Aktualności

Lewy jest lepszy ode mnie i Olisadebe razem wziętych

Specjalne27.10.2014 
Za nami jesień eliminacji mistrzostw Europy 2016 we Francji. Piłkarze selekcjonera Adama Nawałki zdobyli łącznie 10 punktów, a my przypominamy rozmowę z Pawłem Kryszałowiczem, 33-krotnym reprezentantem Polski, a obecnie wiceprezesem Pomorskiego ZPN. Były napastnik biało-czerwonych przyznał nam, że nie wierzył, że drużyna narodowa może grać dwoma napastnikami.

Spodziewał się Pan siedmiu punktów w trzech pierwszych meczach eliminacji mistrzostw Europy 2016?

W ogóle nie obawiałem się spotkania z Gibraltarem. Trzeba było wygrać wysoko, zdobyć trzy punkty i zadanie wykonaliśmy zgodnie z planem. Przed meczami z Niemcami oraz Szkocją cztery punkty brałem w ciemno i… udało się! Spodziewałem się jednak… odwrotnej kolejności – remisu w pierwszym starciu i wygranej w drugim. Futbol ma to jednak do siebie, że uwielbia niespodzianki. My ją sprawiliśmy i daliśmy kolejny impuls do dalszej pracy.

Po raz pierwszy w historii pokonaliśmy reprezentację Niemiec.

I jest to fantastyczny sukces! Wszyscy śledzimy losy naszej reprezentacji i każdy zdawał sobie sprawę, że z Niemcami będzie niezwykle ciężko. Pokonaliśmy ich i to nasz wielki moment. Potwierdziło się, że piłka nożna jest nieprzewidywalna i słabszy zespół też może pokonać giganta. Trzeba powiedzieć sobie jasno – biało-czerwoni byli słabsi od rywali, ale chyba nikt nie sądził, że będziemy dyktować warunki na boisku. Piłkarze selekcjonera Adama Nawałki potrafili jednaki skutecznie zagrać z kontry, zdobyli dwie bramki i wszyscy jesteśmy zadowoleni z wyniku.

Zaskoczyła Pana postawa podopiecznych Joachima Loewa?

Niemcy mają swoje problemy – kilku zawodników zakończyło grę w reprezentacji, pojawiły się kontuzje. Zwróćmy uwagę, że po mundialu w Brazylii wszystko się zmieniło. Teraz wszyscy „napinają się” na Niemców, bo wiedzą, że przyjeżdża najlepsza ekipa globu. Przeciwnicy są więc maksymalnie skoncentrowani, a z kolei ci młodzi piłkarze Loewa muszą jeszcze okrzepnąć. Mistrzowie świata cały czas są na etapie zmiany pokoleniowej. Przeciwko Polsce nie zagrali złych zawodów, ale przegrali. Patrząc jednak na niemiecki futbol, w niesamowitym tempie poszedł do przodu. Jest się od kogo uczyć.

Po wygranej z mistrzami świata apetyty wzrosły. Szkoci postawili nam jednak trudne warunki i wywalczyli na Stadionie Narodowym remis.

W meczu z Niemcami graliśmy inny futbol. Cofnęliśmy się pod swoją szesnastkę i czekaliśmy na możliwość kontry. Ze Szkocją było zupełnie inaczej – to goście czekali na swoją okazję. Świetnie nas taktycznie rozpracowali, odcinając od prób rozegrania Kamila Glika. Robił to więc Łukasz Szukała, który jest słabszy w tym elemencie. Szkocja to bardzo solidny zespół i wiedziałem, że czeka nas bardzo trudne spotkanie. Skończyło się remisem i prowadzimy w tabeli, ale zaraz wszystko może się zmienić. Niemcy rozgromią Gibraltar, Szkocja zmierzy się z Irlandią, a my jedziemy do Gruzji. Oglądałem spotkanie Szkocja – Gruzja (1:0 – przyp.red.) i goście nie byli wcale słabsi.

Którego z piłkarzy wyróżniłby Pan po obu ostatnich spotkaniach na Stadionie Narodowym?

Najbardziej podobał mi się… cały zespół. W drugiej połowie meczu ze Szkocją piłkarze świetnie odpowiedzieli na niekorzystny wynik. Już dawno nie widziałem tak zmobilizowanej reprezentacji Polski. Nie załamali się, tylko grali do końca, zdominowali rywala i wyrównali. Szkoci mogą się cieszyć, że wywieźli remis. Jeżeli chodzi o poszczególnych graczy, to podobał mi się Szczęsny. To, co Wojtek łapał przeciwko mistrzom świata, do dziś nie mieści mi się w głowie. Fajnie wyglądała też para środkowych obrońców, którzy dali z siebie wszystko i naprawdę grali nieźle. Wyróżniłbym jeszcze Arka Milika. Biję się w pierś – nie stawiałem na tego chłopaka, a to on był główną gwiazdą meczów z Niemcami i Szkocją. Świetnie wkomponował się w zespół i możemy teraz spokojnie grać dwoma napastnikami. 

Czy Robert Lewandowski i Arek Milik mają szansę zostać duetem napastników reprezentacji Polski na lata?

W zawodowym sporcie nigdy nie ma zawodników „na lata”. Nagle zdarzy się kontuzja i zaczynają się kłopoty. Są to niewątpliwie wyróżniający się napastnicy. Wiadomo, Robert to numer 1. Potem długo, długo nic i dopiero jest Milik. Ten chłopak potwierdził, że nie przypadkowo trafił do Ajaksu Amsterdam. Nie dostaje tam co prawda wielu szans gry, ale z czasem powinien wywalczyć sobie miejsce w podstawowym składzie. To młody i bardzo utalentowany zawodnik, który już swoje przeżył. Razem z Lewandowskim tworzy bardzo groźną parę atakujących.

Duet Olisadebe – Kryszałowicz był od nich lepszy?

Spokojnie, nie ma co porównywać mnie do Roberta Lewandowskiego (śmiech). Co prawda grałem w kadrze na poziomie mistrzostw świata, ale „Lewy” to gwiazda światowego formatu. W kadrze trenera Jerzego Engela nie mieliśmy takiego piłkarza. Z Olisadebe różniliśmy się, graliśmy zupełnie inaczej. „Oli” potrafił wykorzystać wszystko, co mu stwarzaliśmy, a ja bardziej pracowałem dla zespołu. Jeśli już tak porównujemy, to myślę, że Robert jest lepszy ode mnie i Olisadebe razem wziętych (śmiech).

Rozmawiał Cezary Jeżowski

fot. East News

Rozmowa została przeprowadzona przed meczem el. ME z Gruzją.

TAGI: Paweł Kryszałowicz, eliminacje mistrzostw Europy 2016, Robert Lewandowski, Arkadiusz Milik,

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności