Aktualności

Czego boi się Irek?

Specjalne30.12.2014 
O Ireneuszu Jeleniu ostatnio było dość cicho, ponieważ nie grał w piłkę na wysokim poziomie. Były reprezentant Polski, zawodnik takich klubów, jak AJ Auxerre i OSC Lille, ze znakomitej strony pokazał się na 21. Turnieju Grudniowym Trójek Piłkarskich, w którym sięgnął po tytuł króla strzelców Grupy VIP WSH i został uznany najlepszym zawodnikiem całej imprezy. Uczestnik finałów MŚ 2006 poważnie zastanawia się nad końcem kariery, ale ostatniego słowa jeszcze nie powiedział. Ireneusz Jeleń specjalnie dla Łączy Nas Piłka. Zapraszamy!
Jak oceniasz ideę turnieju trójek piłkarskich, w którym udanie zadebiutowałeś?
Ireneusz Jeleń: To na pewno fajna atrakcja dla kibiców. Dostałem propozycję od Adriana Sikory, bez wahania się zgodziłem i bardzo się cieszę, że mogłem wziąć udział w tej edycji. Pierwszy raz grałem w tego typu rozgrywkach i muszę ocenić ich poziom jako wysoki. Piłkarskie trójki mają to do siebie, że trzeba dużo biegać, a bramkarz również może podłączyć się do przodu i tym sposobem stwarza się przewagę. To niezwykle ciekawa impreza i już mogę zapowiedzieć, że z miłą chęcią przyjadę za rok.

Zagrałeś z 10-tką oraz napisem „Domino” na plecach. Trzeba przyznać, że byłeś absolutnym dominatorem!
Myślę, że nie jest ważne, z jakim numerem zagrałem. Chciałem pokazać się z dobrej strony, pomóc w wygraniu turnieju drużynie (Elmar Jędrzejów – red.), w której miałem przyjemność wystąpić. Przede wszystkim jednak przyjechałem po to, aby fajnie się bawić, ponieważ tego rodzaju rozgrywki są organizowane głównie pod tym kątem, ale jak wiadomo – w sporcie musi być odrobinę rywalizacji, co można było zauważyć.



Przed rozpoczęciem zawodów Adrian Sikora powiedział, że z Twoją pomocą będzie łatwiej osiągnąć cel w postaci zwycięstwa w Grupie VIP turnieju. Jakby nie patrzeć, miał rację!
Adrian już trzeci raz wystąpił w tych rozgrywkach. Bardzo chciał wygrać, zaprosił mnie i dotrzymał słowa.

Mówiłeś o dobrej zabawie, ale jedno nie podlega dyskusji – pokazałeś, że nie zapomniałeś, jak się strzela gole, o czym zresztą świadczy fakt, iż zostałeś królem strzelców. W 7 meczach aż 18 razy trafiałeś do siatki. To naprawdę sporo!
Należy wziąć pod uwagę, że na takich boiskach pada bardzo dużo bramek, ale nie podchodziłem do sprawy pod tym kątem, aby zostać królem strzelców. Przede wszystkim chciałem pomóc drużynie w wygraniu turnieju, co się udało i jestem z tego powodu zadowolony.



Tak duża liczba zdobytych przez Ciebie bramek jest efektem umiejętności strzeleckich oraz technicznych, czy raczej zasługą koleżanki oraz kolegów, z którymi występowałeś?
Przede wszystkim grając na hali trzeba mieć technikę, ponieważ tutaj szybko wymienia się podania, ale bardzo przydają się także umiejętność szybkiego myślenia i podejmowania decyzji. Fakt, że wygraliśmy, zawdzięczamy grze zespołowej. W trójkach nie można tylko atakować, ale trzeba również bronić. My natomiast nie mieliśmy bramkarza i musieliśmy jakoś sobie z tym radzić. Razem z nami zagrał chłopak, który na co dzień występuje w drugiej lidze futsalu, gdzie głównie trzeba jak najszybciej odebrać piłkę przeciwnikowi, a następnie na spokoju ją rozegrać między sobą i dojść do sytuacji bramkowej. Po stracie lub strzeleniu bramki szybko wracaliśmy na własną połowę, a gdy nadarzała się właściwa okazja, atakowaliśmy od razu, co gubiło naszych rywali, a następnie zdobywaliśmy bramki.



