Od samego początku powtarzam, że zwycięstwo nad Kostaryką i moje dwie bramki to była łyżeczka cukru wsypana do wielkiego dzbanka gorzkiej herbaty. Po prostu nie dało się już osłodzić tej herbaty.
O byłym defensorze poznańskiego Lecha i reprezentacji Polski można powiedzieć żartobliwie – piłkarz awaryjny. Wszystko za sprawą powołania „last minute” na mistrzostwa świata w Niemczech (2006). Bartosz Bosacki trafił wówczas do kadry praktycznie z wakacji (szykował się na urlop), za Damiana Gorawskiego (z powodów zdrowotnych musiał pozostać w domu). „Bosy” okazję wykorzystał – zostając bohaterem meczu z Kostaryką, w którym strzelił swoje dwa jedyne gole w drużynie narodowej. W biało-czerwonych barwach zagrał w sumie w 20 spotkaniach.
Reprezentacyjną karierę zaczął na Cyprze. Zimową porą biało-czerwoni udali się na zgrupowanie do ciepłych krajów. Premierowy występ w koszulce z orzełkiem Bosacki zaliczył w spotkaniu z Wyspami Owczymi (2:1) 10 lutego 2002 roku na obiekcie Tsirion w Limassol. Selekcjoner Jerzy Engel testował wówczas zawodników z ligowych drużyn, których mógłby ewentualnie zabrać na mundial w Korei Południowej i Japonii. Dlatego w kadrze znalazło się aż 9 debiutantów. Bosacki wszedł na boisko na drugie 45 minut. Obie bramki dla Polski zdobył Maciej Żurawski. Oprócz „Żurawia” z Wyspami Owczymi zagrali jeszcze m.in. Jakub Wierzchowski, Tomasz Ciesielski i Mariusz Piekarski.
Z 20 rozegranych w reprezentacji meczów te najważniejsze „Bosy” zaliczył podczas niemieckiego mundialu w 2006 roku. Wspomniana wygrana z Kostaryką (2:1) pozwoliła Polakom otrzeć łzy po kolejnym nieudanym turnieju. Wybrańcy trenera Janasa żegnali się po tym spotkaniu z mistrzostwami świata.
Od samego początku powtarzam, że zwycięstwo nad Kostaryką i moje dwie bramki to była łyżeczka cukru wsypana do wielkiego dzbanka gorzkiej herbaty. Po prostu nie dało się już osłodzić tej herbaty.
Po mundialu obrońca Lecha Poznań miał nieco ponad 2-letni rozbrat z kadrą. Powrócił do składu na eliminacje mistrzostw świata 2010. Leo Beenhakker dał mu szansę w trzech meczach kwalifikacyjnych. 9 września 2009 roku na stadionie Ljudski vrt w Mariborze nastąpił kres zarówno reprezentacyjnej kariery Bosackiego (90 minut), jak i pracy holenderskiego trenera w roli selekcjonera biało-czerwonych. Polacy zaprezentowali się fatalnie w starciu ze Słowenią (0:3). Po meczu wściekły prezes PZPN Grzegorz Lato zwolnił przed kamerami telewizyjnymi „Don Leo”. W naszym zespole zobaczyliśmy tego wieczora m.in. Artura Boruca, Seweryna Gancarczyka, Rogera Guerreiro i Pawła Brożka.
Bosacki skończył grać w piłkę w 2011 roku. Jego kontrakt z Lechem wygasł i zawodnik został bez klubu. Jeszcze w 2012 roku mówił, że wciąż czuje się na siłach, aby kontynuować karierę, ale nie zgłosiła się po niego żadna drużyna. Zajął się więc biznesem. Otworzył firmę medyczno-rehabilitacyjną oraz agencję marketingową.
Tym zajmowałem się jeszcze, gdy profesjonalnie grałem w piłkę. Cieszę się, że udało mi się tak dość płynnie przejść ze sportu do innej działalności.
Mimo prowadzenia dwóch firm, ma więcej czasu dla najbliższych niż podczas kariery piłkarskiej. Wspólnych wypadów nad morze czy w góry na pewno nie pokrzyżuje mu już powołanie na mundial.
► Uczestnik mistrzostw świata w Niemczech (2006)
► Mistrz Polski z Lechem Poznań (2010)
► Puchar Polski z Amiką Wronki (1999) i Lechem Poznań (2004, 2009)
► Superpuchar z Lechem Poznań (2004, 2009)