Aktualności
Będę ćwierkać do czasu, aż ktoś ukradnie mi telefon
Gdy na wstępie wyjaśniłem w jakiej sprawie dzwonię, usłyszałem: „Wszyscy pytają mnie tylko o Twittera. Już się przyzwyczaiłem (śmiech)”. Po pierwszym pytaniu wiedziałem, że mam do czynienia z bardzo pozytywną postacią.
W ostatnim czasie częściej niż o wyczynach na boisku, mówi się o Pana wpisach na Twitterze. Stał się Pan popularny...
Przede wszystkim to Marcin jestem. Żeby być Panem, trzeba mieć wygląd i pieniądze...
A wracając do pytania... Rzeczywiście coraz częściej spotykam się z takimi stwierdzeniami, że popularność zawdzięczam właśnie Twitterowi. Co zrobić? Raz błysnąłem i moja „kariera” trwa. Bardzo lubię taką formę kontaktu z ludźmi. Twitter daje możliwość fajnej wymiany myśli. Cieszę się, że powstało takie narzędzie komunikacji.
Twoja przygoda z Twitterem rozkwitła na dobre podczas mundialu w Brazylii. Wtedy tak naprawdę Polska usłyszała o Marcinie Krzywickim.
Zgadza się. Dużo moich wpisów o mistrzostwach znalazło się na popularnym serwisie Weszlo.com, dzięki któremu stałem się popularny. I ruszyła lawina. Odtąd już wszystkie moje wpisy cieszyły się dużym zainteresowaniem. Mówiono o nich w sieci. Byłem jednym piłkarzem grającym w Polsce, który za pośrednictwem Twittera komentował wszystko, co związane z mundialem.
A skąd wzięła się pasja do Twittera, który wcale nie cieszy się tak dużym wzięciem wśród innych polskich piłkarzy?
Moda na Twittera w Polsce dopiero się zaczyna. Nie pamiętam już kiedy ja założyłem konto. Na początku żyło ono swoim życiem. W ogóle z niego nie korzystałem. Do czasu aż napisałem pierwszego tweeta... Wtedy się zaczęła zabawa na dobre, która trwa do dziś. I trwać będzie do czasu... aż mi ktoś ukradnie telefon (śmiech).
Twoje tweety mogą być różnie odbierane przez ludzi, zwłaszcza że nie boisz się obrócić w żart ważnych i aktualnych wydarzeń, czy skomentować jakieś nieudanego zagrania w meczu. Nie każdy tak potrafi. Nie masz z tym problemu?
Mam problem, bo... chciałbym pisać jeszcze więcej niż do tej pory! Niektóre rzeczy aż się proszą żeby ćwierknąć na ich temat, ale nie o wszystkim mogę. Bo może to się odwrócić przeciwko mnie. Generalnie to moje konto i prowadzę je tak, jak chcę. Komuś może to się nie podobać. Ale mało mnie to interesuje. Taką obrałem formę i nie zamierzam nic zmieniać. Twittera nie odstawię.
I nie miałeś żadnych nieprzyjemności, choćby ze strony klubu?
Oj, była taka sytuacja... Kiedyś napisałem, że: „Fani Stoke cały czas wspierają swojego zawodnika Petera Croucha, a mnie na każdym stadionie kibice wyzywają od pedałów, mimo że ich kobiety mógłbym mieć w 30 sekund.” Byłem nawet wezwany na dywanik, po czym usłyszałem, że trochę przesadziłem. Ktoś mnie jednak zna, ten wie, że napisałem tego tweeta w formie żartu. Przeciwnicy odebrali to jednak jako atak. To już ich problem. Sam dobrze wiem, co miałem na myśli.
Nie doskwiera Ci brak innych piłkarzy z Polski na Twitterze? Możliwość rozmowy z nimi miałoby swoją wymowę. A tak to głównie piszesz albo z dziennikarzami, albo z kibicami.
Szkoda, że tylu piłkarzy obchodzi Twittera szerokim łukiem. Tak jakby Twitter parzył. Jednak nic na siłę. Nie można kogoś zmuszać do tego, aby wyrażał siebie w 140 znakach. Nie moja w tym głowa kto, jak się w tym czuje. Nie wnikam. Mi to narzędzie bardzo pasuje. Fajnie z Twittera korzysta Jakub Rzeźniczak. Pisze o zdrowym stylu życia, o diecie. Jest również Mateusz Klich. Cieszę się, że mogę rozmawiać z dziennikarzami, ludźmi sportu. Twitter to dla mnie pierwsze źródło informacji. Wchodzę na konto i od razu wiem, co się dzieje na świecie.
Czyli prasy nie kupujesz? Twitter zastępuje Ci wszystko? Informacje na swój temat czerpiesz właśnie z Twittera?
(śmiech) Twitter to jedna wielka baza informacji i zbiór wszystkich najważniejszych osobistości ze sportu, polityki, nauki i innych dziedzin. Wiem, że są jeszcze dziennikarze „starej daty”, którzy wszystkie swoje myśli przelewają na papier. Żyjemy jednak w czasach nowych mediów, gdzie internet bije wszystko na głowę. Twitter stał się atrybutem tych czasów.
Na Twitterze głośno było ostatnio o koncie Arkadiusza Milika, który przyznał się, że jego prowadzenie powierzył znajomemu. Od razu po tym wpisie wylała się na niego fala hejtu. Słusznie?
Dobrze znam całą sprawę. Uśmiałem się, kiedy przeczytałem wpisy Krzysztofa Stanowskiego z Weszło. Dla ludzi jest to problem. Posądzają Arka o wynajmowanie kogoś do prowadzenia konta. A te wpisy są jakie są. Może niektóre uwagi są słuszne. Potem Milik próbował się bronić, odpierając ataki. Moje zdanie jest takie, że jeśli ktoś chce mieć Twittera, to powinien go sam prowadzić. To nie fair wobec innych.
Swego czasu z Twittera zniknął Jakub Rzeźniczak. Było to po tym, jak spotkał się ze sporą krytyką użytkowników Facebooka i Twittera. Przyznał wtedy, że chce odpocząć od social mediów. Tobie nie przeszkadzają hejterzy?
Na pewno nie usunę przez to konta... Jeny, jakbym miał przejmować się opinią anonimowych osób, to chyba bym zwariował! Jakub jak szybko zaprzestał korzystania z FB i Twittera, tak szybko do nich powrócił. I to w jeszcze lepszej formie! Wrzuca ciekawe zdjęcia. Ma sposób na prowadzenie swoich kont. Mi się to podoba, dlatego go obserwuję i dalej będę obserwował.
Mówi się o Tobie: „samozwańczy król Twittera”. Ile w tym prawdy?
Już nie raz tak mnie nazywano. To miłe. Kiedyś myślałem, że będę królem strzelców każdej ligi. Cóż, pozostało mi bycie królem Twittera (śmiech). Jak się nie ma co się lubi, to się lubi, co się ma...
Może za to wrócisz w końcu do ekstraklasy. Twoja Wisła Płocka zgłasza takie aspiracje, a i zajmujecie miejsce dające awans (2.). Zagłębie i Wisła są faworytami wyścigu o ekstraklasę.
Nie zapominajmy o Termalice Nieciecza. Jest nas trzech, pewnie zaraz pojawi się ktoś czwarty. Mamy dobrą pozycję wyjściową. Mam nadzieję, że jeszcze wrócę do tej ekstraklasy...
... na którą czekasz też pewnie ze względu na pewną osobę. Konkretnie reporterkę nc+?
(śmiech). Palnąłem kiedyś na Twitterze, że do ekstraklasy chcę trafić z jednego powodu... Dla Sonii Śledź. I od tego czasu ciągnie się to za mną. Myślę jednak, że dla samej rozmowy z Sonią wielu piłkarzy z I ligi chciałoby grać w ekstraklasie. Pewnie wielu też wykupuje abonamenty nc+, żeby móc ją oglądać. Oczywiście staram się mieć do tego wszystkiego zdrowy dystans. Potrafię się z siebie śmiać.
Miałeś jakiś kontakt od tego czasu z Sonią Śledź?
Cały czas czekam na wywiad telewizyjny! Nic przecież nie zastąpi spotkania na żywo, nawet jeśli Sonia próbowała się ze mną kontaktować.
I jeden, jedyny wpis na Twitterze, wywołał całą tę lawinę spekulacji: „Kiedy i czy Marcin Krzywicki spotka się z Sonią”?
Tak. Poza tym sam cały czas podkręcałem temat, pisząc o Sonii. Cała ta sytuacja wyszła komicznie. Sonia zapewne też śmieje się z tego wszystkiego.
Nie masz wrażenia, że Twitter przestał pełnić pierwotną funkcję, kiedy miał służyć inteligentnej wymianie zdań, błyskotliwym puentom, a stał się narzędziem dla hejterów?
Czy ja wiem... Twittera zakładałem po to, aby być na bieżąco z tym, co się wokół dzieje. Zresztą mój dzień rozpoczynam od sprawdzenia informacji na Twitterze. Tu jest wszystko szybko i na temat. Mam określoną grupę osób, których obserwuję. Nie jest ich za wiele, za to są to konkretne osoby. A hejty? Były i będą. Zawsze trafi się taka osoba, która będzie tylko krytykować, wytykać błędy. To po prostu zazdrość. Cóż, i z takimi ludźmi trzeba żyć. Albo to zaakceptujesz, albo będziesz się przejmował.
Twitter oddaje Twój charakter? Pokazuje kim naprawdę jesteś?
Lubię dzielić się swoimi myślami na Twitterze, gdyby nie to... że czasami ciężko zmieścić się w tych 140 znakach! Zaliczam się do osób otwartych. Staram się też czasami odpowiadać hejtem na hejt. Internet ma to do siebie, że ludzie czując anonimowość, pozwalają sobie na krytykę wszystkiego. Czytałem ostatnio artykuł na Onecie. Z ciekawości spojrzałem na komentarze. Na 140, 109 było negatywnych. A ja w każdej sytuacji staram się być sobą.
Rozmawiał Piotr Wiśniewski (@PiWisniewski)