Twoja obecność, ale także gra, wzbudziła aplauz publiczności. Tak jak mówiłeś na początku – można spodziewać się Twojej obecności w następnej edycji rozgrywek?
Tak. Moja kariera piłkarska dobiega końca i praktycznie od roku nie gram na wysokim poziomie. Nie chcę na razie nic mówić, ponieważ w życiu różnie bywa, ale na 99 procent nie wrócę do profesjonalnej piłki. Jak nie trenuje się przez jakiś czas, to wtedy traci się większość ze swoich walorów i kondycję. Na tę chwilę jeszcze nie ogłosiłem zakończenia kariery, ale tak jak mówię – na razie skupiam się na tym, aby cieszyć się każdą chwilą związaną z piłką nożną, jak podczas turniejów gwiazdkowych w Kielcach czy w Częstochowie. Zawsze wtedy, kiedy dostaję zaproszenia na tego typu wydarzenia, z przyjemnością wsiadam w samochód i zjawiam się na miejscu.

Mówiłeś, że jeszcze nie zakończyłeś oficjalnie swojej kariery sportowej. Wobec tego jakim cudem w różnych portalach internetowych pojawiły się informacje o zawieszeniu butów na kołku?
Udzielałem wywiadu, tak jak teraz Wam i powiedziałem, że najprawdopodobniej nie wrócę już do profesjonalnego futbolu. Dziennikarz, z którym rozmawiałem, zrozumiał moje słowa w ten sposób, że definitywnie kończę z futbolem. Ciągle się nad tym zastanawiam i muszę przyznać, że to jest niezwykle trudna decyzja. Zresztą nie tylko dla mnie, ale myślę, że dla każdego, który poświęcił piłce tak wiele. Biorąc pod uwagę to, że zdobyłem doświadczenie grając we Francji i występowałem również w kadrze narodowej, jest to dla mnie tym bardziej trudna sytuacja. Jak wiadomo – w życiu bywa różnie i nie spodziewałem się, że w wieku 31 lat nie będę grał w żadnym klubie na wysokim poziomie. Odkąd odszedłem z Górnika Zabrze, występowałem tylko w Piaście Cieszyn, aby pomóc serdecznemu koledze w walce o awans do Ligi Okręgowej, czego zresztą dokonaliśmy. Mówię o tym, ponieważ chciałbym zwrócić uwagę na fakt, że życie pisze różne scenariusze i w takich sytuacja różne myśli przechodzą przez głowę. Dochodzi do tego tęsknota za tym, co było kiedyś i dlatego nie chcę na razie ogłaszać definitywnej decyzji. Chciałbym powtórzyć: jeszcze nie kończę kariery, ale na 99 procent nie wrócę do profesjonalnego grania.

Tak jak wspominałem na początku, jedno nie podlega dyskusji – nie zatraciłeś instynktu snajpera, którym imponowałeś przez bardzo wiele lat. Nawet Twój agent, Tomasz Kaczmarczyk, stwierdził, że możesz jeszcze spokojnie grać przez 3-4 lata w naszej ekstraklasie.
Czuję na siłach! Gdyby było inaczej, to bym dawno ogłosił koniec kariery. Pozostaje we mnie chęć dalszego grania, ale nie mam ciśnienia i parcia do kontynuowania kariery. Latem tego roku mogłem wyjechać do Szwajcarii. Najpierw rozegrałem cztery mecze w barwach Piasta Cieszyn, a potem miałem przejść testy w FC Aarau, ale doznałem kontuzji, którą leczyłem przez 4-5 tygodni i już wtedy wiedziałem, że nic z tego nie wyjdzie.



