Aktualności
U-21: Kręta droga Bielika. Tak grających obrońców potrzebuje reprezentacja Polski
Nie trudno oprzeć się wrażeniu, że kariera Krystiana Bielika nie rozwija się tak, jak powinna. Mało jednak w tym winy zawodnika, bo to kontuzje są utrapieniem 20-latka. Nie tak dawno leczył kolejny uraz, w październiku wrócił na boisko, kilka tygodni później znów wskoczył do podstawowego składu Charltonu Athletic, a w pierwszym barażowym spotkaniu o udział w młodzieżowych mistrzostwach Europy przeciwko Portugalii zadebiutował w kadrze U-21 i spisał się bardzo dobrze. Pokazał, że może być przyszłością reprezentacji na pozycji środkowego obrońcy.
Jeszcze kilka dni temu przed pojedynkiem z Portugalią pewniakami do gry w środku defensywy drużyny Czesława Michniewicza byli Mateusz Wieteska oraz Paweł Bochniewicz. Tymczasem defensor Górnika Zabrze zachorował, co pod znakiem zapytania postawiło jego grę w czwartek. Michniewicz do końca liczył, że będzie mógł jednak skorzystać z Bochniewicza, ale ostatecznie musiał zmienić swoje plany. Z innego powodu nie mógł grać także Dominik Jończy, przez co selekcjoner młodzieżowej reprezentacji Polski miał ograniczone pole manewru w tyłach, podjął więc odważną decyzję, że partnerem Wieteski będzie Krystian Bielik, który grając w Anglii występował na tej pozycji. Tyle, że w kadrze U-21 trenera Michniewicza nie miał jeszcze okazji zagrać. Dla Bielika był to absolutny debiut w obecnej drużynie narodowej do lat 21. Na boisku spisał się lepiej niż poprawnie. Dostał nieoczekiwaną szansę od losu, który do tej pory go nie oszczędzał. Bo dotychczasową karierę piłkarza pisał scenariusz w roli głównej z kontuzją. Urazy przeszkodziły Bielikowi rozwinąć skrzydła na miarę niemałego przecież potencjału i nie mniejszego talentu.
Miał u stóp cały świat
Występ 20-latka przeciwko Portugalczykom była jednym z pozytywów przegranego starcia. Mimo porażki 0:1, grający na co dzień w League One piłkarz usłyszał sporo pochlebstw pod swoim adresem. Komplementowano sposób, w jaki wyprowadzał piłkę spod własnej bramki. Nie bał się być pod grą, zwracano też uwagę na jego boiskową inteligencję, spokój oraz opanowanie. Czyli przypisano mu cechy charakteryzującego dobrego, środkowego obrońcę. Gdy dodamy do tego umiejętność wyjścia z futbolówką i kilka prób jej rozegrania, wychodzi na to, że mamy do czynienia z nowocześnie grającym środkowym defensorem. I ten aspekt najczęściej pojawiał się przy ocenie występu Bielika. Jednym słowem: zagrał bardzo dobre zawody, wysłał jasny sygnał, że warto na niego stawiać w przyszłości, a nawet, choć może jest jeszcze na to zbyt wcześnie, myśleć o nim pod kątem kadry Jerzego Brzęczka.
Trudno mówić, że Bielik zdał test, przecież w młodzieżowych reprezentacjach Polski przechodził kolejne szczeble, znalazł się w kadrze na EURO U-21 2017 w Polsce. Nie jest więc nikim przypadkowym, tym bardziej patrząc na CV zawodnika, ale po dłuższym czasie dostał szansę w zespole narodowym, była to bardziej próba sprawdzenia przydatności zawodnika. Dla niego samego to coś w rodzaju nagrody, wewnętrznego czyśćca po wszystkich perypetiach ze zdrowiem, jakie przechodził w ostatnim czasie. Bo fakty są takie, że to kontuzje przyhamowały rozwój byłego gracza Legii Warszawa. A przecież, gdy kilka lat temu wyjeżdżał z Polski do londyńskiego Arsenalu, mógł powiedzieć, że złapał pana Boga za nogi. Przed nim rysowała się perspektywa dużego postępu pod okiem Arsene'a Wengera.
Z nieba do piekła
Początki na Wyspach miał bardzo obiecujące. Rok po transferze z Legii (2015 rok) został kapitanem drużyny U-18 „The Gunners”. Pół roku później tę samą funkcję pełnił w rezerwach Arsenalu. Wszystko zmierzało ku temu, że niebawem będzie grać w pierwszym zespole, tym bardziej, że Wenger zabierał Polaka na letnie obozy, dając mu możliwość występów w sparingach. I nagle kariera skręciła w niewłaściwym kierunku. Punktem zwrotnym były nieudane młodzieżowe Mistrzostwa Europy, w których wiązano z Bielikiem wielkie nadzieje. Na piłkarza spadły kolejne ciosy. Latem 2017 roku Wenger zadecydował, że Bielik zostanie wypożyczony, choć wcześniej z bardzo dobrej strony pokazał się na wypożyczeniu w Birmingham. Gdy transfer czasowy Polaka był na ostatniej prostej, przydarzył mu się uraz. Do transakcji nie doszło, na ewentualną przeprowadzkę musiał czekać pół roku. W tym czasie trzy i pół miesiąca wracał do pełni formy. Zimą mówiło się o przejściu Bielika do Legii Warszawa, nie zgodził się na to Arsenal i sam zawodnik. W efekcie Polak trafił do Walsall z League One. Tam nawet nie powąchał murawy, a w dużej mierze spowodowane to było kolejnym urazem. W trakcie sezonu wrócił więc do Londynu, w międzyczasie zmienił się szkoleniowiec Arsenalu i na nowo wróciły nadzieje Bielika na grę w pierwszej drużynie. Okazały się one płonne.
– Nie chciałem być wypożyczony do Legii na rok, bo od nowego sezonu chcę zostać wypożyczony do Championship. To dla mnie najlepszy kierunek, dobre otoczenie dla młodego obrońcy. Przygotowuje do Premier League, można się nauczyć walki w powietrzu. Na razie większość pojedynków z wyższymi i silniejszymi rywalami można przegrywać, ale później to doświadczenie zaprocentuje – mówił Bielik w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”, gdy pojawiła się opcja przenosin na Łazienkowską.
Zamiast na zapleczu PL, wylądował w League One – od tego sezonu reprezentuje barwy Charlton Athletic. Entuzjazmu z przyjścia młodzieżowego reprezentanta Polski do zespołu „The Addick” nie krył szkoleniowiec Lee Bowyer. – Krystian może chronić naszą czwórkę z tyłu. Jest silny i dobry z piłką przy nodze. Może też grać na pozycji środkowego obrońcy. Jest trochę jak Ezri Konsa, na obu pozycjach będzie czuł się komfortowo. Jest fantastyczny z piłką. Nie możesz grać dla Arsenalu, jeśli tego nie umiesz. Jest dla nas świetnym wzmocnieniem – mówił Boywer.
W Charltonie Bielik z miejsca wywalczył miejsce w pierwszym składzie. W wyjściowej jedenastce zagrał w czterech kolejnych meczach – 3.,4.,5. i 6. kolejce. We wrześniu znów wróciły stare demony – Polak doznał kontuzji łydki. Pauzował pięć tygodni, bez niego w składzie, Charlton radził sobie słabo. Gdy wrócił do gry, zespół Lee Bowyera zaczął wygrywać. Bowyer wystawia 20-latka na środku obrony, co wychodzi na dobre drużynie.
Bielik – reaktywacja?
Wariant z Bielikiem w klubie, Michniewicz postanowił sprawdzić w reprezentacji i nos trenera nie zawiódł. Dzięki temu Bielik mógł potwierdzić swoje atuty, które tak wychwalał jego trener z Charltonu. – W tamtym sezonie trapiły mnie kontuzje, zaliczyłem tylko cztery mecze w lidze angielskiej U-23. To był ciężki czas dla mnie, ale już o tym nie myślę, wracam do formy w Charltonie, w League One. Nic mnie nie boli, cieszę się z gry. W Zabrzu pod koniec meczu z Portugalią łapały mnie skurcze, ale dotrwałem i wszystko jest OK. Polscy kibice nie mają możliwości oglądać mnie na co dzień w telewizji, bo nie pokazuje się u nas League One, ligi angielskiej U-23, a to naprawdę silne rozgrywki. Mimo wszystko ciężej się stamtąd wybić do reprezentacji, bo chłopaków z ekstraklasy trenerzy mają na co dzień na żywo. Czekałem na swoją szansę, kontuzje bardzo mi przeszkodziły, ale meczem w Zabrzu chyba dobrze się przypomniałem – powiedział zawodnik w rozmowie z Łączy Nas Piłka.
Przypomniał i to z jak najlepszej strony. Oby tylko kontuzje już mu nie przeszkadzały, wtedy polska piłka zyska obrońcę z prawdziwego zdarzenia. Czas pokaże kiedy i na jak długo. Następny sprawdzian we wtorek w Chaves.
Piotr Wiśniewski