Gdzieś przeczytałem, że w tej serii meczów bez straty gola obroniłem dwa karne. Nie pamiętam już jednak, w których to było meczach, ale pamiętam za to rzut karny na Stadionie Śląskim, gdzie wiosną 1969 roku graliśmy z Górnikiem Zabrze. To było rok przed tym moim rekordowym okresem. Zabrzanie walczyli o mistrzostwo, ale nie zdołali nas pokonać mimo różnych nacisków. Graliśmy przy pełnych trybunach, a ja tuż przed przerwą obroniłem strzał Alojzego Dei z „wapna”. Wygraliśmy 2:1, ale w protokole zapisano walkower 3:0, bo po drugim golu dla nas zawodnicy Górnika rzucili się na sędziego. Największe pretensje miał Włodzimierz Lubański, ale dyskwalifikacją ukarany został Stefan Florenski. A wracając do karnych, to większość z nich obroniłem, bo miałem taki instynkt, że czułem gdzie poleci piłka.