Nie wiem, na ile jest to zgodne z prawdą, ale kiedyś podobno mówiłeś, że na pewno nie chcesz wracać do ekstraklasy?
Zgadza się. Poprosiłem mojego menadżera, żeby szukał dla mnie nowych rozwiązań. Chciałem wyjechać na rok lub dwa lata do zagranicznego klubu, ale plany zostały pokrzyżowane przez kontuzję. Odpuściłem sobie i dlatego teraz nie gram zawodowo.

A jakbyś miał teraz wrócić do profesjonalnego grania, to do której ligi?
W tamtym momencie chciałem zagrać w którymś z europejskich klubów. Niestety, teraz jest już po przysłowiowej herbacie. Nie gram od półtora roku, a żaden klub nie chce brać zawodnika bez dobrego przygotowania i nie występującego przez tyle czasu. Na dzień dzisiejszy mogę powiedzieć, że dalej będę grał dla rozrywki i własnej satysfakcji. Bardzo prawdopodobne jest, że nie wyjadę już do żadnego zagranicznego zespołu i jeśli miałbym znów gdzieś zagrać, to w którejś z lig regionalnych, dopóki będę mieć do tego chęci.



Czyli nie chcesz wracać do polskiej ekstraklasy, ponieważ wcześniej założyłeś sobie, że chciałbyś skończyć karierę w Górniku Zabrze i tym sposobem dotrzymać słowa, które wcześniej zadeklarowałeś?
Tak. Powiedziałem menadżerowi, że chciałbym skończyć grać w Górniku Zabrze, ponieważ od małego jestem jego kibicem. Niestety, nie wszystko poszło po mojej myśli, a tak jak wcześniej wspominałem – życie pisze różne scenariusze. Choć przyznam się, że trochę żałuje, że pewne sprawy potoczyły się tak, a nie inaczej. Trzeba jednak pamiętać, że życie nie kończy się na graniu w piłkę i trzeba później robić coś innego. Mam już plany na przyszłość – założenie szkółki w Cieszynie, rozważam jeszcze pracę w roli menadżera lub skauta, ponieważ piłka nożna jest moją wielką miłością, z której nie chcę rezygnować.



Niemniej jednak przykład Sebastiana Mili najdobitniej pokazuje, że nigdy nie wolno się poddawać. A już miał ostatecznie zniknąć z planu! Jeszcze nie tak dawno był wiele mil od kadry, a teraz prowadzi ją milowymi krokami do ważnych zwycięstw!
Niezależnie od tego, czy mówimy o sporcie, czy innych dziedzinach życia, zawsze trzeba walczyć do samego końca mimo kryzysu i dążyć do osiągnięcia celu. Każdy ma swoją historię. Sebastian wyjechał do Austrii Wiedeń, gdzie nie poszło mu najlepiej, ponieważ dostawał tam mało szans na pokazanie swoich umiejętności. Nie wiem, czy dobrze mówię, ale z tego, co zauważyłem, zdarzało się tak, że dany zawodnik, który z niezłym powodzeniem występował za granicą, nie był już do końca potrzebny w polskim zespole. Przykładami mogą być Maciej Żurawski czy Artur Wichniarek. Myślę, że przyczyna tkwi w indywidualnym podejściu do zawodnika. Za granicą jest inne, a u nas w kraju – inne. Sebastian akurat wyjechał do Austrii, gdzie nie poszło mu pomyślnie, a wrócił do kraju, nie poddał się i w konsekwencji nawet dostał powołanie do reprezentacji! Teraz jest na ustach całej Polski i nie brakuje głosów, że gdyby nie on, to spotkania z Niemcami, ze Szkocją oraz z Gruzją, nie zakończyłyby się pozytywnymi rezultatami. Pamiętam Sebastiana jeszcze z czasów młodzieżówki jako bardzo fajnego, sympatycznego kolegę, bardzo go lubię i cieszę się, że teraz znajduje się w tym miejscu, w którym się znajduje. Kiedy grałem we Francji, to miałem różne, trudne sytuacje. Nie poddawałem się, starałem się do końca walczyć o swoje. W Podbeskidziu Bielsko-Biała i Górniku Zabrze zaliczyłem tylko epizody i wróciłem do Cieszyna. Chciałbym teraz pomagać i promować młodzież z naszego regionu, ponieważ widzę, że niektórzy chłopacy mają na tyle umiejętności, że spokojnie mogą sobie poradzić w ekstraklasie. Niestety, brakuje im przebicia, żeby ktoś mógł ich zauważyć i dać szansę pokazania się.

