Tylko u nas
Na Górnym Śląsku mówi się, że bramkarz musi mieć zryty dekiel. Inaczej kariery w bramce nie zrobi. 16-letni Kamil Grabara, który w styczniu przeszedł z Ruchu Chorzów do Liverpoolu, od małego lubił rządzić. Potrafił rzucać rękawicami, gdy coś mu nie pasowało, albo położyć się w polu karnym, kiedy jego drużyna wysoko prowadziła. No i rzuty wolne. Wykonywał prawie wszystkie. – Zapieprzał z własnej bramki nawet i 80 metrów, żeby uderzyć. Jak ten... jak mu tam, Chilavert – wspominają Grabarę w jego pierwszym klubie, Wawelu Wirek.