Aktualności
Przemysław Frankowski: Kolejne zwycięstwa będą budowały reprezentację na EURO 2017. Teraz czas na Izrael, a potem – Rumunię
Reprezentacja06.10.2015
Mecz ze Szwecją był twoim debiutem w kadrze U-21 Marcina Dorny. Z samym trenerem pracowałeś już jednak wcześniej.
Tak, byłem w drużynie U-20 prowadzonej przez trenera Dornę, gdy triumfowaliśmy w Pucharze Czterech Narodów.
W którym szczególnie dałeś się we znaki Włochom, przeciwko którym zdobyłeś w dwóch meczach dwie bramki i zanotowałeś asystę. Fajnie byłoby z taką dyspozycją trafić w kolejnych meczach U-21.
Na pewno tak (śmiech). Doskonale zdaję sobie sprawę z tego do jakiego turnieju się przygotowujemy i gdzie ten turniej się odbędzie. Z resztą nie tylko ja. Wszyscy doskonale wiemy, co nas czeka. Chcielibyśmy zrobić dobry wynik.
Biorąc pod uwagę wyniki w Pucharze Czterech Narodów, a przede wszystkim rywali, z którymi się mierzyliście, to raczej nie musicie się zbytnio obawiać.
Na pewno nie byli to przypadkowi przeciwnicy. Rywalizowaliśmy z bardzo dobrymi drużynami. Można powiedzieć nawet, że z europejską czołówką – Niemcami, Włochami oraz Szwajcarami. Dlatego triumf w tym turnieju naprawdę smakował bardzo dobrze. Patrzę na naszą kadrę i wierzę, że jesteśmy w stanie zaprezentować się równie dobrze, powtórzenie sukcesu byłoby fenomenalnym osiągnięciem.
Mówiliśmy o Twoich golach w kadrze U-20 przeciwko Włochom, a masz na koncie także trafienie w U-19. Najbliższe zgrupowanie i mecze z Izraelem oraz Rumunią będą dobrą okazją, żeby zacząć strzelanie na bezpośrednim zapleczu pierwszej reprezentacji.
Na pewno bardzo bym chciał. To jednak nie jest tak istotne jak kolejne zwycięstwa, które będą budowały nasz zespół przed EURO 2017. Zagramy w Lublinie z Izraelem, a później –co szczególnie cieszy mnie, Jonka (Jonatan Straus – red.) oraz „Drążka” (Bartłomiej Drągowski – red.) – w Białymstoku. Fajnie będzie zagrać przed własną publicznością, która słynie z bardzo dobrego dopingu, który nie raz prowadził Jagę do zwycięstw w końcowych fragmentach meczu. Naszej kadrze białostoccy kibice też zapewne bardzo pomogą.
Wydaje się też, że te powołanie nie jest strzałem w ciemno. Trochę się „odkurzyłeś” bramką z Lechem Poznań.
Nie ważne w jakiej dyspozycji jest Lech. Drużyna z Poznania przyjechała do nas jako mistrz Polski, a mi udało się zdobyć bramkę, która dała nam komplet punktów. To zawsze duży powód do zadowolenia. Nie powiem jednak, że nie sądziłem, iż będzie to wyglądało jeszcze lepiej. Zacząłem hat-trickiem w meczu z Kruoją. Później jednak na kolejną bramkę czekałem ponad miesiąc. Następnie zszedłem do rezerw, gdzie strzeliłem dwa gole przeciwko liderowi III ligi, a w następnej kolejce był już Lech. Powoli, ale do przodu.
Trzema trafieniami z Litwinami rozbudziłeś apetyty wielu osób. Później, gdy nie szło, Twoja postawa spotkała się z krytyką. Negatywne komentarze docierały do Ciebie, miało to na Ciebie jakiś wpływ?
Na pewno nie jest to fajne, gdy docierają do Ciebie negatywne opinie. Może nie zawsze wyglądało to tak, jakby życzył sobie tego trener, ja i kibice, ale zawsze dawałem z siebie tyle, ile mogłem. Wychodząc na boisko zawsze chcę udowadniać, że jestem potrzebny zarówno Jagiellonii, jak i reprezentacji.
W reprezentacji znów będziecie mogli zagrać ze Strausem. Trener Dorna z pewnością będzie liczył na taką kooperację, jak w meczu przeciwko Lechowi.
O to trzeba byłoby się dopytać trenera Dornę (śmiech). Szkoleniowiec na pewno cieszy się patrząc na nas wszystkich. Na to, że gramy, że wykorzystujemy swoje szanse, które dostajemy w klubach. Trzeba to jeszcze przełożyć na kadrę. Na pewno w najbliższym czasie wszystkich nas jeszcze zweryfikuje liga. Każdy będzie walczył o swoją szansę. Trener ma wiele czasu na selekcję, a my na poprawę swojej dyspozycji.
Nie pompujecie jeszcze balonika przed czekającymi Was mistrzostwami? W końcu ostatni raz graliśmy na tym turnieju, gdy żadnego z Was nie było jeszcze na świecie.
To, że będziemy gospodarzami tego turnieju, to dla nas duży powód do radości, a nie stresu. Pewna presja pewnie zacznie się wytwarzać, gdy turniej zacznie się zbliżać większymi krokami. Póki co spokojnie pracujemy, nie stresując się startem i rolą gospodarza.
Większość powołanych na najbliższe mecze to zawodnicy z naszej ligi. Z zagranicy przyjechali jedynie Martin Kobylański, Paweł Dawidowicz oraz Igor Łasicki.
To pokazuje, że szybszy wyjazd nie musi od razu oznaczać przesunięcia w kolejce do kadry. Ci, którzy są na miejscu, znajdują się pod ciągłą obserwacją trenera. Poza tym większość z nas pracowało już wcześniej z trenerem Dorną. Dzięki temu selekcjoner wie, kto robi postępy, a kto nie i nad czym musimy pracować.
Rozumiem, że kolejne powołania są dowodem tego, że robisz postępy i nie sprawiasz trenerowi problemów.
Chyba nie (śmiech). Zawsze, gdy wybiegałem na boisko z orzełkiem na piersi pokazywałem, że zasługuję na powołanie i na to, żeby być na boisku. Zresztą cały czas tak jest i nie planuję tego zmieniać, gdyż gra dla Polski jest dla nas wszystkich czymś szalenie istotnym.
Rozmawiał Kamil Świrydowicz TAGI: Przemysław Frankowski, Marcin Dorna, reprezentacja Polski U-21,