Co tak naprawdę sprawiło, że Twoja kariera uległa gwałtownemu zahamowaniu?
W ostatnim miesiącu kontraktu w Auxerre złapałem kontuzję (naderwany mięsień dwugłowy – przyp.red.). Stało się to w okolicach piątej minuty meczu. Ze względu na wygaśnięcie umowy, musiałem wrócić do Polski, żeby leczyć się na własną rękę, a potem dochodzić do pełnej sprawności.

Na własną rękę?!
Tak. Mój kontrakt dobiegał końca, a klub nie chciał podpisywać umowy, ponieważ miałem naderwany mięsień i nie mogłem trenować. Zgłosiłem się do swoich lekarzy i przez 2-3 miesiące dochodziłem do pełnej sprawności, następnie trenowałem indywidualnie, a potem dowiedziałem się, że mam jechać na testy do OSC Lille, z czego niesamowicie się ucieszyłem. Liga francuska grała, a ja w tym czasie byłem jedynie po indywidualnych zajęciach, a trudno było rywalizować na treningach w takim stanie z takimi zawodnikami, jak Eden Hazard czy ówczesny król strzelców Ligue 1, Moussa Saw. Nie żałuję jednak tego, że zdecydowałem się na ten ruch, ponieważ mogłem coś nowego zobaczyć w swoim życiu. Przyjeżdżając do zespołu, który w tamtym czasie był mistrzem Francji, mogłem zauważyć, że to bardzo profesjonalny i dobrze zorganizowany klub, potrafiący indywidualnie podejść do każdego zawodnika czy nawet kibica.



Szkoda jednak, że mimo końca kontraktu, Auxerre nie wyciągnęło do Ciebie pomocnej dłoni, gdy byłeś kontuzjowany. Chociażby ze względu na to, że grałeś dla nich z ogromnym poświęceniem…
Nie mówię tego nikomu, ale muszę przyznać, że zdenerwowałem się na włodarzy klubu i wyjechałem bez pożegnania. Przez 5 lat pobytu w Auxerre zdarzało mi się grać na zastrzykach, środkach przeciwbólowych, zostawiłem tam bardzo dużo zdrowia, a tutaj tak mnie potraktowali. Spakowałem się i wyjechałem nawet bez pożegnania.

Plany na przyszłość: szkółka piłkarska w Cieszynie lub menadżerka?
Tak, jak mówiłem na początku naszego wywiadu, chciałbym pozostać przy futbolu.

Jakbyś się określił? Jakim byłeś typem napastnika? Typowym snajperem, skrajnym napastnikiem czy może bardziej kreatywnym i rozgrywającym atakującym?
Ciężko powiedzieć, ale nigdy nie lubiłem stać w polu karnym i czekać na podania. Byłem takim typem zawodnika, który wolał schodzić na boki, cofnąć się i rozegrać piłkę, niż egzekutorem, jak na przykład Filippo Inzaghi.

Krótko mówiąc, jesteś zadowolony ze swoich osiągnięć?
Niektórzy mówią, że mogłem osiągnąć więcej, ale ze względu na kontuzje, nie zrobiłem tego. Póki co, jestem zadowolony z tego, co mam. Cieszę się, że zagrałem w reprezentacji Polski, co jest marzeniem chyba każdego młodego chłopaka, który gra w piłkę, a mnie się to udało. Wychodzę z takiego założenia, że tak miało być i jestem zadowolony z tego, co osiągnąłem. Nie będę już wszystkiego zwalał na kontuzje. Tak miało być i trzeba to uszanować.



