Aktualności
[WYWIAD] Małgorzata Grec: trzeba zadać sobie pytanie: czy robię wszystko, by być lepszą piłkarką?
Świeżo po wyleczeniu złamanej stopy, długim okresie bez gry w piłkę i z ogromną chęcią powrotu do reprezentacji Polski, wtedy jeszcze tej do lat 19. W takich okolicznościach, jeszcze kilka miesięcy temu, przebiegała Twoja rozmowa z Łączy nas piłka. Od tamtego czasu chyba sporo się zmieniło?
Pozmieniało się bardzo dużo! Czułam wtedy wielką potrzebę i chęć pomocy kadrze młodzieżowej, w której wtedy występowałam. Świadomość tego, że ktoś na mnie liczy, stanowiła dodatkową motywację do powrotu na boisko. Ciągły kontakt z dziewczynami z reprezentacji i trenerem dodawał mi sił. Oprócz tego, stałam się zawodniczką dojrzalszą. Nauczyłam się pokory. Długo leczony uraz wiele zmienił w mojej głowie. Gdy przeszłam pierwszą operację, okazało się, że konieczna jest kolejna. Wielu sportowców podczas kontuzji myśli przede wszystkim o jak najszybszym powrocie na murawę. Mnie życie nauczyło, że nie ma się gdzie spieszyć, że trzeba zająć się sobą i otaczać się ludźmi, którzy stwarzają dobre warunki do rozwoju. Przez ten czas poznałam własną siłę. Ktoś, kto nigdy tego nie przeżył, nie wie, co to znaczy. Kluczem jest, by mieć samozaparcie i się nie poddawać. Z tego miejsca, chciałabym podziękować tym, którzy mi pomogli, rodzinie, znajomym, także, a może przede wszystkim tym, po których tej pomocy się nie spodziewałam. Te zmiany w moim życiu to też ich zasługa.
Największą zmianą był nowy klub. Latem trafiłaś z AZS Wrocław do mistrza Polski, Górnika Łęczna. To był dla Ciebie duży przeskok?
Oj tak. Złożyło się na to wiele czynników. Po pierwsze, byłam po długiej kontuzji, a dobrze wiemy, że pewnych rzeczy się nie przeskoczy. Proces mojego powrotu do gry i rytmu, jaki miałam wcześniej, trochę trwał. Po drugie, drużyna mistrza Polski to wielkie wymagania. Siłą rzeczy, ta przepaść, czy tego chciałam, czy nie, była.
Pomimo tej różnicy szybko wywalczyłaś sobie miejsce w pierwszym składzie i teraz stanowisz o sile środka defensywy Górnika. Trudno było wskoczyć do podstawowej jedenastki?
Najważniejsze było to, by zaaklimatyzować się w drużynie. Na szczęście nie miałam z tym większych problemów, bo zarówno trener, jak i dziewczyny bardzo mi pomogli, przyjęli mnie ciepło. Trener Piotr Mazurkiewicz wiedział, w jakim jestem momencie i jego podejście dużo mi dało. To, by pokazać się z jak najlepszej strony i wskoczyć do pierwszego składu to już jednak tylko i wyłącznie ciężka praca. Cieszę się, że moje wysiłki nie poszły na marne i że teraz mogę pomagać drużynie w zdobywaniu kolejnych punktów.
Wspomniałaś o aklimatyzacji. Od Wrocławia, czyli Twojego miasta rodzinnego dzieli Cię teraz spora odległość. Zawodnicy czasem mają z tym problem. Jest taka zawodniczka, która w jakiś szczególny sposób pomogła Ci zadomowić się w nowym miejscu?
Z wieloma dziewczynami z Górnika, np. z Sylwią Matysik czy Dominiką Grabowską, znałam się już z kadry młodzieżowej lub innych klubów. Najbardziej pomogła mi właśnie Sylwia, która dużo ze mną rozmawiała, zaproponowała mi wspólne mieszkanie. Dobrze było mieć tu kogoś, kto się mną zajął i wprowadził mnie w nowe realia.
Można powiedzieć, że zadomowiłaś się już w Łęcznej?
Myślę, że tak. Jestem osobą, która nie ma problemu z pokazaniem swojej osobowości w większym gronie, więc aklimatyzacja przyszła mi z łatwością. Wiadomo, że gdy przyjeżdża się do nowego miejsca, na początku bada się teren, ale akurat mi nie zajęło to dużo czasu.
Wracając do piłki, trener Piotr Mazurkiewicz czasami rotuje składem i wystawia Cię na boku obrony. W którym miejscu na boisku czujesz się najlepiej?
