Aktualności
Łyżeczka cukru nad dzbanem gorzkiej herbaty...
W reprezentacji narodowej rozegrałem 22 spotkania, grałem w meczach towarzyskich i oficjalnych w tym eliminacyjnych do mistrzostw świata 2010, ale to, co mam szczególnie w pamięci dotyczy występów polskiej reprezentacji na mundialu w Niemczech.
Ja nie byłem pierwszym wyborem trenera Pawła Janasa i nie zostałem powołany do kadry reprezentacji Polski w pierwszym terminie. Dowiedziałem się, że Damian Gorawski nie może wziąć udziału w mistrzostwach, ponieważ źle wypadły u niego badania medyczne. Sztab szkoleniowy zdecydował, że to ja zastąpię Damiana. Oczywiście ucieszyłem się z tego powodu. Z drugiej strony bardzo szkoda było mi Damiana i było mi przykro, że mój wyjazd odbędzie się kosztem kolegi.
Wielu nie podobało się, że na mistrzostwa świata jedzie obrońca za zawodnika ofensywnego. Niektórzy nawet mówili, że Bartosz Bosacki wybiera się na wycieczkę...
Pierwszy mecz finałów mistrzostw świata z Ekwadorem obserwowałem z ławki rezerwowych.
Niestety to spotkanie przegraliśmy 0:2. Wydawało się, że rywale jak najbardziej są w naszym zasięgu, bo przecież jakieś pół roku wcześniej pokonaliśmy ten zespół w Barcelonie aż 3:0. Tym razem jednak nas zaskoczyli.
Już w kolejnym meczu z Niemcami trener Janas zdecydował się na zmianę w linii obrony. Zastąpiłem Mariusza Jopa na stoperze, który w poprzednim meczu z Ekwadorem zagrał z Jackiem Bąkiem. Wszyscy kibice zapewne pamiętają w jakich okolicznościach i dramaturgii rozgrywaliśmy ten mecz. W 75. minucie spotkania, przy stanie meczu 0:0, Radosław Sobolewski został ukarany drugą żółtą kartką. Od tej pory musieliśmy radzić sobie w dziesiątkę. Już gdy wydawało się, że nic złego stać się nie może, w doliczonym czasie gry bramkę na 1:0 strzela Oliver Neuville, który wszedł z ławki rezerwowych. Do osiągnięcia korzystnego rezultatu zabrakło nam bardzo niewiele… ale w sporcie „bardzo niewiele” jest czasami wszystkim. W tym spotkaniu właśnie tak było. Kolejna porażka i pozbawiliśmy się złudzeń, że możemy wyjść z grupy.
Szok i rozczarowanie. Spadła na nas ogromna fala krytyki, media nie zostawiły na nas suchej nitki. Zawiedliśmy kibiców i samych siebie.
Ostatni mecz był o przysłowiową pietruszkę, ale my mieliśmy coś do udowodnienia sobie i kibicom. Tym spotkaniem chcieliśmy, choć trochę zrehabilitować się za dwie poprzednie porażki.
Już w szatni, na minuty przed wyjściem na murawę, trener Janas mówił nam, żebyśmy ten mecz zagrali przede wszystkim dla siebie, dla kibiców. Chcieliśmy pokazać, że umiemy grać. Może w poprzednim meczu z Niemcami nie stworzyliśmy sobie wielu sytuacji, ale myślę, że graliśmy jak równy z równym. Ale szczęście nie było przy nas.
Mecz z Kostaryką rozpoczął się bardzo spokojnie. Kostarykańczycy skupili się grze obronnej, a my nie potrafiliśmy przebić się przez ich formacje defensywne. Jednak to oni zadali pierwszy cios. W 25. minucie spotkania, po faulu na Paulo Wanchopie, sędzia podyktował rzut wolny tuż przed linią pola bramkowego. Do jego wykonania podchodzi Ronald Gomez, który sprytnym strzałem ominął nasz mur. Artur Boruc kompletnie bez szans.