Nie wiem jak Ty, ale ja uważam, że w pewnym momencie na siłę zrobiono z Ciebie skrzydłowego i tym samym zmarnowano Twój potencjał strzelecki. A jak Ty to widzisz?
Wiadomo, że to była moja pierwsza pozycja, ponieważ zawsze grałem w napadzie. W juniorach zdarzało mi się jednak występować na środku pomocy czy nawet w obronie. Mogę powiedzieć tyle, że dobry piłkarz powinien umieć znaleźć się na każdej pozycji. Jeżeli jest się kreatywnym, to można w piłce wiele osiągnąć, a już na pewno to ułatwia życie. Na przykład na mistrzostwach świata w Niemczech grałem na prawej pomocy i dzięki temu miałem okazję do wypromowania się. Zdaniem mediów byłem jednym z nielicznych zawodników, który mógł wracać z podniesioną głową.

Czyli nie żałujesz, że przez jakiś czas występowałeś jako prawoskrzydłowy?
Wiadomo, że na początku była to dla mnie trudna sytuacja, wręcz dziwna, ponieważ zawsze występowałem z przodu, a tu nagle nastąpiła zmiana pozycji. Musiałem się przyzwyczaić do pewnych rzeczy. Jako wysunięty napastnik mogłem spokojnie skoncentrować się na ofensywie, a grając na skrzydle, musiałem więcej udzielać się w defensywie. Chciałbym jednak podkreślić, że nie żałuję swoich gier na prawej pomocy, ponieważ dzięki temu miałem okazję wypromować się i przejść do zagranicznego klubu.

Przy stałych fragmentach rzadko znajdywałeś się pod bramką przeciwnika. Zazwyczaj bywałeś poza lub na skraju pola karnego. To były założenia taktyczne czy własna nie przymuszona wola?
Nie, takie były założenia taktyczne. Wiadomo, że gra głową była moją największą wadą. Z tego względu trenerzy, z którymi współpracowałem, kazali mi, abym zamykał długi słupek albo zbierał wybitą piłkę w „szesnastce” i uderzał na bramkę. Każdy zawodnik ma swoje plusy i minusy. Leo Messi lub Arjen Robben mają znakomitą lewą nogę, ale prawą już zdecydowanie słabszą. Ja z kolei największe problemy miałem z grą głową i dlatego trzeba było szukać innych opcji. Chociaż w Auxerre nie raz zamykałem akcję przy drugim słupku i zdarzało mi się zdobyć kilka bramek głową.

Sam widziałem parę ładnych bramek, które zdobyłeś po uderzeniu głową. Uważam, że Ty tych główek po prostu… unikałeś!
No tak, trochę bałem się walczyć w powietrzu i dlatego unikałem.

Unikałeś walki o górne piłki, ponieważ jakaś konkretna sytuacja Cię do tego zniechęciła?
Nie, po prostu każdy piłkarz ma swoje plusy i minusy. Moją największą wadą była gra głową.



Mimo że byłeś dość wysokim zawodnikiem (187 cm – red)…
Tak, ale tak jak już mówiłem, po prostu słabo grałem głową i już nie ma się tutaj czego doszukiwać.

Z drugiej strony zawsze uważałem, że będąc bliżej bramki przeciwnika, ma się większe szanse na strzelenie gola.
Tak i być może to też jest przyczyna, że trochę mniej tych bramek zdobywałem. Nie chcę jednak wracać do pewnych rzeczy. Gra głową była moją słabą stroną, dlatego jej unikałem i zdecydowanie wolałem zamykać akcje przy drugim słupku.

Co z kolei sprawiało, że rzadko podchodziłeś do rzutów karnych? Myślę sobie, że jakbyś częściej się na nie decydował, miałbyś większe szanse na koronę króla strzelców.
Na pewno. Pamiętam, jak grałem w Wiśle Płock i zostałem wicekrólem strzelców ekstraklasy. Maciej Żurawski wygrał końcową klasyfikację także dzięki pięciu strzelonym karnym. Jakbym był bardziej odważny, to na pewno bym je częściej wykonywał. Jak zdarzyło mi się zaliczyć jedno pudło z 11. Metrów, wolałem już nie podchodzić do następnej próby.

