim hasłem na ustach zaczął pracę przy Bułgarskiej. Brzmi mocno, choć tylko możemy się domyślać, o co w nim chodzi. Basior, wiadomo, to dorosły samiec wilka dominujący w stadzie. A piplok? Hmm… Tego określenia próżno szukać w słownikach. Może to jakiś regionalizm, może przejęzyczenie, a może trener Łazarek sam sobie ten wyraz wymyślił? W każdym razie piłkarze Lecha dobrze wiedzieli, że na treningach i w czasie meczu lepiej nie być piplokiem. Miękiszony u pana Wojciecha nie miały miejsca w składzie – nawet jak przypadkowo stały tam, gdzie trzeba.

Wojciech ŁazarekWojciech Łazarek
FOT. EAST NEWS

„I niech pan jeszcze zanotuje: ćwoki, piploki, korniszony i miękiszony w tej drużynie grać nie będą” – zdaje się mówić trener Łazarek. Obok niego dziennikarz Tomasz Jagodziński. Za nimi znany fotograf Leszek Fidusiewicz.

Nie ciągnijcie się jak prezerwatywa!

 

Zwykł wołać do zawodników, którzy podczas rozruchu wlekli się w ogonie stawki. Łazarek, jak każdy trener ze starej szkoły, uwielbiał katować piłkarzy długimi przebieżkami wokół boiska. W Poznaniu przyniosło to efekt. W ciągu czterech lat jego pracy Kolejorz dwa razy sięgnął po mistrzostwo i dwa razy po Puchar Polski. Pierwszy z tych sukcesów lechici świętowali w dość niezwykłych okolicznościach, bo pod czujnym okiem wojska i milicji obywatelskiej. Trwał jeszcze stan wojenny.

Materiał o meczu

Smutny jak pasztetowa w lipcu.

 

Do tego miesiąca miał stosunek szczególny, bo właśnie wtedy – latem 1984 roku, po zdobyciu z Lechem podwójnej korony – postanowił szukać nowych wyzwań i… wpadł jak śliwka w kompot. Najpierw zrobił sobie pół roku przerwy, a potem zdecydował się na powrót do Lechii, która właśnie wróciła do ekstraklasy i marzyła o podbiciu ligowych rozgrywek. Sny o potędze były uzasadnione, bo rok wcześniej gdańszczanie – jeszcze jako drugoligowcy – zdobyli Puchar Polski, a potem dzielnie walczyli z wielkim Juventusem Turyn (0:7 i 2:3). Łazarek miał z nich zrobić najlepszą drużynę w kraju. Nic z tego nie wyszło. Jego zespół zamiast bić się o tytuł dwa razy desperacko bronił się przed spadkiem. Na wiosnę 1986 roku podziękowano mu za współpracę. Wówczas po raz pierwszy zdecydował się na pracę za granicą – wyjechał do Szwecji, by prowadzić ekipę Trelleborga. Długo to nie trwało, bo wkrótce z kraju przyszła sensacyjna wiadomość…

Nie jestem Nikodemem Dyzmą ani grzybem, który wyrósł jednej nocy.

 

Skończył się właśnie mundial w Meksyku, z którego biało-czerwoni wrócili na tarczy i… bez selekcjonera, bo z pracy zrezygnował Antoni Piechniczek. PZPN pierwszy raz w historii postanowił rozpisać konkurs na nowego trenera kadry. Łazarek, nie licząc specjalnie na powodzenie tego przedsięwzięcia, wysłał swoje zgłoszenie – prosto ze Szwecji. I tak, w sierpniu 1986 roku, zupełnie nieoczekiwanie został selekcjonerem. Ten wybór miał równie dużo zwolenników jak przeciwników. Jedni cieszyli się, że szkoleniowcem drużyny narodowej będzie gość, który ma swój pomysł na futbol, a przy okazji zawsze coś ciekawego do powiedzenia. Inni uważali, że facet od dwóch lat ponoszący w klubach porażkę za porażką nie nadaje się do ratowania reprezentacji. Czas pokazał, kto miał rację. Choć epitet „Dyzma” przylgnął dopiero do jednego z jego następców.

Wojciech ŁazarekWojciech Łazarek
FOT. PAP

I cóż, że ze Szwecji? W 1986 roku selekcjonerem został człowiek na co dzień pracujący w tym skandynawskim kraju, w Polsce jednak bardzo dobrze znany i lubiany.

Mam nadzieję, że ci panowie nie są leniwcami z miejscowości Leżajsk.

 

Łazarek miał całkiem inną ksywkę. Mówiono o nim „Baryła”, co raczej nawiązywało do jego obłych kształtów, a nie napojów wyskokowych leżakujących w takich naczyniach, od których raczej stronił. À propos leżakowania: nowy selekcjoner już w debiucie przekonał się, że o ile w klubach jego mowy motywacyjne przed meczem jakoś działały na piłkarzy, to w reprezentacji może być z tym pewien problem. Biało-czerwoni zmierzyli się w Bydgoszczy z KRL-D i zamiast strzelić słabemu rywalowi pół tuzina goli, ledwie uratowali remis (2:2). Ich trener przy okazji ustanowił absolutny rekord: w przerwie dokonał aż dziesięciu zmian! Niestety, na gorsze. „Mam wrażenie, że niektórzy pomylili taktykę z lektyką” – skomentował po ostatnim gwizdku.

Wojciech ŁazarekWojciech Łazarek
FOT. EAST NEWS

Wojciech Łazarek na ławce podczas meczu z KRL-D. Pierwszy z lewej były reprezentant Polski Edmund Zientara, który wówczas był trenerem kadry do lat 21.

 

 

Mimo nieudanego początku przygody z kadrą, start jego drużyny w eliminacjach Euro 1988 był obiecujący. Polacy najpierw w Poznaniu pokonali Greków (2:1), a potem po heroicznej walce zdobyli punkt w Amsterdamie z faworytem grupy Holandią (0:0). Po szóstym swoim meczu w roli selekcjonera „Baryła” mógł mieć powody do dumy: na koncie miał dwa remisy i cztery zwycięstwa, w tym tak efektowne jak 4:1 w towarzyskiej potyczce z Norwegią we Wrocławiu. Tryskał humorem i swawolnie dokonywał kolejnych kadrowych eksperymentów.

Wywiad w przerwie z W. Łazarkiem – rozmawia W. Niedźwiecki, TVP Wrocław

Przyjdź z mamą, bo cię nie rozumiem.

 

Wszystko tąpnęło 12 kwietnia 1987 roku, gdy biało-czerwoni zmierzyli się w Gdańsku z Cyprem. Zanim to jednak się stało, podczas zgrupowania doszło do pewnego incydentu, który zaważył na jego relacjach z zawodnikami. „Baryle” nie spodobało się, że kilku z nich bardziej skupia się na swym wyglądzie niż grze w piłkę.

Najbardziej zgorszył trenera piłkarz T., który przyjechał uczesany w koński ogon i z uszami obwieszonymi biżuterią. Łazarek jest pewny, że prowadzi zespół złożony z samych mężczyzn, i to stuprocentowych, więc nakazał się zawodnikowi T. rozcharakteryzować, a póki co wyłączył go z treningów. T. w kadrze pozostał, ale na boisku zagra dopiero wówczas, kiedy udowodni ponad wszelką wątpliwość, że bardziej interesuje go męska gra niż dziewczyńskie fatałaszki.

Fragment relacji Janusza Atlasa dla Polskiej Agencji Interpress; 13 kwietnia 1987 r.
PROSZĘ SIĘ ROZCHARAKTERYZOWAĆ

Wspomnianego „T.”, czyli Ryszarda Tarasiewicza, wzięła w obronę cała drużyna i sprawa rozeszła się po kościach. Ale niesmak pozostał. I coś się zacięło w tym nieźle do tej pory funkcjonującym mechanizmie. Mecz z Cyprem skończył się katastrofą (0:0), a potem przyszła porażka z Grecją (0:1), po której trener zupełnie się załamał.

W. Łazarek załamuje ręce po strzale R. Tarasiewicza

Ta robota przypomina całowanie tygrysa w d...ę. Przyjemność żadna, a ryzyko duże.

 

Eliminacje Euro 1988 Łazarek przerżnął z kretesem, ale zachował stanowisko. Dzięki znakomitym umiejętnościom retorycznym potrafił się wybronić. Po mistrzowsku nawijał makaron na uszy. W maju 1988 roku po porażce w towarzyskim spotkaniu z Irlandią (1:3) wypowiedział słowa dziś chętnie cytowane przez innych trenerów: „Owszem, przegraliśmy cały mecz, ale przecież wygraliśmy drugą połowę”. Ta błyskotliwa uwaga rozbawiła słuchających jej dziennikarzy, jednak nie zmieniła ich nastawienia. „Baryła” był pod coraz większym ostrzałem krytyki, a praca w roli selekcjonera sprawiała mu coraz mniejszą przyjemność.

Wojciech ŁazarekWojciech Łazarek
FOT. EAST NEWS

Czas obnażył słabość polskiej piłki, która od drugiej połowy lat 80. długo nie potrafiła odzyskać dawnego blasku. Po prawej od trenera Łazarka – Damian Łukasik, po lewej jego „ulubieniec” Ryszard Tarasiewicz.

Nie warto się kopać z koniem.

 

To powiedzenie najczęściej padało z jego ust w stronę sędziów. Pod koniec lat 80. zrozumiał jednak, że najgorzej jest wdać się w konflikt ze środowiskiem żurnalistów. Miał wtedy już naprawdę złą opinię w mediach. Gdy pytano go, dlaczego po przegranych eliminacjach nie dokonał znaczących zmian w kadrze, odpowiadał: „Trzeba jeść małą łyżeczką, a nie zaraz chochlą”. Kiedy dziennikarze przekonywali, że polski futbol ma potencjał, by liczyć się w Europie, ripostował: „Ktoś tu chyba upadł na głowę. To tak, jakby zajączek nagle zaczął się uważać za króla puszczy!”. Taka filozofia nie mogła się podobać. Zwłaszcza że większość kibiców ciągle miała przed oczami niedawne sukcesy drużyn Kazimierza Górskiego i Antoniego Piechniczka.

Wojciech ŁazarekWojciech Łazarek
FOT. PAP

Trener Łazarek podczas treningu z reprezentacją, rok 1989. Jednego z ostatnich, bo po czerwcowej porażce na Wembley z Anglią zakończył swoją selekcjonerską przygodę.

Życie trenera jest jak tramwaj: jeden wsiada, drugi wysiada. Ja właśnie wysiadam.

 

W losowaniu kwalifikacji do mundialu 1990 biało-czerwoni nie mieli szczęścia. Trafili do bardzo silnej czterozespołowej grupy z Anglią i Szwecją. Łazarek zaczął od wymęczonego zwycięstwa nad Albanią (1:0) w Chorzowie, ale na wiosnę czekały go wyjazdowe starcia z faworytami do awansu. To była „mission impossible”. W Solnie Polacy podjęli walkę, ale przegrali 1:2. W Londynie było już gorzej – stracili trzy gole, nie strzelili żadnego. Na pomeczowej konferencji prasowej „Baryła” wypowiedział pamiętne słowa o tramwaju. I wysiadł. Dokładnie na półmetku eliminacji.

Skrót meczu

Umalowana, uszminkowana, a majtki dziurawe.

 

Tak się złożyło, że jego koniec pracy z kadrą narodową przypadł na początek nowej epoki w polityce. Dzień po spotkaniu na Wembley odbyły się wybory, w których wyniku do władzy w kraju doszła antykomunistyczna opozycja. W wolnej Polsce kluby sportowe popadły w duże tarapaty, bo przestały być utrzymywane przez resorty siłowe i przedsiębiorstwa państwowe. Łazarek szukał więc szczęścia za granicą. Pracował w Izraelu (Hapoel Kefar Sawa i wspomniany Hapoel At-Tajjiba), Egipcie (Al-Masry Port Said), Arabii Saudyjskiej (Ettifaq Ad-Dammam), a nawet jako trener reprezentacji Sudanu. W przerwach pomiędzy tymi eskapadami prowadził drużyny ekstraklasy, m.in. ŁKS i Widzew, Wisłę Kraków, Śląsk Wrocław i Jagiellonię Białystok. Bez sukcesów. O polskiej lidze zresztą nie miał najlepszego zdania: „Przypomina mi taką dziewczynę” - mówił. „Umalowana, uszminkowana, a majtki dziurawe”.

