Aktualności

Transfer do Swansea był strzałem w dziesiątkę

Specjalne01.02.2015 
– Z każdym kolejnym sezonem emanuje coraz większym spokojem, czego czasem brakowało mu w ubiegłych latach – mówi Andrzej Dawidziuk, który 15 lat temu pracował z bramkarzem Swansea City w szkółce w Szamotułach. Specjalnie dla Łączy Nas Piłka „Piłkarski ojciec” Fabiańskiego ocenił postępy swojego byłego podopiecznego, a także ocenił jego rundę jesienną w nowym klubie.

Nasza kamera odwiedziła niedawno Wojciecha Szczęsnego w Londynie. Bramkarz Arsenalu powiedział, że Łukasz Fabiański pod względem motorycznym i technicznym to czołowa piątka w Europie. Zgodzi się Pan z tym stwierdzeniem?

Oczywiście, że tak! Każdy golkiper ma swoje „firmowe” zagrania, które go charakteryzują. W dzisiejszych czasach bramkarze muszą grać na takim samym poziomie w defensywie jak i ofensywie. Tak naprawdę dobre ustawienie się jest tak samo ważne jak pewny chwyt. Myślę, że Łukasz spełnia wszystkie kryteria najważniejsze dla zawodu bramkarza. Pracując z nim, gdy był nastolatkiem, starałem się przyzwyczaić go do nowoczesnej gry w bramce. Niektórzy pamiętają jeszcze zmianę przepisów z 1992 roku. Bramkarz nie mógł już łapać piłki podanej w określony sposób od swojego kolegi z drużyny. Przestał być tylko golkiperem, a zaczął występować na równych zasadach z zawodnikami z pola. Dzisiejszy futbol stawia przed bramkarzami nie lada wyzwania. Łukasz jest znakomicie przygotowany pod kątem gry indywidualnej, jak i zespołowej. Potwierdził to w ostatnim półroczu w Swansea.



Czy już wtedy, za czasów szkoły bramkarskiej w Szamotułach, dostrzegał Pan w Łukaszu potencjał na miarę przyszłego bramkarza reprezentacji Polski?

Zawsze przyjmując młodego golkipera do Akademii w Szamotułach stawialiśmy sobie dwa cele. Pierwszy – każdy z nich powinien ukończyć szkołę średnią i zdać maturę. Drugi cel był już stricte sportowy. Chcieliśmy w taki sposób przygotować zawodnika, żeby poradził sobie na szczeblu profesjonalnym. Fabiański, Cierzniak, Załuska, Szmatuła, Słowik i inni – wydaje mi się, że dobrze ich poprowadziliśmy. Wiadomo, że samo wyszkolenie nie wystarczy, żeby osiągnąć sukces w piłce. Jest to gra zespołowa, więc każdy musi pracować dla kolegów. Chciałem jak najlepiej przygotować Łukasza po to, żeby jak najlepiej wykorzystał swój potencjał, który niewątpliwie ma ogromny. Już w Szamotułach charakteryzował się cechami, które mogłyby świadczyć o tym, że w przyszłości może odnieść sukces.



Obserwuje Pan rozwój Łukasza od parunastu lat. Jak oceni Pan jego postęp pod względem umiejętności bramkarskich?

Mimo że wielokrotnie trapiły go kontuzje, to uważam, że cały czas rozwija się harmonijnie, bardzo prawidłowo. Niektóre elementy piłkarskie – zarówno fizyczne jak i mentalne – zawodnik powinien nabywać z czasem. Tak, jak ma to miejsce w rozwoju dziecka. Myślę, że Łukasz stawia systematyczne kroki do przodu. Jest teraz dużo bardziej kompletnym graczem niż za czasów gry w Legii czy Arsenalu. Składa się na to wiele cech, między innymi świetne wyszkolenie techniczne, motoryczne, ale również doświadczenie. Każdy bramkarz będzie musiał na pewnym etapie kariery nadrobić braki w doświadczeniu. Jest ono kluczowe, żeby sprostać wymaganiom współczesnego futbolu. Łukasz z każdym kolejnym sezonem emanuje większym spokojem, czego czasem brakowało mu w ubiegłych latach. Analizując jego występy z początków gry w Arsenalu, widzimy na przykład, że wyraźnie zredukował niepotrzebne, nadmierne ruchy.



Cały pobyt Łukasza w Arsenalu można nazwać pasmem kontuzji przerywanym poszczególnymi występami. Wydaje się, że problemy zdrowotne są już za nim?