Odpowiedź jest prosta i wynika z moich predyspozycji. Jest to oczywiście środek obrony. Jeżeli jednak trener kazałby mi zagrać na "dziewiątce", czy na bramce, to bym to zrobiła najlepiej, jak potrafię. Można pomyśleć, że żartuję, ale tak nie jest. Najważniejsze jest dla mnie dobro drużyny i jeśli trener uzna, że mogę jej pomóc grając na nienominalnej dla siebie pozycji, to bez wahania podejmę się tego wyzwania.
Kilka goli dla Górnika już udało Ci się strzelić, więc tak zwany ciąg na bramkę masz.
Czasami rzeczywiście zapędzę się do przodu. Dzieje się to jednak zazwyczaj przy stałych fragmentach. Chciałabym zdobywać bramki, ale nie mogę przy tym zapomnieć o obronie, bo to ona jest moim głównym zadaniem.
Dobre występy w klubie zaowocowały dla Ciebie powołaniem do seniorskiej reprezentacji Polski, w której zadebiutowałaś w październiku, w wygranym spotkaniu z Estonią. Możliwość gry z orzełkiem na piersi to dodatkowa motywacja do ciągłego rozwoju?
Zacznijmy od tego, że już na pierwszym zgrupowaniu seniorskiej kadry odczułam, jak bardzo różni się ona od kadry młodzieżowej. Wiadomo, że są większe wymagania, pracuje się na większych obrotach. To ogromna motywacja. Dostać się do reprezentacji młodzieżowej a do reprezentacji seniorskiej to przysłowiowe niebo a ziemia. Gdy otrzymałam pierwsze powołanie, poczułam się wyróżniona. Zobaczyłam, jak to wszystko wygląda od środka. Byłam na zgrupowaniu najmłodsza, ale nikt nie dał mi tego odczuć. Tak, jak w Górniku, zostałam przyjęta bardzo serdecznie, a gdy miałam gorsze chwile, koleżanki się mną zajmowały. Mam nadzieję, że będę miała jeszcze wiele okazji, by się od nich uczyć na zgrupowaniach.
Selekcjoner Miłosz Stępiński mówił o Tobie: "rozbudowała się fizycznie. Jest silna. Będziemy nad nią pracować, przekazywać jej wskazówki". Bierzesz sobie do serca takie opinie? Chętnie korzystasz z porad innych?
Oczywiście. Przez okres mojej kontuzji miałam wiele czasu, by nad sobą pracować. Selekcjoner miał rację, mówiąc, że się zmieniłam. Zawsze staram się słuchać udzielanych mi rad i się do nich stosować, bo wiem, że to ma mi pomóc. Tak samo jest w tym przypadku.
Gdybyś miała spojrzeć na siebie jak na tę Gosię Grec sprzed kilku lat a Gosię Grec teraz, to widzisz swój rozwój?
Myślę, że tak. Widzę różnicę nawet od momentu dołączenia do Górnika. Wiele rzeczy zmieniłam na plus. W Łęcznej treningi są bardzo intensywne, a co za tym idzie, pozwalają się mocniej rozwijać.
Czujesz się na siłach, by na stałe zagościć w reprezentacji Polski?
Zrobię wszystko, by tak się stało. Decyduje o tym oczywiście trener, ale swoją pracą i determinacją zamierzam pokazywać, że zasługuję na grę w biało-czerwonych barwach.
Przed kadrą ciekawe mecze z mocnymi rywalami. Na przełomie lutego i marca zagracie w słynnym Algarve Cup, gdzie zmierzycie się z Hiszpanią oraz mistrzem Europy, Holandią. Polskę stać na sprawienie niespodzianki?
Piłka jest nieprzewidywalna, więc wszystko się może zdarzyć, jeśli zespół wyjdzie na boisko z wielką determinacją i siłą mentalną. Uważam, że właśnie w tej mentalności tkwi nasz największy problem.
Dlaczego?
Nie zamierzam nikogo obwiniać. Każdy powinien zacząć od siebie, od podstaw. Mamy tendencję do zrzucania winy na kogoś, a nie patrzymy na siebie. Klucz jest w tym, by spojrzeć w lustro i zadać sobie pytanie, czy robię wszystko, by być lepszą piłkarką. Jeśli każda z nas będzie pracować nad własnym rozwojem, zaprocentuje to na każdym polu.
Jesteś bardzo młodą osobą, ale nad wyraz dojrzałą. Jaki jest Twój sposób na sukces, spełnianie marzeń?
Przede wszystkim trzeba postawić sobie cel. Wiadomo, że ciągnie się za tym determinacja, psychika, wola walki, chęć rozwoju. Jeśli jednak ja sama nie zadbam o siebie, to nic z tego nie będzie, nikt za mnie niczego nie zrobi.
Rozmawiała Aneta Galek
Fot. Paula Duda