Wojciech ŁazarekWojciech Łazarek
PAP

Bądź mądry – nie miej racji.

 

Do historii swojej pracy selekcjonerskiej wracał niechętnie. „Było, minęło, o czym tu gadać” – odpowiadał dziennikarzom, którzy próbowali go namówić na wywiad. I czasem dodawał: „Jesteś piękny Lolo, jak wygrywasz. Normalnie jesteś ćwok”. Z kadrą narodową mu nie wyszło, jednak w Poznaniu zawsze będzie wspominany z rozrzewnieniem. Tam był właśnie „pięknym Lolo”, wprawdzie lekko sepleniącym, ale za to pełnym nieodpartego uroku. Dwa tytuły mistrza, dwa triumfy w Pucharze Polski – tego kibice Lecha nigdy mu nie zapomną.

 

BILANS WOJCIECHA ŁAZARKA JAKO SELEKCJONERA REPREZENTACJI POLSKI

32 mecze: 18 zwycięstw – 5 remisów – 9 porażek, bramki: 55-43. 

07.10.1986, Bydgoszcz, mecz towarzyski, Polska - Korea Płn. 2:2
15.10.1986, Poznań, el. ME, Polska - Grecja 2:1
12.11.1986, Warszawa, mecz towarzyski, Polska - Irlandia 1:0
19.11.1986, Amsterdam, el. ME, Holandia - Polska 0:0
18.03.1987, Rybnik, mecz towarzyski, Polska - Finlandia 3:1
24.03.1987, Wrocław, mecz towarzyski, Polska - Norwegia 4:1
12.04.1987, Gdańsk, el. ME, Polska - Cypr 0:0
29.04.1987, Ateny, el. ME, Grecja - Polska 1:0
17.05.1987, Budapeszt, el. ME, Węgry - Polska 5:3 
19.08.1987, Lubin, mecz towarzyski, Polska - NRD 2:0
02.09.1987, Bydgoszcz, mecz towarzyski, Polska - Rumunia 3:1
23.09.1987, Warszawa, el. ME, Polska - Węgry 3:2
14.10.1987, Zabrze, el. ME, Polska - Holandia 0:2
27.10.1987, Bratysława, mecz towarzyski, Czechosłowacja - Polska 3:1
11.11.1987, Limassol, el. ME, Cypr - Polska 0:1
06.02.1988, Hajfa, mecz towarzyski, Rumunia - Polska 2:2
10.02.1988, Tel Awiw, mecz towarzyski, Izrael - Polska 1:3
23.03.1988, Belfast, mecz towarzyski, Irlandia Płn. - Polska 1:1
22.05.1988, Dublin, mecz towarzyski, Irlandia - Polska 3:1
01.06.1988, Moskwa, mecz towarzyski, ZSRR - Polska 2:1
13.07.1988, New Britain, mecz towarzyski, USA - Polska 0:2
15.07.1988, Toronto, mecz towarzyski, Kanada - Polska 1:2
24.08.1988, Białystok, mecz towarzyski, Polska - Bułgaria 3:2
21.09.1988, Cottbus, mecz towarzyski, NRD - Polska 1:2
19.10.1988, Chorzów, el. MŚ, Polska - Albania 1:0
08.02.1989, San Jose, mecz towarzyski, Kostaryka - Polska 2:4
12.02.1989, Gwatemala, mecz towarzyski, Gwatemala - Polska 0:1
14.02.1989, Puebla, mecz towarzyski, Meksyk - Polska 3:1
12.04.1989, Warszawa, mecz towarzyski, Polska - Rumunia 2:1
02.05.1989, Oslo, mecz towarzyski, Norwegia - Polska 0:3
07.05.1989, Solna, el. MŚ, Szwecja - Polska 2:1
03.06.1989, Londyn, el. MŚ, Anglia - Polska 3:0