Aktualności

Halinka Kiepska dla Łączy Nas Piłka: Mila przepraszał, że żyje, a poradził sobie świetnie. Ujął mnie!

Specjalne17.02.2015 
Marzena Kipiel-Sztuka, serialowa Halinka Kiepska, specjalnie dla Łączy Nas Piłka opowiedziała o aktorskim debiucie Sebastiana Mili na planie „Świata według Kiepskich”. – Początkowo był bardzo zestresowany, ale tłumaczyliśmy mu, że to tylko wygłupy. Nerwy ze stali to trzeba było mieć, kiedy strzelał gola w historycznym meczu z Niemcami – uśmiecha się Pani Marzena.
Jak oceni Pan aktorski debiut swojego nowego serialowego syna, Sebastiana Mili?
Super! Sebastian poradził sobie naprawdę świetnie! A wie Pan, dlaczego? Ponieważ miał tremę. Nie ma znaczenia, czy ktoś jest sportowcem, dziennikarzem, czy aktorem. Jeśli wykonuje swoją pracę i nie czuje żadnego napięcia, powinien złożyć dyplom, zakończyć karierę. To nie miałoby już żadnego sensu.

Nie ma co ukrywać, że Mila bardzo się denerwował. W pewnym momencie zażartował nawet, że najchętniej wziąłby kurtkę i wyszedł z planu.
Było mi Sebastiana bardzo szkoda, ponieważ początkowo aż się trząsł ze strachu. Powtarzałyśmy mu wtedy z Anną Ilczuk, serialową Jolantą Kiepską, żoną Waldusia: „Stary, Ty się niczym nie przejmuj, to w ogóle jaja są. Jeśli zapomniesz jakiegoś zdania, wyrazu, nic się nie stanie. Idź dalej, baw się, improwizuj. To tylko wygłupy są!”. W scenariuszu nie było na przykład zaplanowane, że Joanna namiętnie pocałuje Sebastiana w kuchni. Kiedy się na niego rzuciła, cała ekipa stanęła. Ja również byłam zaskoczona. Mamy przyjemność pracować ze wspaniałym reżyserem – Patrickiem Yoką. On lubi aktora i pozwala mu na improwizację, o ile odnajdzie się w konwencji bohatera.  Joasia ryknęła, pocałowała Milę, a później genialnie się roześmiała w charakterystyczny dla siebie sposób. Powtarzaliśmy tę scenę kilka razy, aby tylko została szminka (śmiech).

Sebastian bardzo chwalił sobie współpracę z Panią, Anną Ilczuk i Bartoszem Żukowskim. Mówił, że gdyby nie Wy, nie udałoby się. „Ciągle ze mną rozmawiali, podpowiadali, dodawali pewności siebie” – wyznał.
Sebastian ujął mnie przede wszystkim urokiem osobistym. Tym, że na plan nie przyszedł gość z bąblem w nosie, zadufany w sobie, „Kto to ja jestem”. On się naprawdę trząsł. Powiedział nawet, że będzie do końca życia kopał piłkę i przeładowywał węgiel, byle już więcej nie grać w filmie.


Mila przyznał, że trudniej było strzelić gola Niemcom, niż wystąpić w serialu. Bardzo komplementował pracę aktorów. Przyznał, że jest bardzo ciężka i należy się za nią wielki szacunek.
Ciężką pracę to ma Sebastian. Ja nie potrafiłabym się odnaleźć na boisku. Mila cały rok ciężko zasuwa, trenuje, gra mecze. Ja nauczę się zaś tekstu, przyjadę na plan, powygłupiam się i jadę do domu.


Teraz to Pani upraszcza. Choćby podczas poniedziałkowych zdjęć widzieliśmy, jak ciężką pracę mają aktorzy. Niektóre ujęcia są powtarzane po kilka razy, dookoła Was znajduje się cały sztab ludzi, w dodatku sporo fotoreporterów, którzy śledzą każdy ruch bohatera.
Nasz praca na pewno też nie jest łatwa. Niektórym się wydaje, że wyjdziemy, powygłupiam się z Grabowskim w łóżku i tyle. Pytają, co to za robota?! Również ciężka! Są sceny, które powtarzamy po kilka razy. Wystarczy, że ktoś się za mocno spoci czy po prostu zagnie się mu bluzka. Wspomniał Pan również o tym, że na planie jest wiele osób, poza tym goście, fotoreporterzy. Nie raz wszyscy zaczynają brzęczeć, rozpraszać i wtedy nie mam wyboru, krzyczę: „Cicho, aktor na planie!” . Muszę się skupić i wiedzieć, co mówię. Doskonale rozumiem też, że my, bohaterowie „Świata według Kiepskich” czy właśnie Sebastian Mila, jesteśmy rozpoznawali. Ludzie za każdym razem chcą robić z nami zdjęcia, nawet gdy jesteśmy na zakupach czy wychodzimy z toalety w pociągu. Zupełnie nie rozumieją, że my również mamy swoją prywatność i wcale nie jesteśmy własnością narodu. Nic nie musimy, co najwyżej możemy. Nie mam problemu z tym, gdy ktoś zwraca się do mnie „Halinko” i tak naprawdę nie ma pojęcia, jak się naprawdę nazywam.  Granicy poufności przekraczać jednak nie można.

Interesuje się Pani sportem?
Kiedyś pływałam, a także grałam w piłkę ręczną. Oczywiście na bramce. To najlepsza pozycja, ponieważ nie trzeba dużo biegać.

Teraz uprawia Pani jakiś sport?
Nadal pływam. W wodzie czuję się lżejsza o 20 kilogramów. Kręgosłup jest odciążony, człowiek się relaksuje, pomacha sobie nogami. Pływanie to najmniej kontuzjogenny sport, a to jest dla mnie ważne.

FOT: East News (1 i 4)

Czy  widzi Pani przed Sebastianem Milą aktorską przyszłość?
Pewnie, że tak! Tylko Sebastian już zapowiedział, że nie chce grać. Wyznał, że to trudne i bardzo go stresuje. Odpowiedziałam: „Człowieku, a walnąć gola Niemcom, to nie jest trudne?!”. Mila ujął mnie tym, że jest zupełnie normalnym, miłym, serdecznym, dobrze wychowanym człowiekiem. Nie zachowywał się jak gwiazda. To była dla mnie atrakcja, żeby go poznać! Ktoś mi kiedyś powiedział, że jednym nasz serial może się podobać, a innym – nie. Zazdrości mi jednak tego, ile poznaję osób. Na planie „Świata według Kiepskich” miałam okazję współpracować z Krzysztofem Krawczykiem, nieżującymi już Markiem Walczewski, Leonem Niemczykiem czy Krystyną Feldman, moją matką Kiepską. Ludzie odchodzą, a my gramy już „Świat według Kiepskich” szesnasty rok. Dlatego to genialna sprawa, że mogliśmy zagrać z Krawczykiem czy Milą. Inaczej nie miałabym okazji ich poznać. A to byłaby wielka szkoda! Zauważyłam, że im większa postać, bohater, tym bardziej znika i w ogóle „przeprasza, że jest”. Nie musi udawać swojej wielkości. To jest kindersztuba. To, co się wynosi z domu, oczywiście oprócz zastawy (śmiech). Sebastian również „przepraszał, że żyje”, a poradził sobie świetnie.

Rozmawiał Paweł Drażba

TAGI: Halinka Kiepska, Świat według Kiepskich, Sebastian Mila, aktorski debiut, reprezentacja Polski,

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności