Aktualności
[WYWIAD] Katarzyna Kiedrzynek: Zostać legendą PSG to byłoby coś
Chcesz zostać legendą PSG? Jeśli wypełnisz nowy kontrakt, to spędzisz w Paryżu łącznie 7 lat.
To na pewno byłoby coś! Jestem już w Paryżu piąty rok i dałam się poznać na świecie jako zawodniczka przede wszystkim tego klubu. Moim celem jest wygrywanie trofeów, ale jeśli kibice PSG by mnie zapamiętali, to byłaby to dla mnie największa nagroda za to, co dałam dla drużyny. Jestem mocno przywiązana do PSG, bo wiele się tutaj nauczyłam i wiele zawdzięczam osobom z tego klubu.
Dzisiaj piłkarze często skaczą z kwiatka na kwiatek i w czasie kariery grają nawet w kilkunastu klubach, ale coś w tym jest, że bramkarze częściej przywiązują się do klubów.
Z pewnością tak jest. Wojtek Szczęsny wyjechał z Arsenalu dopiero po 11 latach. Gigi Buffon grał raptem w dwóch klubach. Pozycja bramkarza jest inna, bo jednak więcej czasu wymaga wywalczenie miejsca w składzie. Już sama ciężka praca, żeby zostać numerem 1 utożsamia nas z klubem i z fanami. Ja też chyba jestem trochę starej daty, bo dla mnie te sprawy kibicowskie są bardzo ważne. W Paryżu mamy najlepszych kibiców w piłce kobiecej. Niejednokrotnie wspierali nas nawet zza bram stadionów, gdy z różnych względów nie mogli wejść do środka. Najlepiej przekonałam się o tym, jak silne jest ich wsparcie po finale Ligi Mistrzyń, bo to oni nie pozwolili mi spuścić głowy po niestrzelonym rzucie karnym. Podeszłam do nich ze łzami w oczach, a oni okazali mi tak dużo ciepła i wsparcia, że w życiu czegoś takiego nie zaznałam. Podchodzili do mnie, pocieszali i mówili: „Nic się nie stało, zawsze będziemy z wami, to nie jest twoja wina”. Kibice są najważniejsi dla klubu i dla mnie.
FOT: Hanna Urbaniak
Nikt chyba nie miał do Ciebie pretensji, bo PSG zdecydowało się przedłużyć z Tobą umowę rok przed upływem kontraktu. To wiele oznacza.
W jakimś stopniu jestem częścią tego klubu. Po tylu latach jestem już trochę „parisienne”, czyli paryżanką. Finał Ligi Mistrzyń nie miał wielkiego wpływu, bo klub już wcześniej wstępnie sondował moje plany i dawał do zrozumienia, że chciałby mnie zatrzymać. To ja sama po finale w Cardiff miałam takie myśli, żeby może jednak nie przedłużać tego kontraktu, bo było mi zwyczajnie wstyd. Czułam się odpowiedzialna za to, że być może zaprzepaściłam szanse klubu na wygranie Ligi Mistrzyń pierwszy raz w historii. Może gdybym strzeliła tego cholernego karnego, to byśmy wygrały. A może nie. Wsparcie kibiców PSG i fanów z całego świata dało mi jednak jeszcze więcej wiary w siebie i dzięki nim z tej całej sytuacji wyszłam silniejsza.
PSG w jednym tygodniu podpisuje kontrakt z Kylianem Mbappe i z Katarzyną Kiedrzynek. Duża sprawa.
Co ja mogę powiedzieć, cieszę się, że mnie szanują. Myślę, że przez te wszystkie lata dałam się polubić i pokazałam, że zawsze daję z siebie wszystko, a dobro klubu jest dla mnie najważniejsze. Niektórzy mogą sobie pomyśleć, że skoro czwarty rok jestem podstawową bramkarką PSG, to moje rywalki do miejsca w składzie są jakimiś ogórkami. A to jest nieprawda, bo rywalizuję z dziewczynami o wielkim talencie i umiejętnościach. To, że gram, że się rozwijam, że co tydzień mogę być numerem 1, że mogę grać w finałach Ligi Mistrzyń to bardzo ciężka praca wkładana każdego dnia na treningach. Trenerzy chyba też to widzą, bo nowy szkoleniowiec stawia na mnie tak samo, jak ten poprzedni. Przed przedłużeniem ze mną kontraktu powiedział zresztą do władz klubu, że jestem „unique”, czyli wyjątkowa. To dla mnie coś wielkiego, bo wydaje mi się, że mówił nie tylko o umiejętnościach, ale też o sprawach poza boiskowych.
Dwa kontrakty podpisywałaś pod drzewem, to trzeci musiał być z pompą i od razu z gwiazdą męskiej drużyny PSG.
Faktycznie, pierwszy kontrakt z PSG podpisywałam pod drzewem w ośrodku treningowym. Nigdy tego nie zapomnę, bo gorzko przekonałam się wtedy, jak traktowane są polskie piłkarki za granicą. Zawodniczki, które przychodziły z innych państw i niekoniecznie były gwiazdami, miały prezentacje, konferencje prasowe, sesje zdjęciowe, a ja… po prostu przed treningiem przyjechała menedżerka drużyny, otworzyła teczkę i powiedziała podpisuj. Liście latały, gołębie s…ły, a ja na ławeczce, gdzie ludzie piją piwo, podpisałam kontrakt. Druga umowa z PSG też się wiele nie różniła, nie było to już pod drzewem, ale po cichu, klub nawet o tym nie poinformował. Ciężko było, łzy cisnęły się do oczu, ale powiedziałam sobie: „Bądź cierpliwa, przyjdzie czas, że będą cię szanować najbardziej ze wszystkich. Ciężko pracuj i pokaż charakter”.
Gdy spotkałaś się z Kylianem Mbappe pomyślałaś: ale niski?
Wiadomo, jest niższy ode mnie, więc trochę się zdziwiłam. Ale co innego pomyślałam. Poczułam jak ten czas leci. Gdy przychodziłam do PSG byłam tylko trochę starsza od niego. On ma dopiero 19 lat i już wkroczył w taki świat, w który ja dopiero powoli wkraczam, albo do którego jeszcze mi daleko. Dzisiaj to wszystko dzieje się tak szybko. Pogadaliśmy chwilę, jest bardzo inteligentny i sympatyczny. Zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie. Na pewno będę miała pamiątkę do końca życia, bo – moim zdaniem – przyszły najlepszy piłkarz na świecie trzymał moją koszulkę.
Podobno Neymar został Twoim sąsiadem.
Tak (śmiech). Mieszka bardzo blisko mnie, w miejscowości, w której my, dziewczyny, trenujemy. Mogę mu pomachać jak wyjdzie na jeden ze swoich licznych tarasów. Gdy jedzie na swój trening musi przejeżdżać obok mojego domu. Prawie wszyscy piłkarze i piłkarki PSG mieszkają zresztą w jednej okolicy. Trochę na uboczu Paryża, ale panuje tu za to fajna, spokojna atmosfera.
Były pytania o Zlatana, o Krychowiaka, to teraz będą o Neymara.
Co najlepsze, o Zlatana dziennikarze męczyli mnie przez trzy lata, ale o Krychowiaka nie zapytał prawie nikt. To mnie zdziwiło, bo to jednak mój rodak. Za to pytali mnie o Kamila Glika, który we Francji wyrobił sobie markę najlepszego środkowego obrońcy w tej lidze. Znają też Kamila Grosickiego i oczywiście Roberta Lewandowskiego. O Neymara jeszcze nie pytali, jesteś pierwsza.
Twoje nazwisko było łączone z Chelsea, Portland, Wolfsburgiem. Nie miałaś poczucia: a może by spróbować czegoś innego?
Nie chodzi o spróbowanie. Mogłabym odejść do innego klubu, bo konkurencji nigdy się nie bałam, co udowodniłam chyba w Paryżu. Ten klub dał mi jednak bardzo wiele i chciałabym się odwdzięczyć mu zdobyciem trofeum. Chciałabym wyjechać stąd spełniona i móc powiedzieć, że coś wygrałam z tym klubem. A jeszcze nie jestem piłkarsko nasycona. Chcę wznieść puchar, chcę wygrywać, chcę być najlepsza.
Dwa finały Ligi Mistrzów w trzy lata, miano trzeciej najlepszej bramkarki na świecie w plebiscycie FIFPRO XI, trzy tytuły najlepszej bramkarki Francji. Co dalej?
Trzeba dalej dążyć do tego, by być najlepszym. Trzecie miejsce mnie nie satysfakcjonuje. Oczywiście, to wyróżnienie bardzo zaskoczyło, bo jednak nie mam możliwości grać z reprezentacją Polski na dużych turniejach, a jednak zostałam dostrzeżona. I to przez piłkarki, bo to one głosują w tym plebiscycie. Już sama nominacja była dla mnie czymś niezwykłym. Ale chciałabym być kiedyś numerem 1.
Brakuje Ci tego sukcesu z reprezentacją Polski? Można Cię trochę porównać do Jerzego Dudka, który też osiągał wielkie sukcesy w piłce klubowej, ale nasza męska kadra nie była wtedy taka silna, jak teraz.
Brakuje mi, oczywiście. Wiadomo, że w naszym przypadku wygranie mistrzostw świata, czy mistrzostw Europy to jest coś mało realnego, ale samo pojechanie na taki wielki turniej byłoby dla nas, wszystkich polskich piłkarek, czymś niesamowitym. Fajnie byłoby, żebyśmy wszystkie mogły zobaczyć, jak wygląda ten wielki świat, zagrać z tymi najlepszymi piłkarkami na świecie. Awans na mistrzostwa świata to byłby ogromny sukces, który na pewno pozwoliłby polskiej piłce kobiecej ruszyć wreszcie z kopyta. Z jednej strony nie jest o nas głośno, bo nie mamy sukcesów. Z drugiej strony przydałoby się więcej zaangażowania w piłkę kobiecą w naszym kraju, bo jednak świat galopuje do przodu, a my w Polsce dalej traktujemy to trochę jako zabawę.
Coraz więcej polskich piłkarek znów zaczyna wyjeżdżać do najsilniejszych lig w Europie. Ty byłaś pierwsza, Twoim śladem poszła Ewa Pajor, która swoje wycierpiała i teraz zaczyna błyszczeć w Wolfsburgu. Latem Aleksandra Sikora i Katarzyna Daleszczyk odważyły się wyjechać do Włoch.
To jest bardzo ważne, żeby nasza piłka kobieca się rozwijała. Musimy pamiętać jednak, że taki wyjazd z Polski to nie jest takie łatwe, jak w przypadku piłkarzy. My, kobiety, nie trafiamy do rajów, w których każdy na nas dmucha i chucha. Potrzebna jest ogromna odwaga i determinacja. Jesteśmy zdane same na siebie, to jest szkoła życia. Przeszłam to, dlatego staram się wpierać inne dziewczyny i cieszę się, że kolejne piłkarki odważyły się na ten krok. Należy im się za to szacunek. Mam nadzieję, że wkrótce o polskich piłkarkach będzie głośno w całej Europie.
Okazja jest do tego dobra, bo zaczynacie eliminacje do mistrzostw świata. W grupie zmierzycie się ze Szwajcarią, Szkocją, Białorusią i Albanią. Jakie mamy szanse?
Po losowaniu cieszyłam się, że nie trafiłyśmy na żadnego giganta futbolu kobiecego, typu Niemcy, Holandia, czy Anglia. To daje nam szanse, by walczyć. Niemniej jednak musimy pamiętać, że nie jesteśmy faworytem. Szwajcaria to znakomita drużyna z Ramoną Bachmann i wieloma innymi świetnymi piłkarkami. Ze Szkotkami grałyśmy w poprzednich eliminacjach mistrzostw świata i nie poszło wtedy po naszej myśli. To nie są jakieś ogórki. Niemniej jednak los dał nam szanse, by powalczyć o awans. Ale taki sukces może pozwolić nam osiągnąć jedynie gryzienie trawy w każdym meczu i profesjonalne podejście także między zgrupowaniami reprezentacji wszystkich piłkarek i każdego członka sztabu, całego naszego zespołu. Musimy wszystko podporządkować tym eliminacjom, każda z nas musi mieć w głowie jeden cel – awans na mundial. Inaczej się nie da. Piłka kobieca w Europie jest w tej chwili na tak wysokim poziomie, że myśląc o reprezentacji tylko w czasie zgrupowań, nie dogonimy najlepszych.
Przykład Austriaczek, które w debiucie na mistrzostwach Europy doszły aż do półfinału, pokazuje, że można.
Oczywiście, to dla nas bardzo inspirujący przykład. Jednak musimy zwrócić uwagę na to, że większość Austriaczek gra w silnych ligach europejskich, a nie w swoim kraju. U nas większość zawodniczek występuje w polskiej ekstralidze i nie ma na co dzień możliwości rywalizować z najlepszymi. Austriaczki przede wszystkim pokazały jednak, że serducho, wola walki i chęci są w piłce nożnej wciąż najważniejsze. Wyników nigdy nie przewidzimy, ale musimy zagwarantować walkę i to, że ta drużyna będzie się rozwijać. Bez wymówek.
FOT: psg.fr.
Zaczynacie w piątek meczem z Białorusią w Łęcznej, z którą dwa raz wygrałyście w ostatnim roku. Później czeka Was trudny wyjazd do faworyta grupy – Szwajcarii.
Mecze towarzyskie to nie samo. Chcemy znów wygrać z Białorusią i udowodnić same sobie, że z presją meczu o stawkę też umiemy grać. Chcemy dobrze rozpocząć eliminacje, bo to bardzo ważne. Chcemy, żeby te starcie pozwoliło nam uwierzyć w siebie. Później czeka nas mecz ze Szwajcaria na wyjeździe. Arcytrudne zadanie, ale wszystko jest możliwe. Wierzę, że mamy umiejętności i bardzo dobry zespół, który potrafi wygrać nawet z drużynami wyżej notowanymi. O tym jednak zdecydują w dużej mierze detale. Wiem, że nie jesteśmy faworytem, ale eliminacje uznam za udane tylko wtedy, jeśli awansujemy na mundial we Francji. Żadne inne miejsce nie będzie mnie satysfakcjonowało.
Rozmawiała Hanna Urbaniak