Aktualności
[WYWIAD] Paweł Tomczyk: Wszyscy trenerzy powtarzali, że będę idealnym jokerem
Spodziewałeś się, że jesień w młodzieżowej reprezentacji będzie dla Ciebie tak udana?
Nie sądziłem, że pójdzie mi tak dobrze. Moje pierwsze powołanie na kadrę U-21 to było wyróżnienie, za to co robię w klubie. Do tej pory rzadko jeździłem na zgrupowania reprezentacyjne, na początek więc chciałem się przede wszystkim odwdzięczyć trenerowi za zaufanie. Dobrze zaprezentować się na treningu, zagrać w spotkaniu i dostać kolejne powołanie.
Stresik był?
Jak jechałem pierwszy raz z Bielska-Białej do Poznania, jeszcze przed samym zgrupowaniem, to owszem. Zastanawiałem się jak to będzie wszystko wyglądać. Ale jak już później z Robertem Gumnym jechaliśmy na kadrę, to wszystko minęło.
Dobra gra pomaga w aklimatyzacji.
Oczywiście. Mogę powiedzieć, że jako drużyna jesteśmy zgraną ekipą, nie boję się powiedzieć, że mamy też bardzo duże umiejętności piłkarskie. Trener Czesław Michniewicz nami dobrze pokierował, zgranie tez już jest widoczne. Wiadomo, pierwsze mecze mogły lepiej wypaść, ale jeżeli weźmiemy pod uwagę, że czasu na wspólne treningi nie było zbyt wiele, bo odbyliśmy chyba tylko 5-6 jednostek, to wszystkiego od razu nie da się zrobić. A będzie coraz lepiej.
Z Danią to był Twój najlepszy mecz w reprezentacji?
Tak. Na pewno to był też mecz wyjątkowy, bo po raz pierwszy w reprezentacji zagrałem od pierwszej minuty. Hymn Polski na boisku, a na ławce rezerwowych to dwie zupełnie inne rzeczy. Coś wyjątkowego, mega przeżycie. Ale jak wychodziłem na stadion Arki, to zaczęło się wszystko... pechowo. Zobaczyłem Puchar Polski, który kilka miesięcy temu Arka zabrała Lechowi sprzed nosa. Ja w tym meczu nie zagrałem, ale byłem na ławce rezerwowych. Przez dwie pierwsze minuty meczu z Danią byłem myślami ponownie na PGE Narodowym (śmiech). Jak my tego Pucharu Polski wtedy nie zdobyliśmy... A tak zupełnie poważnie pierwszy mecz w wyjściowym składzie chciałem wykorzystać i dobrze się pokazać, tak by trener przy kolejnych spotkaniach miał jeszcze większy ból głowy.
Na trybunach byli bliscy?
Była moja mama. Rzadko jeździ na moje mecze, tym razem się pojawiła i chyba się nie zawiodła. Pogratulowała, ale trzeba pracować dalej.
Gra od pierwszej minuty w meczu z Danią, to było dla Ciebie zaskoczenie?
Wiem, że trener Czesław Michniewicz lubi robić niespodzianki. Dzień przed meczem czułem jednak, że mogę wyjść od pierwszej minuty. Pewności jednak nie było. Po meczu z Finlandią też miałem takie przeczucia, że na Litwę wyjdę od pierwszego gwizdka, ale się myliłem. Trener jednak wie co robi. Najważniejsze jest dobro drużyny, ja szanuję każdą decyzję i w żadnym wypadku się nie obrażam. Każdy występ mnie satysfakcjonuje.
Ty już trochę do roli jokera zdążyłeś się chyba przyzwyczaić, co?
Nie chcę, by ludzie mnie źle odbierali, że jestem na przykład zadowolony z siedzenia na ławce rezerwowych, ale odkąd gram w piłkę, czyli od siódmego roku życia, wszyscy trenerzy powtarzali, że będę idealnym jokerem. I tak niestety albo na szczęście jest. Przeważnie jak wchodzę na 15-20 minut, to zdobywam bramkę lub mam udział przy trafieniu. Piłka mnie szuka, potrafię wykorzystać swoją szybkość, zwłaszcza gdy defensorzy rywali są podmęczeni. Tak jak chociażby w meczu ligowym Podbeskidzia ze Stalą Mielec. Zdobyłem bramkę, byłem też faulowany przy karnym. Jest 10 zawodników w polu karnym, a piłka trafia do mnie. Nie wiem do końca jak to działa, ale cieszę się, że tak jest. Mam ten nos. I właściwie od lat się to nie zmienia. Teraz muszę pracować przede wszystkim nad tym, by te okazje wykorzystywać.
W pierwszej lidze podnosisz swoje umiejętności?
Tak. Gdybym nie grał teraz na wypożyczeniu, nie wiem czy byłbym reprezentantem Polski. Wybór Podbeskidzia konsultowałem między innymi z Robertem Gumnym. Znamy się od czwartej klasy, rozmawiamy na wiele tematów, w tej kwestii także mi dobrze doradził. Nie żałuję tego kroku. Może z drużyną nie spisujemy się rewelacyjnie, bo plasujemy się w środku tabeli, a powinniśmy być w czołówce. Ja też mogłem mieć więcej bramek. Ale jak na pierwsze pół roku, 10 goli, siedem w klubie plus trzy w reprezentacji, to niezły wynik. Widzę też różnicę w swojej grze, między tym co było latem, a tym co jest teraz.
W jakich elementach poczyniłeś największe postępy?
W każdym poszedłem do przodu. Cwaniactwo, zachowanie na boisku, ustawienie. Na początku myślałem, że jak będę na wyższym poziomie, to sytuacji bramkowych będzie zdecydowanie mniej, a tak nie jest. Są one praktycznie w każdym meczu, chyba tylko w jednym nic nie miałem. Na pewno jednak muszę dalej pracować, tak by nie zadowalać się tym co jest teraz.
Beskidy się podobają?
Trochę zobaczyłem, ale ja jestem poznaniakiem, mnie w góry przesadnie nie ciągnie, za śniegiem też nie przepadam. Wolę morze.
Wiosną mogą być częstsze okazje do wypadów nad Bałtyk?
Kompletnie nic mi na ten temat nie wiadomo. Może na początku grudnia się coś wyjaśni odnośnie mojego wcześniejszego powrotu do Poznania. Wiadomo, że do Lecha chciałbym wrócić, ale grać, a nie na ławkę rezerwowych, bo to radości mi nie da. Jak gram co tydzień, to się rozwijam, czuje się lepszym, mam z tego frajdę. Jeżeli klub stwierdzi, że jestem w stanie pomóc, to wrócę z radością, jeżeli dostanę wiadomość, że jeszcze muszę poćwiczyć – nic na siłę.
Dzisiaj chyba masz takie rozbite serce jeżeli chodzi o „Kolejorza”. Z jednej strony fanatyk, który zawsze będzie życzył drużynie jak najlepiej. A z drugiej – potencjalni konkurenci do gry w drużynie.
Na pewno bym chciał być w Lechu. Trzymam kciuki za chłopaków. Mam trochę serce złamane, bo jak się gra w jednym miejscu 12 lat i się wyjeżdża, to nie jest łatwo. Na szczęście pomagają rozmowy z chłopakami, jesteśmy w stałym kontakcie. Boli mnie obecna sytuacja w klubie, szóste miejsce Lecha. Ale wierzę, że chłopaki z tego wyjdą i będzie dobrze. A jak będę im mógł w tym jeszcze pomóc to będzie rewelacja.
Rozmawiał Tadeusz Danisz