STRAŻAK I DORADCA
Późną wiosną 1984 roku, już z reprezentacją do lat 18, Broniszewski poleciał do Związku Radzieckiego na mistrzostwa Europy. Znów miał nosa do świetnej selekcji, bo zabrał na tamten turniej m.in. Romana Koseckiego, Jacka Ziobera, Andrzeja Rudego i Dariusza Marciniaka. W grupie biało-czerwoni wygrali wszystkie mecze, strzelając Włochom, Bułgarom i Duńczykom po jednym golu. W półfinale musieli uznać wyższość późniejszych triumfatorów turnieju Węgrów (0:2), ale w starciu o brąz zwyciężyli Irlandczyków (2:1). Dwa lata i dwa medale z mistrzowskich imprez – to musiało zrobić wrażenie. Zwłaszcza że selekcjoner nie miał jeszcze czterdziestki i – jak się zdawało – wszystko, co najlepsze, było dopiero przed nim.
Z reprezentacjami U18 i U20 pracował jeszcze cztery lata, ale już bez spektakularnych sukcesów. Po aferze z rzekomą próbą przemytu i utracie pracy w PZPN długo nie mógł sobie znaleźć miejsca na ziemi. Wreszcie postanowił wrócić do ligowej piłki i zatrudnił się w Stilonie Gorzów Wlkp. Po niespełna trzech latach przeniósł się do Lublina, gdzie trenował piłkarzy Motoru. W 1994 roku znów obrał kurs na Warszawę: tym razem powierzono mu prowadzenie reprezentacji U21, a przy okazji obsadzono w roli asystenta selekcjonera pierwszej drużyny narodowej Henryka Apostela.
Niestety, ta przygoda też nie była udana. Młodzieżówka nie grała już tak dobrze jak za czasów trenera Wójcika, a seniorzy przegrali walkę o awans do finałów Euro 1996 z Rumunią i Francją, dając się wyprzedzić w tabeli nawet Słowakom. Broniszewski z Apostelem zostali zwolnieni, a rok później jako trenerski tandem wylądowali w Krakowie, gdzie odzyskali reputację, wprowadzając Wisłę do ekstraklasy.