Można powiedzieć, że ta stracona bramka podziałała na nasz zespół jak kubeł zimnej wody, bo dość szybko potrafiliśmy odpowiedzieć. W 32. minucie gry sędzia przyznaje nam rzut rożny. Do piłki podchodzi Maciek Żurawski, który dośrodkowuje futbolówkę w środek pola karnego. Kostarykański bramkarz mija się z piłką. Stanąłem przed szansą. Strzelam! Piłka odbija się od poprzeczki i wpada do siatki! Ale zamiast uśmiechu i radości na mojej twarzy pojawia się grymas i złość. Dlaczego? Bo zachowanie sędziego było niejednoznaczne. Najpierw wskazał na pole karne, dopiero potem na środek boiska. 1:1! Wracamy do gry!
W drugiej odsłonie spotkania mieliśmy swoje sytuacje, ale brakowało skuteczności. W 65. minucie o swoim silnym strzale przypomniał Jacek Krzynówek, który zza linii pola karnego próbował pokonać Jose Porrasa. Ten jednak zdołał sparować piłkę na rzut rożny. Jacek szybko pędzi do wykonania kornera. Ustawia sobie piłkę i dośrodkowuje na wysokość pięciu metrów. Piłka spada mi na głowę i… goool! Strzelam swoją drugą bramkę w tym meczu! Radość była nie do opisania. Euforia kibiców na stadionie w Hanowerze. 2:1 dla nas!
Rywale nie zdołali już poważniej zagrozić bramce Artura Boruca. Ale do końca byliśmy czujni. Na pewno najwięcej kłopotów sprawiał mi Paulo Wanchope, wysoki i bardzo dynamiczny zawodnik. Co rusz musiałem szarpać się z nim, ale nie pozwoliłem rozwinąć mu skrzydeł.
Korzystny rezultat utrzymaliśmy do końca spotkania. Sami przekonaliśmy się, że na tych mistrzostwach można było zdobywać punkty. Ja to zwycięstwo nazywam łyżeczką cukru nad dzbanem gorzkiej herbaty...
Mnie po meczu wybrano zawodnikiem „man of the match”, ale czy ja się nim czuje? Niezupełnie. Podczas mojej wieloletniej kariery piłkarskiej zawsze miałem w głowie , że jak ktoś wygrywa, to cały zespół. Ja w tym spotkaniu wykonałem tylko swoje zadania. Paradoksalnie ze swojej gry obronnej byłem bardziej zadowolony po meczu z Niemcami. Fajnie, że udało mi się strzelić dwa gole, no i że w końcu wygraliśmy mecz na mundialu. To spotkanie wygrał cały zespół. I nie mówię tylko o piłkarzach, ale i o całym sztabie szkoleniowym.
Słuchając Mazurka Dąbrowskiego przy ponad 40 - tysięcznej publice, przechodziły mnie ciarki na plecach. Tego uczucia nie da się opisać, bo żadne słowa nie są w stanie tego wyrazić. To trzeba doświadczyć. Dostałem zastrzyk emocji, który dziś na mnie działa. Cieszę się, że daliśmy kibicom, chociaż w tym ostatnim meczu o pietruszkę, trochę radośći. Bardzo ich potrzebowaliśmy zwłaszcza w tym ostatnim meczu i odpłaciliśmy się im za wsparcie. Mogliśmy wrócić do kraju z odrobinę podniesioną głową.
Może to zdziwi, co teraz powiem, ale przyznam się, że po tych dziewięciu latach, ja tego meczu nie obejrzałem ani razu od deski do deski. Wracałem jedynie do tych bramek, które udało mi się w tym spotkaniu zdobyć. Naprawdę miło mi się je wspomina. Mecz z Kostaryką to czas, którego nikt mi nie zabierze i chwile, które na zawsze pozostaną w mojej pamięci.
Wysłuchał Jacek Janczewski
TAGI: Bartosz, Bosacki, Moje najważniejsze 90 minut, reprezentacja, wywiady,