Miejmy nadzieję, że Łukasz ma już to pasmo nieszczęść za sobą. Pobyt w Arsenalu podzieliłbym na dwa okresy. W pierwszym wiedział, że nie ma zbyt dużych szans na wygranie rywalizacji z Jensem Lehmannem i Manuelem Almunią. Był to czas adaptacji, uczenia się nowej ligi, wyspiarskiego stylu gry. Jego rozwój przebiegał wówczas bardzo naturalnie, zgodnie z planem. Później jednak kontuzje mocno spowolniły jego rozwój. Zawsze starałem się powtarzać moim podopiecznym, że jeśli nie mają zbyt dużego wpływu na sytuację klubową, powinni ją zaakceptować. Jeszcze lepiej, jeśli wyciągną z niej coś pozytywnego. Jedno trzeba zauważyć – Łukasz po każdej kontuzji wracał mocniejszy fizycznie i psychicznie. Pokonywanie trudności pomogło mu w kształtowaniu charakteru. Myślę, że w dużej mierze dzięki temu prezentuje obecnie dobry poziom. Jedynie zawodnik, który przychodzi codziennie do klubu i musi spędzać czas w gabinetach lekarskich lub na siłowni, zamiast wyjścia na boisko z kolegami, może zrozumieć, przez jak trudny okres Łukasz przechodził w Arsenalu. 



Fabiański skończy w kwietniu 30 lat. Dla bramkarza jest to wiek – można rzec – idealny.

Jestem przekonany, że jeszcze wiele lat będzie grał na bardzo wysokim poziomie. Transfer do Swansea był strzałem w dziesiątkę. Przede wszystkim gra teraz regularnie, czego brakowało mu w ostatnich latach. Łukasz, prezentujący formę z rundy jesiennej, pokazuje, że jest golkiperem światowej klasy.

Łukasz zdecydował się na transfer w bardzo dobrym momencie, tuż po wygraniu Pucharu Anglii z Arsenalem, którego był podstawowym piłkarzem w tych rozgrywkach. Wyrobił sobie dobrą renomę na Wyspach i szybko został zauważony przez Swansea.

Myślę, że podjął idealną decyzję. Na pewno przez parę miesięcy przed transferem analizował swoją sytuację w Arsenalu, czy warto zostać w tym klubie. Łukasz jest szalenie ambitnym człowiekiem. Doskonale zdawał sobie sprawę, że nadszedł moment na zmianę otoczenia. Wiedział, że aby osiągnąć coś w światowej piłce, nie wystarczy mu granie paru–parunastu spotkań w ciągu sezonu. Żeby to zrobić, przeszedł do klubu, którego trener wyrażał się o nim w samych superlatywnach, był przekonany o jego ściągnięciu. Łukasz idealnie pasował Garry’emu Monkowi do koncepcji zespołu. Oczywiście musiał liczyć się z tym, że musi pokonać rywali o miejsce w podstawowym składzie. Przechodził jednak do Swansea jako bramkarz numer jeden. Myślę, że w głównej mierze to przesądziło o jego decyzji. Drugim argumentem – jeśli nie ważniejszym – była chęć włączenia się do walki o bluzę z numerem jeden reprezentacji Polski.



W ciągu ostatnich dwóch lat Łukasz zazwyczaj ustępował miejsca w kadrze Arturowi Borucowi oraz Wojciechowi Szczęsnemu. Jednak w listopadowym meczu ze Szwajcarią trener Adam Nawałka zdecydował, że bramkarze Bournemouth i Swansea zagrają po połowie spotkania. Czy nadszedł ten moment, w którym Łukasz, dzięki swoim występom w Premier League, powalczy o miejsce w podstawowym składzie reprezentacji?

Najważniejsze jest to, że od 2006 roku jest w miarę regularnie powoływany na zgrupowania. Paweł Janas, Leo Beenhakker, Franciszek Smuda a ostatnio Adam Nawałka – wszyscy dawali Łukaszowi możliwość gry z orzełkiem na piersi. Gdy tylko dostawał szansę występu dla biało-czerwonych, nigdy nie zawodził. Zawsze grał na poziomie odpowiednim dla reprezentacji Polski. Dzisiaj stał się  naturalnym kandydatem do walki o bluzę z numerem jeden. Jednak póki co podstawowym bramkarzem jest Wojtek Szczęsny. Myślę, że ta hierarchia mogłaby zostać zachwiana, jeśli Wojtek nie grałby przez dłuższy czas. Na dzień dzisiejszy jest za wcześnie mówić o jakiejkolwiek zmianie kolejności. Przecież Wojtek nie zagrał raptem w dwóch spotkaniach ligowych! Cała trójka bramkarzy prezentuje bardzo wyrównany poziom. Jeśli chodzi o obsadę bramki w kadrze, to nie mamy się o co martwić.   

Rozmawiał Aleksander Solnica TAGI: Łukasz Fabiański, Andrzej Dawidziuk, Swansea City, Arsenal,

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności