Aktualności
[U-21] Czesław Michniewicz: Mamy swoje atuty. Musimy strzelać gole
Już wiemy, że na trybunach stadionu w Zabrzu zasiądzie ponad 10 tysięcy widzów, uruchomiono też specjalnie dodatkową pulę biletów. Taka popularność prowadzonego przez pana zespołu musi cieszyć.
Przyznam szczerze, że bardzo liczyliśmy na to, że na stadionie zjawi się wielu kibiców. Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, jak ważne to spotkanie dla obu zespołów. Na pewno na zainteresowanie miała też wpływ klasa rywala, z jakim przyjdzie nam się zmierzyć. Reprezentacja Polski od dawna nie grała na stadionie Górnika Zabrze. Wszyscy liczymy, że kibice, którzy na co dzień wspierają swój zespół, a także inne drużyny, bo i takich fanów na pewno nie zabraknie, będą nas głośno dopingować. Będzie nam to potrzebne, przeciwnik jest bardzo wymagający, a wiemy, że wsparcie z trybun potrafi czynić cuda.
Mecze barażowe wywołują większe emocje niż zwykłe spotkania kwalifikacyjne?
Do ostatniego meczu w grupie biliśmy się z Danią o pierwsze miejsce, niestety, zabrakło nam jednego punktu. Nie myślimy już o tym, teraz skupiamy się na tym, żeby pokonać Portugalię. Na pewno nie będzie to łatwe zadanie, to nasi przeciwnicy są powszechnie uważani za faworyta. My też jednak mamy swoje atuty, ciekawą drużynę, która w wielu spotkaniach pokazywała się z bardzo dobrej strony. Oczywiście, były lepsze i gorsze momenty, ale wyniki pozwoliły nam zakwalifikować się do meczów barażowych. Liczę na to, że w starciach z Portugalią będziemy mieli te lepsze chwile.
Poprzeczka jest zawieszona wyżej niż w grupie?
Portugalia to zupełnie inna drużyna niż te, z którymi graliśmy. Mierzyliśmy się głównie z zespołami z północnych rejonów Europy, a teraz przychodzi nam zmierzyć się z południowcami. To zespół zupełnie inaczej budujący swoje akcje, operujący piłką. Każdy z zawodników dysponuje olbrzymim potencjałem technicznym, stąd duża swoboda i łatwość w grze. Temu wszystkiemu będziemy musieli stawić czoło.
Na pewno pan wraz ze sztabem dokładnie analizował portugalską drużynę. Udało się znaleźć jakieś słabsze punkty?
W przypadku tej reprezentacji trudno mówić o słabych punktach. Mają wielu świetnych piłkarzy, a ich dużym atutem jest na pewno to, że aż jedenastu z powołanych zawodników występuje na co dzień w lizbońskiej Benfice. To niezwykle istotne, że ze sobą trenują, bo sam doskonale wiem, jak niewiele czasu jest na zgrupowaniach reprezentacji. W grze Portugalii można doszukać się rozwiązań taktycznych, które często się powtarzają. Widać, że nie są to założenia wypracowane wyłącznie na zgrupowaniu, ale także w klubie.
Portugalia to trudniejszy rywal niż Dania?
Przede wszystkim odmienny. Dania była na pewno bardziej przewidywalna, rozgrywała akcje w bardzo podobny sposób. U Portugalczyków widać dużą swobodę techniczną, mają mnogość rozwiązań. Wiemy jednak, że Portugalia 16 z 33 bramek w kwalifikacjach zdobyła po dośrodkowaniach. W polu karnym świetnie odnajduje się Joao Felix, który co prawda nie jest wybitnie wysoki, ale od podłoża odbija się niczym piłeczka kauczukowa.
Który z portugalskich zawodników robi na panu największe wrażenie?
Jest tam kilku świetnych piłkarzy. W kadrze nie znalazł się zawodnik, któremu poświęciliśmy bardzo dużo czasu, mówię o Diogo Dalocie. Jest za to Fernandes z Benfiki, który jeszcze nie wystąpił jeszcze w młodzieżówce, a ma już za sobą mecze w pierwszej reprezentacji i Lidze Mistrzów. W kadrze są też Joao Felix, Joao Filipe, Diogo Jota, Pepe, Yuri Ribeiro… Bardzo ważnym zawodnikiem jest z pewnością Diogo Jota. Są od niego skuteczniejsi, ale jako kapitan ma największy wpływ na grę drużyny.
Ma pan już ułożoną podstawową jedenastkę?
Na pewno w głowie mam jej zarys, ale trzeba też wziąć pod uwagę, że kilku zawodników zmaga się z problemami zdrowotnymi. Od początku zgrupowania nie zdarzył się dzień, abyśmy wszyscy w stu procentach mogli uczestniczyć w jednostce treningowej. Dzień przed meczem na treningu zabrakło Pawła Bochniewicza, który się rozchorował. Jego wystep stoi pod znakiem zapytania.
Biorąc pod uwagę, że to dwumecz, podstawowym celem na pierwsze spotkanie jest gra na zero z tyłu?
Myślę, że nie. Oczywiście, chcemy zagrać jak najlepiej w defensywie, ale liczymy się z tym, że właściwe rozstrzygnięcie nastąpi dopiero w Portugalii. W Zabrzu będziemy mieli dopiero pierwszą połowę tej rywalizacji, więc zarówno my, jak i Portugalczycy nie położymy wszystkiego na jedną szalę. Miejsce na większe ryzyko będzie w Chaves. Uważam, że po pierwszym meczu żaden z zespołów nie wypracuje sobie takiej przewagi, by mógł powiedzieć, iż drugie spotkanie to tylko formalność. Choć trzeba pamiętać, że to jest sport, w którym wszystko się może zdarzyć. Chciałbym, byśmy do Portugalii jechali z pewną zaliczką i mieli czego bronić. Odnośnie samego pytania, pragnąłbym zagrać na zero z tyłu, ale nie jest to absolutnie jakiś główny cel tego spotkania. Aby wygrać, musimy sami strzelać gole. Portugalczycy to zespół o bardzo dużym potencjale ofensywnym, w kwalifikacjach zdobył 33 bramki, a to o czymś świadczy. Nasi rywale potrafią też odwracać losy spotkań, co już udowodnili.
Bierze pan pod uwagę scenariusz z rzutami karnymi, decydującymi o awansie?
Na chwilę obecną nie, ale jak wspomniałem, Portugalczyków mamy rozpracowanych do siódmego pokolenia wstecz, zresztą pewnie podobnie jak oni nas. Wiemy więc doskonale, kto i jak wykonuje „jedenastki”. Zawodnicy na razie jednak na ten temat nie dostawali od nas wskazówek, choć otrzymali sporo materiałów.