A jakie czynniki sprawiły, że nie zdobywałeś zbyt wielu goli dla reprezentacji Polski? To też jest bardziej kwestia psychologiczna czy może ustawienia taktycznego drużyny narodowej?
Wydaje mi się, że po prostu w reprezentacji byłem nieco inaczej wykorzystywany niż w klubie i być może dlatego tak mało strzelałem. Cieszę się jednak z tego, co miałem. Rozegrałem 3 mecze na mistrzostwach świata, w tym dwa razy po 90 minut i doceniam to.

Dużo mówiło się o fatalnej atmosferze wokół kadry w trakcie pobytu w Barsinghausen.
Tak twierdzili dziennikarze. Zawsze, kiedy się coś nie udaje, to szuka się przyczyn niepowodzenia. A to atmosfera była nie taka, a to ten zawodnik nie został powołany albo jeszcze coś innego. Uważam, że wtedy panowała świetna atmosfera.



Tak, ale zdaniem dziennikarzy, byłeś jedynym polskim piłkarzem, który potrafił normalnie rozmawiać z dziennikarzami, a reszta zawodników podobno zachowywała się inaczej…
Ale ja wtedy byłem młody. Zresztą zawsze starałem się z każdym dziennikarzem czy piłkarzem żyć dobrze. Tak zostałem wychowany i taki mam charakter, że staram się nie szukać wrogów. Chciałem każdemu jak najbardziej pomóc. Nigdy nie robiłem podziałów, ponieważ dla mnie każdy jest równy. Nie wiem, jak było naprawdę 4 lata wcześniej podczas mundialu w Korei i Japonii. Mogę powiedzieć tylko tyle, że ja zawsze starałem się zachowywać jak najlepsze kontakty z dziennikarzami. Lubię krytykę, ponieważ ona czasem jest bardzo potrzebna. Zawsze szanowałem ludzi uczciwych, którzy nie tylko – za przeproszeniem – liżą dupę jak jest dobrze, ale również są normalni, gdy jest źle. Mogę natomiast stwierdzić, że od jakiegoś czasu unikam dziennikarzy i nie każdemu udzielam wywiadu.

Czyli niektórzy z nich po prostu bardzo Tobie podpadli?
Dokładnie tak. Nie będę mówił kto i w jaki sposób, ponieważ to nie ma sensu. Mogę dodać od siebie tylko tyle, że z każdym staram się żyć dobrze, ale nie lubię ludzi, którzy udają, że są w porządku, a w rzeczywistości jest inaczej.



Osiągnąłeś sukcesy nie tylko sportowe, ale również w życiu prywatnym i jednocześnie pozostałeś po prostu sobą.
Mama tak mnie wychowała, żebym zawsze dobrze się prowadził i starał się pomagać wszystkim, którzy potrzebują pomocy. Staram się być tym samym Irkiem, jakim byłem jeszcze przed wyjazdem na Zachód. Staram się również utrzymywać kontakty z chłopakami z dzieciństwa. Mam rodzinę, dwójkę dzieci, spełniłem swoje marzenia grając na mistrzostwach świata albo w Lidze Mistrzów. Cieszę się z tego, co dostałem i szanuję to!

Jestem przekonany, że rodzina, przyjaciele i znajomi są z Ciebie bardzo dumni.
Słyszę, że nic się nie zmieniłem od 12 lat, kiedy zaczynałem grać na wysokim poziomie. To wszystko sprawia, że czuję się zwycięzcą. Jestem dumny z tego, że woda sodowa nigdy nie uderzyła mi do głowy.

Rozmawiał Łukasz Pluszewski, współpraca Jaromir Kruk

Ireneusz Jeleń

Urodzony 9.04.1981 w Cieszynie. Kluby: Piast Cieszyn, Beskid Skoczów, Wisła Płock, AJ Auxerre, OSC Lille, Podbeskidzie Bielsko-Biała, Górnik Zabrze, Piast Cieszyn. W reprezentacji Polski rozegrał 29 meczów i strzelił 5 goli. Uczestnik finałów MŚ 2006.

TAGI: Ireneusz Jeleń, reprezentacja Polski, Auxerre, Górnik Zabrze, Podbeskidzie Bielsk-Biała, Cieszyn,

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności