Aktualności
[WYWIAD] Ewa Pajor: Mogłam stracić wzrok. Przeszłam dwie operacje
Rusza kobieca Liga Mistrzyń. W 1/16 finału Medyk Konin zmierzy się z broniącym tytułu Olympique Lyon. Dwukrotny zdobywca trofeum VfL Wolfsburg, w barwach którego gra Ewa Pajor, zagra z Atletico Madryt. A Brescia Calcio, której zawodniczkami są Aleksandra Sikora i Katarzyna Daleszczyk, zmierzy się z Ajaxem Asterdam. – To fajnie, że coraz więcej polskich piłkarek gra w Lidze Mistrzyń. Potrzeba nam tego – mówi Ewa Pajor w rozmowie z Łączy Nas Piłka.
Po dwóch latach gry w Bundeslidze masz już na koncie dublet – mistrzostwo i Puchar Niemiec. Zrobiłaś już miejsce na to najważniejsze trofeum, czyli Ligę Mistrzyń?
Na pewno jest to moje marzenie i nasz cel na ten sezon. Dwa lata temu grałyśmy w finale, gdzie przegrałyśmy po rzutach karnych z Olympique Lyon. Rok temu odpadłyśmy w ćwierćfinale z tą samą ekipą, która znów sięgnęła po to trofeum. Czujemy niedosyt, bo to nie było tak, że one były od nas dużo lepsze. Szkoda zwłaszcza drugiego meczu, ale to już było. W tym sezonie zrobimy wszystko, by dojść do finału. Najpierw jednak skupiamy się na pierwszym starciu z Atletico Madryt. To pierwszy cel. Chcemy iść od meczu do meczu, nie wybiegamy za bardzo w przyszłość, bo poziom piłki kobiecej robi się coraz bardziej wyrównany i naprawdę nie ma już łatwych przeciwników. Ale nie jesteśmy nastawione tylko na Ligę Mistrzyń. Mamy też Bundesligę i krajowy puchar i to są nasze najważniejsze cele. Ligę Mistrzyń chcemy wygrać, ale nie jest tak, że musimy to zrobić.
Trochę rozpieściłyście kibiców w Polsce, bo od trzech lat co roku polska piłkarka jest w finale Ligi Mistrzyń. Nigdy wcześniej się to nie zdarzyło.
To prawda. Na pewno jest to duża sprawa dla polskiej piłki kobiecej. Ja raz byłam w finale i choć nie zagrałam, to miałam okazję zobaczyć, jak to jest. Kasia Kiedrzynek dwa razy grała w finale. Duża sprawa. Mam nadzieję, że w końcu polska piłkarka wygra tę Ligę Mistrzyń.
Pod koniec poprzedniego sezonu przebiłaś się do składu VfL Wolfsburg. Teraz grasz w nim regularnie, strzelasz gole, ale Twoja walka o miejsce trwała prawie dwa lata. Wielu ludzi już Cię w Polsce skreśliło. Mówili, że Pajor już się zmarnowała. Był moment, że żałowałaś tego transferu?
Nigdy, nawet przez chwilę, nie żałowałam, że się zdecydowałam na Wolfsburg. Jasne, że początki były bardzo trudne. Miałam tylko 18 lat, byłam sama, nie znałam języka, a w szatni same wielkie gwiazdy. Było mi smutno. Zderzyłam się tam z rzeczywistością. Przeskok z polskiej ligi do czołowego klubu w Europie jest naprawdę ogromny, ale ja byłam na to przygotowana i dlatego nie ruszała mnie ta krytyka. Wiedziałam, że przyjdzie taki czas, kiedy będę gotowa. Trener powtarzał mi ciągle: Ewa jesteś młoda, masz czas, trenuj ciężko, a nadejdzie twój moment.
Dziewczyny w klubie też Cię wspierały? Rywalizowałyście przecież o miejsce w składzie.
Dziewczyny dały mi super wsparcie, bardzo mi pomogły. Pod koniec ostatniego sezonu, gdy zaczęłam już wchodzić z ławki, czy nawet grać od początku, mówiły mi, że potrzebują mnie w takiej formie. Super się zachowały, motywowały mnie. Mogłam liczyć na każdą zawodniczkę, ale największe wsparcie okazała mi Szwajcarka Lara Dickenmann, która kiedyś wygrywała Ligę Mistrzyń z Olympique Lyon. Ma ogromne doświadczenie. Często rozmawiała ze mną po treningach, czy po meczach. Uspokajała mnie, mówiła, że mam czas, tylko muszę dalej tak ciężko trenować, a moja forma przyjdzie.
