Aktualności

Reprezentacja to wyjątkowa drużyna

Specjalne03.01.2015 
W latach 2003-2008 urodzony w Ostrowcu Świętokrzyskim Mariusz Jop rozegrał 27 spotkań w reprezentacji Polski, z którą zaliczył występy w finałach mistrzostw świata i mistrzostw Europy. Obrońca, który najlepszy okres swojej kariery spędził w Rosji, zagrał w 6 spotkaniach w ramach Euro (5 eliminacje, jedno finały) i żadnego z nich nie przegrał. – Nawet nie wiedziałem – przyznaje zawodnik, który ostatni oficjalny mecz zaliczył w Górniku Zabrze prowadzonym przez Adama Nawałkę.
W kwalifikacjach: Serbia 1:1, Portugalia 2:2, Finlandia 0:0, Kazachstan 3:1, a w turnieju finałowym – Austria 1:1. Mariusz Jop nie zaznał smaku porażki z kadrą na mistrzostwach Europy. Nie zdawał Pan sobie z tego sprawy?

Mariusz Jop: Szkoda, że nie wyszedł nam występ na Euro 2008. Do pierwszego składu u Leo Beenhakkera wskoczyłem w trybie nagłym, w bardzo trudnym okresie. Wyjazdowe spotkania z Portugalią i Finlandią były niesamowicie trudne, dało się odczuć, że niektórzy zawodnicy boją się nawet wyjść na boisko. Wynikało to z niesamowitego stresu. Szło nam dobrze, plasowaliśmy się cały czas w czołówce grupy, ale rywale naciskali. Na pewno pomogło mi doświadczenie, które zdobyłem u Pawła Janasa, w meczach o punkty w cyklu mistrzostw świata. Największym przeżyciem był awans na Euro 2008, nie ma sensu tego z niczym porównywać. Reprezentacja to wyjątkowa drużyna, wzbudza ogromne emocje, kibice raz chcą cię nosić na rękach, a raz opluwać. Na pewno kadra narodowa nie jest nikomu obojętna! Pojawia się hasło presja, ale ja uważam, że każdy zawodnik powinien sobie z tym radzić. Po prostu nie ma innego wyjścia.

Kwalifikacje Euro 2004 odbierał Pan w kategoriach poznawania drużyny narodowej?

Wielokrotnie zagrałem w kadrach juniorskich, młodzieżowych i w końcu dostałem się do pierwszej reprezentacji. Paweł Janas dał mi szansę w spotkaniach towarzyskich, w eliminacjach zasiadłem na trybunach, lecz nie narzekałem. Każdy trening z kadrą miał bezcenne znaczenie, dodawał takiego pozytywnego kopa. Do reprezentacji nie dostają się przypadkowi ludzie, a powołania dodają wiary we własne możliwości, pomagają także w klubie.

Ktoś spojrzy na CV Mariusz Jopa i powie: niezły, bo zagrał w finałach mundialu i Euro. Jak Pan się na to zapatruje?

Z takim talentem, jaki dostałem, podpartym ciężką pracą, biorąc pod uwagę też problemy zdrowotne i osobiste, osiągnąłem bardzo dużo. Nie mogę narzekać, choć w trakcie kariery apetyt rósł. Zagrałem w wielkich turniejach, dużo ciekawych spotkań w klubach. Jest co wspominać!



A często wraca Pan wspomnieniami do turnieju Euro 2008?

Na pewno nie są to dobre wspomnienia, bo liczyłem i jako zespół liczyliśmy na znacznie więcej. Finały – mundialu 2006 i Euro 2008 – były największymi wydarzeniami, w jakich miałem okazję wziąć udział, wyjątkowymi świętami. Trudno mi wytłumaczyć, jak się piłkarz czuje, gdy gra w takiej imprezie. Chyba się nie da. W dobie Internetu, telewizji, rozwiniętych mediów, nie ma szans na odcięcie się od świata, a kibice interesują się wszystkim związanym z drużyną narodową. W mundialu czy Euro najdrobniejszy błąd okazuje się kosztowny, może mieć opłakane skutki. Generalnie wszystko jest skomplikowane, nie takie jak się wydaje kibicom. Co do fanów potrafią dodać skrzydeł, potrafią też zdołować. Tak jak jednak mówiłem, zawodnik na poziomie reprezentacyjnym musi sobie radzić z różnymi problemami i być odpornym na krytykę.

Kiedy wracał Pan z Austrii z Euro 2008 przeszła przez głowę myśl, że za cztery lata zagra Pan na turnieju mistrzostw Europy w Polsce?

Nie. Wpłynęły na to różne okoliczności, zdrowie, sprawy osobiste. Nie miałem szans na udział w Euro 2012.

A spodziewał się Pan, że występ w Serravalle z San Marino w kwalifikacjach mistrzostw świata 2010 będzie pożegnaniem z drużyną narodową?

Gdy wychodzisz na boisko nie myślisz, czy to pierwszy, czy ostatni mecz. W życiu wszystko różnie się układa, a czasami nie ma się na to żadnego wpływu. Splot różnych okoliczności – kontuzje, problemy osobiste, obniżka formy – sprawił, że zakończyła się moja reprezentacyjna przygoda. Dziś jestem kibicem kadry, w której nadal gra wielu moich kumpli z boiska. Mila, który przeżywa drugą młodość, Piszczek, „Lewy”, z Milikiem coś tam trenowałem w Górniku, i tak dalej, i tak dalej… To jest nadal moja reprezentacja i muszę przyznać, że jej wyniki i gra robią na mnie wrażenie. Wielu piłkarzy gra w znakomitych klubach i nie jest tam zapchajdziurami. Pojawiła się zdolna młodzież z Arkiem Milikiem z Ajaxu na czele. Świetną robotę wykonuje Adam Nawałka i nie ma w tym żadnego przypadku.

Pozytywnie wypowiada się Pan o obecnym selekcjonerze, a przecież w Górniku w niezbyt ciekawych okolicznościach rozegrał Pan swój ostatni oficjalny mecz w piłkarskiej karierze...

Nie było to dla mnie miłe rozstanie z poważną piłką, bo mieliśmy inne spojrzenia na pewne sprawy. Doskonale rozumiem jednak trenera, który chciał dokonać pewnych zmian w zespole. Na pewno nie powiem na niego nic negatywnego. Uważam, że wykonuje fantastyczną robotę w kadrze. To człowiek, który jest perfekcyjnie przygotowany do pracy, oddany na sto procent, nie zaniedbuje żadnych szczegółów. W wynikach i postępie naszej kadry nie ma żadnego przypadku. Wiem co mówię, także ze względu na to, że mam stały kontakt z Bogdanem Zającem, asystentem selekcjonera.

Wspomniałeś o Sebku Mili. Jego przykład pokazuje, że Nawałka nie zagląda w metrykę?

Fajnie, że w tym wieku – choć Sebek nie jest wcale stary – osiągnął taką formę. Miał szczęście, że trafił w Śląsku na trenera, który zwrócił uwagę na pewne kwestie, wspomniał o nadwadze. Mila dobrze to odebrał i wziął się mocno do pracy. Bez fizyczności we współczesnym futbolu na wyższym poziomie nie ma co marzyć o sukcesach. Proszę zwrócić uwagę na sylwetki najwybitniejszych zawodników na świecie, wyglądają jak lekkoatleci. A z sukcesów Mili bardzo się cieszę, to super chłopak.



Polska awansuje do finałów Euro 2016?

Mamy świetną pozycję wyjściową, dziesięć punktów, prowadzimy w grupie, ale przed sobą ciężkie wyjazdy. Największy pozytyw to gra tej reprezentacji, fajnie się ją oglądało z Niemcami, Szkocją, Gruzją, Szwajcarią. Chłopaki nakręcili się historyczną wygraną z Niemcami i wierzą, że są w stanie dużo zdziałać. A są!

Czym się Pan teraz zajmuje?

Na razie skupiam się na trenowaniu dzieciaków w Akademii Piłkarskiej w Krakowie, którą założyli Mirek Szymkowiak, Tomek Frankowski i Marek Konieczny. Zrobiłem kursy UEFA i ciągle poszerzam swoją wiedzę.

Łatwiej być piłkarzem czy trenerem dzieciaków?

Praca szkoleniowa, szczególnie z najmłodszymi, wiąże się z ogromną odpowiedzialnością. Trzeba poświęcać jej mnóstwo czasu. Wierzę, że kiedyś ktoś z tych chłopców, mających dziś 10-12 lat, do czegoś w piłce dojdzie. To będzie dla mnie powód do zadowolenia. Jako zawodnik byłem rozliczany z wyników, ale zawsze największy balast spoczywał na trenerze.

Dzieci, które trenuje Mariusz Jop, wiedzą kim Pan był?

Pewnie coś od rodziców usłyszały. Grałem w końcu w Wiśle Kraków, w reprezentacji Polski. Jeśli moje CV dobrze wpływa na podejście młodych adeptów futbolu, to bardzo się z tego powodu cieszę.
Rozmawiał Jaromir Kruk

 

Mariusz Jop

Urodzony 3 sierpnia 1978 roku w Ostrowcu Świętokrzyskim. Kluby: KSZO Ostrowiec Świętokrzyski, Wisła Kraków, Widzew Łódź, Wisła Kraków, FK Moskwa, Wisła Kraków, Górnik Zabrze, Wisła Kraków odlboje. W reprezentacji Polski w latach 2003-2008 zagrał 27 meczów, wziął udział w finałach MŚ 2006 i finałach Euro 2008. Największe sukcesy: z Wisłą mistrz Polski 2001, 2003, 2004, Puchar Polski 2002, 2003.

TAGI: Mariusz Jop, reprezentacja Polski, Adam Nawałka,

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności