Aktualności
Zieliński: Chciałbym być częścią tej reprezentacji!
Możesz już powiedzieć, że powoli wracasz na właściwe tory?
Na pewno chciałbym, żeby jak najszybciej tak się stało. Liczę, że powoli będę wracał do formy sprzed roku. Dla mnie, młodego zawodnika, najważniejsza jest gra. Mam nadzieję, że w Empoli dostanę dużo więcej szans niż dostawałem w Udinese. Dużo wymagam od siebie, więc wejście na boisko na ostatnich kilkanaście minut mnie nie zadowala. Liczę na występy od pierwszej minuty, bo znam swoje umiejętności i wiem, że dobrze bym sobie poradził. Dopiero wtedy będę mógł stwierdzić: Tak, wracam na właściwe tory.
Jaka była Twoja pierwsza myśl, gdy usłyszałeś, że przechodzisz do Empoli?
Pomyślałem, że nie chce odchodzić z Udinese, bo wcale nie jestem słabszy od kolegów i chcę walczyć o miejsce w składzie. To świetna drużyna, w której nadal chciałem się rozwijać. Przyszedł jednak nowy sezon i znów zauważyłem, że trener raczej nie da mi zbyt wielu szans. Wtedy zacząłem inaczej rozpatrywać kwestię przenosin do Empoli. Koledzy powtarzali, że jest to dla mnie fajna okazja, bo z moimi umiejętnościami na pewno będę dostawał tam więcej szans. Mówili, że wyjdzie mi to na dobre i żebym nawet się nie zastanawiał.
Wydaje się, że dobrze zrobiłeś wybierając Empoli. Dostajesz od trenera Baldiniego coraz więcej szans, możesz liczyć na co najmniej paręnaście minut gry.
Najważniejsze są dla mnie właśnie te minuty. Potrzebuję teraz grać jak najwięcej, nawet jeśli będą to tylko końcówki spotkań. Zazwyczaj, kiedy pojawiałem się na murawie, zespołowi nie szło albo musieliśmy coś zmienić, poprawić grę do przodu. Podobnie było niedawno z Genoą. Co prawda nie miałem większego udziału przy bramce, ale ogólnie można zauważyć, że trener najczęściej na mnie stawia, gdy przegrywamy i musimy odrabiać straty. Cieszę się, że dostaję szanse, ale muszę je lepiej wykorzystywać. Ciężko pracuję na treningach. Jak na razie to procentuje. Wciąż jednak brakuje mi tej pierwszej bramki w Serie A…
Komu byś ją zadedykował?
Rodzicom. Zaszedłem tak daleko tylko dzięki nim. Mocno mnie wspierają i martwią się, jeśli przychodzi jakiś dołek formy, czy dostaję mniej szans. Zasługują na to, żebym wreszcie w jakimś stopniu odwdzięczył im się za wsparcie, którego mi udzielają.
Ostatni rok nie był dla Ciebie zbyt udany. W Udinese nie dostawałeś wielu szans na grę i jedynymi spotkaniami, w których występowałeś przez pełne 90 minut, były te na zgrupowaniach kadry do lat 21.
Powołania i mecze międzypaństwowe bardzo mi w tamtym czasie pomogły. Brakowało mi rytmu meczowego, więc cieszyłem się z każdej szansy, którą dawał mi trener Marcin Dorna. Później jednak trzeba było wrócić do klubu, w którym grałem jeden mecz na pięć możliwych.
Na marcowe zgrupowanie kadry U-21 przed meczem z Litwą przyjechałeś z lekką nadwagą. Widać było, że nie jest to ten sam Piotr Zieliński, który pokazał się polskim kibicom z bardzo dobrej strony w drugiej połowie 2013 roku.
Po prostu brakowało mi gry. Teraz na pewno moja forma jest dużo lepsza. Trochę odżyłem dzięki wypożyczeniu. Zacząłem więcej grać, co jest dla mnie najważniejsze w tym momencie. Później przyszło powołanie do kadry U-20. Zagrałem dwa mecze po 90 minut z Włochami i Szwajcarią. Z obu spotkań wychodziliśmy zwycięsko i teraz brakuje nam tylko jednej wygranej w dwumeczu z Niemcami, aby pierwszy raz w historii ukończyć Turniej Czterech Narodów na pierwszym miejscu.
