Aktualności
W ekstraklasie Irlandii Północnej gra… polski napastnik! Poznajcie 20-letniego Kubę
Był piątkowy wieczór, 6 października, niewiele ponad dwa miesiące temu. Typowa, wyspiarska pogoda o tej porze roku. Po godzinie gry na stadionie Shamrock Park w Portadown gospodarze dość niespodziewanie przegrywali 0:2. Wtedy, przy dwubramkowym prowadzeniu, trener przyjezdnych Whitey Anderson zdecydował się na zmianę w składzie. – Kuba, get ready! – krzyknął do 20-latka z Polski, który już od lipca występował w klubowych rezerwach. Wcześnie w dziesięciu meczach drugiej drużyny zdążył już 7 razy wpisać się na listę strzelców. Teraz mógł w końcu zadebiutować w północnoirlandzkiej ekstraklasie.
Jakub Kłobusek urodził się w sierpniu 1995 roku w Ostrowie Wielkopolskim. Piłkarską karierę zaczynał w miejscowym uczniowskim klubie KUKS Zębców pod okiem trenera Janusza Maciuszyna. – Pan Janusz był w przeszłości trenerem mojego taty, który też trochę w piłkę pograł. Dlatego zdecydowaliśmy się na KUKS – opowiada Kuba. – To był mój jedyny klub w Polsce. Gdy miałem 11 lat, rodzice zdecydowali się na przeprowadzkę do Wielkiej Brytanii w poszukiwaniu, jak to się mówi, lepszego życia. Mieszkamy tutaj od 2007 roku.
Rodzina Kłobusków osiedliła się w miasteczku Omagh w zachodniej części Irlandii Północnej. Kuba nie mógł długo wytrzymać bez regularnej gry w piłkę. W wieku 15 lat zaczął chodzić na treningi miejscowego Shelbourne FC. – Zacząłem grać w rezerwach, które występowały w tzw. Fermanagh and Western League. To taka tutejsza okręgówka. Rok później miałem swój zdecydowanie najlepszy sezon. Wygraliśmy ligę, a ja strzeliłem 25 bramek – wspomina.
Kolejne dwa sezony spędził na tym samym poziomie, ale w dwóch innych okolicznych klubach: Strule United i Beragh Swifts. – Jeden z moich meczów zobaczył członek sztabu szkoleniowego Ballinamallard United, które występowało w tutejszej Premiership. Po zakończeniu rozgrywek skontaktował się ze mną i zaprosił do nich na „pre-season”, czyli okres przygotowawczy i serię sparingów – wspomina. Wszystko działo się latem tego roku. Kłobusek zaczął trenować z rezerwami i występować w meczach drugiej drużyny.
Jako że już w debiucie, przeciwko Warrenpoint Town II, skompletował hat-tricka, awans do podstawowej kadry Ballinamallard zdawał się tylko kwestią czasu. – Po paru niezłych spotkaniach faktycznie zacząłem trenować z pierwszą drużyną – przyznaje. Łącznie z wspomnianym wyżej debiutem zdążył w NIFL Premiership rozegrać 5 spotkań. Zawsze wchodził z ławki. – Trochę przeszkodziła mi choroba, przez którą nie trenowałem od dwóch tygodni – mówi. – Gdyby nie ona, miałem zagrać w pierwszym składzie z Glentoranem (5 grudnia – przyp. red), trener mi o tym wspomniał. Dopiero w tym tygodniu wracam do zajęć.
Póki co na najwyższy szczeblu w Irlandii Północnej nie wpisał się na listę strzelców. – Ale przy jednej okazji, tym razem przeciwko pierwszej drużynie Warrenpoint, byłem bardzo blisko – podkreśla. – Czekaj, pokażę „screena” (wrzucamy go poniżej – przyp. red.). Ja to ten z numerem 23. Niestety kolega mi nie podał…
Niewykluczone, że Polak faktycznie szybko wskoczy do wyjściowej jedenastki, bo popularni „The Mallards” złapali lekką zadyszkę. Po dobrym początku sezonu coś się zacięło – przegrali pięć ostatnich meczów i w ligowej tabeli zsunęli się na 9. pozycję (na dwanaście drużyn). Teraz zagrają dwa mecze u siebie: w najbliższą sobotę podejmą przedostatnią w klasyfikacji ekipę Carrick Rangers, a 26 grudnia trzeci od końca Dungannon Swifts. O wyjeździe do Polski na święta nie ma więc mowy. – Zostajemy w Omagh – mówi Kłobusek. – Jesteśmy tu całą rodzinną, będziemy wspólnie świętować.
Północnoirlandzka ekstraklasa krótką zimową przerwę, trwającą dwa tygodnie, zaliczy dopiero w styczniu. Są to rzecz jasna rozgrywki półamatorskie. Zawodnicy traktują tu grę w piłkę jako typową pasję, którą łączą z normalną pracą zawodową. – Nasze rezerwy trenują dwa razy w tygodniu, a pierwszy zespół trzy. Niektórzy gracze dojeżdżają na treningi dwie godziny, więc o większą częstotliwość zajęć trudno – mówi napastnik.
Zdradza, że prywatnie jest wielkim kibicem Borussii Dortmund. Gdy pytamy, czy na boisku gra na typowej „dziewiątce”, jak były gracz tej drużyny Robert Lewandowski, odpowiada: – Tak, ale raczej nie umiem się tak zastawiać. No i specyfika gry jest tu jednak nieco inna – uśmiecha się. – Swoją drogą, pozdrówcie przy okazji reprezentantów od fana z Irlandii! Jak miejscowi przyjęli losowanie grup? No, nie byli zbyt zadowoleni. Będę miał gorzej na treningach, jak z nimi w czerwcu wygramy… (śmiech)
Filip Adamus
TAGI: irlandia północna, jakub kłobusek,