Aktualności

[WYWIAD] „Trenerzy nie powinni stawiać się na słabszej pozycji”

[WYWIAD] „Trenerzy nie powinni stawiać się na słabszej pozycji”09.01.2017 
- W Polsce wynik na poziomie młodzieżowym jest często odbierany niepochlebnie. A to wypadkowa pracy, przygotowania, poświęcenia, z patrzeniem na indywidualny rozwój– mówi w Tomasz Horwat, trener juniorów starszych Śląska Wrocław. Opowiada m.in. o osiąganiu wyników wbrew warunkom oraz o problemach na ostatnim etapie szkolenia młodzieży.

Twoja drużyna juniorów starszych FC Wrocław Academy w 2014 i 2015 roku nie przegrała czterdziestu meczów z rzędu. Czy pamiętasz każde z tych spotkań?

- Pamiętam bardzo dobrze ten okres, ale każdego meczu nie. Może siadając do wyników, analizując na spokojnie wyciągnąłbym je z pamięci. Na pewno na poziomie juniorskim to nie lada osiągnięcie. Trudno u młodych chłopców o utrzymanie stabilizacji i koncentracji. Natomiast nie neguję tego, że większość spotkań zagraliśmy w Dolnośląskiej Lidze Juniorów, gdzie tylko początek mieliśmy słabszy, przegraliśmy z Polkowicami, a potem już weszliśmy na poziom niedostępny dla innych drużyn. Jednak dla mnie to nie ma znaczenia. Przecież też część spotkań odbyła się w barażach, a potem większość rundy jesiennej CLJ.

A ostatnie spotkanie, które przerwało serię?

- Lech Poznań na wyjeździe we Wronkach. Po bardzo dobrym sezonie i zwycięskich barażach z Chemikiem Bydgoszcz weszliśmy do CLJ i od razu zaczęliśmy pozytywną serią. Wtedy z Lechem zagraliśmy dobre spotkanie. Jeszcze na początku mieliśmy dobre szanse, ale potem nasze proste błędy dały rywalom dwubramkowe prowadzenie, jeszcze raz nas skontrowali i ostatecznie skończyło się porażką 1:3. Pamiętam rozmowy z ich trenerami, którzy byli pod wrażeniem, wypytywali o kilku chłopaków.

Co powiedziałeś piłkarzom w szatni, byli mocno rozczarowani?

- Nie, raczej starałem się przypomnieć im, jak wyjątkową mieli serię, jak wiele powinno to dla nich znaczyć. Było nam szkoda, bo nas to napędzało, chcieliśmy zacząć kolejną dziesiątkę. Ale wcześniej rozmawialiśmy o tym, że każda seria ma swój koniec, że musimy być przygotowani na porażkę i się jej nie bać. Dlatego najważniejsza wtedy była duma z całego okresu.

Pokonaliście wtedy Zagłębie Lubin i Śląsk Wrocław, czyli dominowaliście również lokalnie. A wszystko to pomimo iście spartańskich warunków. Za klubowe pomieszczenie robił pokój nauczycieli W-F w jednym z wrocławskich gimnazjów, by odbyć trening często w ostatniej chwili musieliście przenosić się z jednego końca miasta na drugi. W CLJ nikt nie miał tak niskiego budżetu jak wy.

- Pod tym ostatnim względem nie mogliśmy się równać ani z większymi akademiami z CLJ, ani nawet z tymi mniejszymi. Nie mieliśmy swojej bazy, cały czas się przenosiliśmy. A w naszej klitce dochodziło do najważniejszych spotkań i rozmów, choć było to pomieszczenie pięć na pięć metrów. Ale na boisku tej przewagi innych akademii nie było widać. Było wręcz na odwrót. Zrobiliśmy coś bez nawet średnich nakładów finansowych, potrafiliśmy rozwinąć chłopców i cały czas iść do przodu.

Więc jak wam się to udało?

- Najważniejsza jest pasja i zaangażowanie. Konsekwencja w działaniu. Wtedy każdy z nas chciał zrobić bardzo dużo, poświęcał się w całości. Bez tego można zrobić coś dobrze, ale to pasja pomaga sprostać wszystkim niedogodnościom. Ważne było zaangażowanie chłopców, którzy widzieli szansę w pokazaniu się i trafieniu z mniejszej akademii do większej, do profesjonalnego klubu. Oprócz nich dostawaliśmy wsparcie rodziców, każdy ciągnął wózek w jedną stronę. Nieważne, czy trenowaliśmy na skrawku boiska – istotne było zachowanie wysokiego poziomu zaangażowania, koncentracji.