Jak porównałbyś kadrę U-20 do reprezentacji olimpijskiej, z którą do niedawna walczyłeś o awans do mistrzostw Europy?
Powiedziałbym tak: ten sam trener, ale zupełnie inni gracze, choć też o wielkich umiejętnościach. Mecze z Włochami i Szwajcarią pokazały, że ta kadra ma ogromny potencjał i może zajść naprawdę daleko. Niedługo zaczynają się kolejne eliminacje mistrzostw Europy i na pewno reprezentacja rocznika 1994 świetnie sobie w nich poradzi. To było dopiero moje pierwsze zgrupowanie z tymi chłopakami, ale już widzę, że dobrze rozumiemy się na boisku i poza nim. Każdy zawodnik podchodzi bardzo poważnie do treningów. Zwyczajnie widać, że każdemu się chce. Mówiąc szczerze, nie spodziewaliśmy się dwóch tak dobrych wyników. Teraz jednak mocno uwierzyliśmy w siebie oraz w to, że będzie coraz lepiej.
Bardzo żałowałeś, że nie mogłeś pomóc kolegom z kadry U-21 wywalczyć awansu do mistrzostw Europy 2015 w ostatnim meczu z Grecją?
Na pewno mocno to odczułem. Szkoda, że nie mogłem być tam z chłopakami. Nie chodzi mi o to, że gdyby na boisku był „Furmi” (Dominik Furman – red.) czy ja, to od razu wygralibyśmy to spotkanie. Na pewno zrobilibyśmy jednak wszystko, żeby pomóc drużynie. Byłem trochę zawiedziony po meczu, bo nie wykorzystaliśmy ogromnej szansy. Przez cały mecz chłopaki dawali z siebie wszystko, zostawili serce na boisku. Niestety, o naszej porażce przesądziły detale. Pięć minut przed końcem Kacper (Przybyłko – red.) miał przecież świetną okazję na zdobycie bramki. Może gdyby podprowadził piłkę na większym spokoju, trafiłby do pustej bramki i to my wyszlibyśmy zwycięsko z tego spotkania? Szkoda, że się nie udało, bo już nigdy nie zagramy w takim samym składzie. Była to znakomita drużyna z zawodnikami na wysokim poziomie, którzy spokojnie będą niedługo pukać do drzwi pierwszej reprezentacji.
Chcesz walczyć o pierwszy skład w Empoli, nabierać doświadczenia i odbudować dobrą formę sprzed roku. Następny krok – powrót do kadry?
Taki jest plan! Jeśli wypracuję sobie lepszą pozycję w klubie, to na pewno będę chciał wrócić do reprezentacji Polski. Przed nami wiele ciężkich spotkań w eliminacjach. Kadra gra fantastycznie, więc chciałbym być częścią tej drużyny. Jestem w kontakcie z trenerem, więc wiem, że jestem w kręgu zainteresowań sztabu. Przed reprezentacją bardzo ważny mecz eliminacji mistrzostw Europy z Gruzją, a potem towarzyskie spotkanie ze Szwajcarią we Wrocławiu. Super byłoby zagrać w którymś z nich. Zdaję sobie jednak sprawę, że bez regularnej gry w Empoli nie mam nawet co myśleć o kadrze.
Twoim rywalem na pozycji ofensywnego pomocnika byłby Sebastian Mila, który był jednym z największych wygranych ostatniego zgrupowania.
Wszyscy znaliśmy Milę i wiedzieliśmy, że potrafi świetnie grać w piłkę. Jednak to, co pokazał w ostatnich meczach, było naprawdę niesamowite. Szczególnie zapamiętałem przede wszystkim sytuację, w której ograł dwóch Szkotów i zagrał prostopadłą piłkę do Grosika (Kamila Grosickiego – red.) Klasa światowa! Jeżeli dostanę powołanie, a Sebastian nadal będzie w kadrze, to na pewno będę miał się od kogo uczyć.
Rozmawiał Aleksander Solnica
TAGI: Piotr Zieliński, Reprezentacja Polski, Reprezentacja U-20, Marcin Dorna, Szwajcaria, Włochy, Sebastian Mila,