Przyszłaby pewnie szybciej, ale miałaś poważne problemy ze zdrowiem, o czym mało kto wie. Przeszłaś dwie operacje oczu, groziła Ci utrata wzroku…
To się zaczęło jeszcze, gdy grałam w Medyku Konin. Pewnego razu podczas badań w szkole okazało się, że na jedno oko prawie w ogóle nie widzę. Na co dzień tego nie odczuwałam, bo drugie oko tak jakby nauczyło się patrzeć za oba. Nic z tym jednak nie zrobiono. Dopiero po transferze do Wolfsburga, gdy miałam badania, wykryto, że z okiem jest coraz gorzej. Okazało się, że mam poważne problemy z rogówką i mogłabym nawet stracić wzrok. Przeszłam jedną operację, później drugą. One jednak nie naprawiły mi wzroku, tylko miały na celu zahamowanie choroby. Jestem pod stałą opieką lekarzy w Niemczech, niewykluczone, że w przyszłości będę musiała mieć kolejną operację. Muszę grać w specjalnych soczewkach. Przyzwyczajenie się do nich też zajęło mi trochę czasu.
Jakby tego było mało, przygotowania do drugiego sezonu utrudniły Ci problemy z odpornością organizmu.
Badania przed sezonem wykazały, że mam krytycznie niski stan żelaza w organizmie. Praktycznie przez cały obóz nie mogłam trenować z zespołem, byłam bardzo osłabiona. Nigdy nie miałam problemów z wytrzymałością, a wtedy – podczas testów na obozie – byłam w ostatniej grupie, z bramkarkami.
To też pokazuje, jaki jest przeskok z polskiej ligi pod względem fizycznym. Dzisiaj jesteś najlepsza pod względem wytrzymałości i szybkości w reprezentacji Polski. A w Wolfsburgu?
Jest dobrze, ale nie chcę samej siebie oceniać. Niech robią to inni.
Czyli też jesteś najlepsza?
Pod względem szybkości chyba tak, ale nie wiem dokładnie, bo aż tak się tym nie interesuję. Pod względem wytrzymałości jeszcze mi trochę brakuje do najlepszych zawodniczek, czyli Zsanett Jakabfi czy Babett Peter. Ale nie jest źle, jestem w drugiej grupie.
W zeszłym sezonie strzeliłaś pięć goli w Bundeslidze. W tym sezonie zdobyłaś premierową bramkę dla VfL. Tylko w jednym meczu nie wyszłaś w pierwszym składzie. Wywalczyłaś miejsce w drużynie mistrzyń Niemiec na dobre?
W takim klubie jak VfL Wolfsburg nigdy nie można powiedzieć, że jest się pewnym miejsca w składzie i nic więcej nie trzeba robić. Konkurencja jest ogromna, trzeba walczyć na każdym treningu i udowadniać, że zasługuje się na grę w kolejnym meczu. Czuję się teraz dobrze, ale wydaje mi się, że mam jeszcze spore rezerwy. Wysoki poziom można osiągnąć tylko ciężką pracą. Nie zamierzam się tłumaczyć tym, że miałam problemy takie, czy inne. W futbolu nie ma wymówek.
W tym sezonie oprócz ciebie w Lidze Mistrzyń zagrają też Aleksandra Sikora i Katarzyna Daleszczyk, które w barwach Brescii zagrają z Ajaxem Amsterdam. I oczywiście Medyk Konin, który znów zmierzy się z Olympique Lyon.
Cieszę się, że coraz więcej polskich piłkarek gra w tych prestiżowych rozgrywkach. Myślę, że potrzeba nam tego. Może to przysporzy nam jeszcze więcej kibiców. Chociaż na ostatnim meczu reprezentacji Polski z Białorusią w Łęcznej było naprawdę sporo fanów. Jesteśmy im za to wdzięczne.
Skoro o reprezentacji Polski mowa, wiesz, jakie masz statystyki w kadrze?
Nie wiem, nie interesują mnie one.
W 41 meczach w biało-czerwonych barwach strzeliłaś 28 goli. I to w wieku zaledwie 20 lat. Nigdy wcześniej żadna piłkarka nie miała takich liczb w kadrze!
Naprawdę nie patrzę na statystyki, nie interesuje mnie to. Gram dla reprezentacji Polski, bo to dla mnie duma i honor. Mamy bardzo dobrą drużynę, z którą chcemy awansować na mistrzostwa świata. Wiemy, że nie będzie o to łatwo, ale jesteśmy w stanie tego dokonać.
Rozpoczęłyście od zwycięstwa nad Białorusią 4:1 i minimalnej porażki ze Szwajcarią 1:2. Niezły początek. Grasz w klubie z trzema Szwajcarkami. Podobno były pod wrażeniem.
Po meczu przyznały nawet, że się nas bały. Obejrzały nasz mecz z Białorusią i obawiały się naszej siły w ataku. Mówiły, że gdy w meczu z nimi doprowadziłyśmy do wyrównania i później niestety zmarnowałam sytuację na 2:1, to mocno się przestraszyły. To pokazuje, że nawet bardzo silne drużyny nas już nie lekceważą.
Dobra atmosfera w kadrze powoduje, że pewnie nie możesz już doczekać się październikowych meczów z Grecją i Estonią?
Oba mecze gramy w Ostródzie. Mam stamtąd świetne wspomnienia, bo tam wywalczyłam z Medykiem Konin swój pierwszy Puchar Polski. Czekam na kadrę z niecierpliwością.
Rozmawiała Hanna Urbaniak