No, dobrze. Z tym „Krupniokiem” to nie do końca tak było. Przezwisko przylgnęło do niego już w dzieciństwie. W gliwickiej szkole podstawowej nr 9, gdzie przyszły piłkarz pobierał pierwsze lekcje, a do której uczęszczał również autor tego tekstu, krążyła legenda, że nadał mu je pewien wuefista o nazwisku Kulpa. Buncol był wtedy w piątej, może szóstej klasie i choć wyraźnie ustępował wzrostem kolegom, właściwie w każdej sportowej rywalizacji bił ich na głowę. Z wyjątkiem gry w kosza. Gdy nauczyciel zarządzał lekcję basketu, mały Andrzej dwoił się i troił, by znaleźć trochę miejsca w gąszczu unoszących się nad jego głową rąk i oddać rzut, ale zwykle nic z tego nie wychodziło. Pewnego dnia, widząc, jak chłopak się męczy, pan Kulpa wbiegł na boisko, złapał go wpół, podniósł i krzyknął:
– A teraz rób wsad!
– Jaki wsad, prze pana? – zapytał zdziwiony chłopak.
– No, wsad! Nie wiesz, co to wsad?
Cała klasa patrzyła na tę scenę oniemiała.
– Że jak? Że mom se na tej obrynczy siednąć? Rzić mi nie wejdzie.
Zrezygnowany wuefista postawił ucznia z powrotem na parkiet i cedząc słowa skomentował.
– Rzić to ci wejdzie. Ino ci bydzie krupniok zwisać!
Po sali rozległ się głośny rechot. I tak Andrzej został „Krupniokiem”.