Czy to sprawia, że rozmowa o bazie, o potrzebnej liczbie boisk jest tak naprawdę wymówką, kwestią poboczną na całej drodze do sukcesu?

- Zdecydowanie nie. Baza jest bardzo ważna, wszystkie akademie na zachodzie, w których byłem na stażach dysponują kilkoma boiskami z naturalną i sztuczną murawą, halami, siłownią, czy internatem w budynkach klubowych, a przede wszystkim to wszystko jest zlokalizowane w jednym miejscu.  To pozwala zrobić kolejny krok, wskoczyć poziom wyżej. Wzrasta jakość treningu. Ale mając bazę i nie posiadając takiego zaangażowania wiem, że nie dałoby się osiągnąć tego, co udało się nam. Każdy element ma znaczenie: baza, pasja, usystematyzowanie szkolenia, selekcja. O tym ostatnim aspekcie się zapomina, a to kierunek dla nas. Na zachodzie skauting odbywa się już w najmłodszych grupach. A stworzenie warunków do pracy pozwala czerpać korzyści w przyszłości.

To jak w twoim pojęciu wyglądają idealne warunki do pracy trenera młodzieży?

- Wiele rzeczy wymieniłem wcześniej. Na pewno istotna jest również szerokość sztabu szkoleniowego: im więcej osób, tym lepiej. Można zindywidualizować trening, poświęcić więcej czasu każdemu dziecku, poprawić więcej elementów technicznych, ale też utrzymać jakość, intensywność treningu. Jedna osoba stara się zrobić jak najwięcej, ale nie jest w stanie zrobić wszystkiego. Liczy się to od najmłodszych roczników, tam każde niedopatrzenie będzie oznaczało, że niedostatki nadrabiane będą w wieku juniora. Wtedy już jest na to za późno. Mniej popełnianych błędów to lepsza efektywność i tempo treningu, a przecież te dwa aspekty są kluczowe we współczesnym futbolu.

W poprzednim sezonie oprócz tej serii udało ci się zająć z zespołem beniaminka wysokie, czwarte miejsce w CLJ. W tym, po przejęciu juniorów starszych Śląska z drużyny walczącej o utrzymanie stworzyłeś zespół z czołówki tabeli. Czy gdyby ktoś powiedział o tobie, że jesteś trenerem od wyników, to obraziłbyś się?

- W Polsce wynik na poziomie młodzieżowym jest często odbierany niepochlebnie. Ale dla mnie w drużynach juniorskich wynik jest już ważny, choć nie najważniejszy. To wypadkowa tego wszystkiego: pracy, przygotowania, poświęcenia, z patrzeniem na indywidualny rozwój. Przy odpowiednim usystematyzowaniu wcześniejszej pracy do drużyny CLJ trafiać powinni ukształtowani piłkarsko chłopcy. A moim zadaniem powinno być rozwijanie ich motoryki, inteligencji taktycznej, by ostatni krok w stronę futbolu seniorskiego nie był tak trudny.

Ile jeszcze może u swoich piłkarzy rozwinąć trener juniorów starszych?

- Myślę, że wiele, jednak jest to strata czasu.  Niestety często jest tak, że na ten poziom trafiają chłopcy, którzy mają problem z podstawowymi elementami: przyjęcie kierunkowe, jakościowe zagranie, gra jeden na jeden… To powinno być opanowane w niższych kategoriach, by u mnie uczyli się utrzymania jakości przy jak najwyższym tempie, przy zróżnicowanej taktyce. Na etapie mojego zespołu zawodnicy powinni być traktowani już jak seniorzy, to już tylko krok do profesjonalnej piłki.

Czy to jest największy problem w przejściu z futbolu młodzieżowego do piłki seniorskiej: braki techniczne? Często mówi się, że to kwestia braku szansy.

- Na pewno wszystko byłoby łatwiejsze, gdyby praca w klubach była usystematyzowana. Zorganizowanie szkolenia daje pewność, że chłopcy szybciej trafią na pewien poziom. Tak, by po przejściu z jednej kategorii do kolejnej nie trzeba było wracać i powtarzać szkolenia pewnych elementów technicznych. Również istotne jest wprowadzanie elementów motoryki, taktyki już na pewnym poziomie. Od najmłodszych lat należy zwracać uwagę na tempo i jakość wykonywania działań na boisku, a także podejmowania odpowiednich decyzji. Bardzo ważne jest także przygotowanie mentalne. To widziałem jeżdżąc na staże do Benfiki Lizbona, Wolfsburga, czy ostatnio Cardiff City. Dopiero na koniec dochodzi kwestia szansy: jeśli młodzieżowcy nie dostaną jej w wieku 18, 19 lat to kiedy?

Obecnie futbol to różnorodność stylów, stosowanych systemów. Czy tym bardziej warto wprowadzić jeden konkretny model gry i według niego szkolić piłkarzy, a nie uczyć ich uniwersalności?

- Teraz w kształceniu młodzieży panuje trend szybkiego określenia specjalizacji pozycji. Oczywiście warto utrzymywać alternatywę, zwłaszcza przy ograniczonych możliwościach często musimy uzupełniać braki, ale bardziej chodzi o wykształcenie inteligencji zawodnika w różnorodności stylów. Tak, by wiedział jak zachować się w wysokim pressingu, jak na swojej pozycji grać w głębokiej defensywie, jak w ataku pozycyjnym, przeciwko konkretnie ustawionemu rywalowi.

Jak więc oceniasz poziom taktyczny w CLJ?

- To liga wymagająca, ponieważ widać, że w każdej drużynie trenerzy poświęcają  na ten element sporo czasu i pracy. Zwłaszcza te zespoły, które dysponują słabszym materiałem piłkarskim. By zaistnieć, grać o wyższe cele drużyna musi być bardzo dobrze zorganizowana. W naszej grupie Lech Poznań, Pogoń Szczecin mają indywidualności wkomponowane w dobrze funkcjonujące zespoły.

Po fazie grupowej młodzieżowej Ligi Mistrzów rozmawiałem z trenerem Legii Warszawa, Krzysztofem Dębkiem, który zwracał uwagę, że w Realu Madryt, Sportingu Lizbona i zwłaszcza Realu Madryt to indywidualności stawiano nad drużynę. Tam zdają sobie sprawę, że ważniejsze jest wypromowanie jednostki do pierwszego zespołu, ale jego Legia musiała grać spójnie, by nadrobić różnicę jakościową.

- Do tego trzeba dążyć, bo jeśli indywidualności będą się rozwijać, to skorzysta cały zespół. Jedno bez drugiego nie będzie osiągało celów. W naszej lidze też są drużyny z młodzieżowymi reprezentantami Polski i wiem, że grając z nimi musimy być lepsi zespołowo. W Lechu czy w Pogoni jest po kilku kadrowiczów, którzy mogą przeważyć na ich korzyść. My równamy do nich kolektywem.

W klubie usłyszałem o tobie opinię: „gdybym był młody, to chciałbym mieć takiego trenera”. Jesteś bardziej nauczycielem czy wychowawcą?

- Miło słyszeć takie słowa. Bardzo dużo wymagam, stawiam przed zawodnikami wysokie cele, bo uważam, że tylko tak mogą do czegokolwiek dojść. Ale też staram się w odpowiednich momentach być im równy w rozmowie, otwarty i nie tworząc kolejnych barier. Jedyną i najważniejszą granicą jest szacunek. Wymagania dla zespołu określam realistycznie, a indywidualnie przed każdym fragmentem sezonu oceniamy zawodników poprzez testy, rozmawiamy o mocnych i słabych stronach i wyznaczamy im cele. Potem konsekwentnie je egzekwujemy.

Jeszcze do niedawna trenerów młodzieży lekceważono. Za osiągniecia w FC Academy Wrocław zostałeś wyróżniony nagrodą „Trenera Roku” 2015 na Dolnym Śląsku. Czy to znak, że choćby na tym poziomie regionalnym coś się zmienia w kwestii rozpoznania istoty waszej pracy?

- Tak, ale to efekt tego, że coraz więcej z nas bierze udział w szkoleniach, kursach, wyjeżdża za granicę. Gdy byłem pierwszy raz w Lizbonie to chłonąłem wiedzę z wszystkich elementów podpatrzonych w akademii Benfiki. Jednak każdym kolejnym wyjazdem odbywało się to na zasadzie wymieniania spostrzeżeń oraz doświadczeń. Nasza wiedza jest coraz większa, pracujemy na podobnym poziomie i z tej samej pozycji rozmawiamy. Nie uważam, by dużo nam brakowało, cały czas się uczymy. Nie możemy stawiać się na słabszej pozycji. Zwłaszcza, że idziemy w dobrym kierunku.

Rozmawiał Michał Zachodny

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności