Aktualności
[WYWIAD] Dagmara Grad: brak talentu do piłki nadrabiam ciężką pracą
Regularnie jeździsz na zgrupowania reprezentacji Polski, ale nie jesteś zawodniczką pierwszego składu. Tak szczerze – myślisz, że jesteś jeszcze w stanie wywalczyć sobie lepszą pozycję w kadrze?
Jestem świadoma tego, że są zawodniczki, które na chwilę obecną mają wyższe umiejętności, czy są w lepszej formie niż ja. Ja nigdy nie miałam jakiegoś wielkiego talentu do piłki.
?
Taka jest prawda. To, że jestem tu, gdzie jestem, to jest jedynie efekt mojej ciężkiej pracy. I mój przykład pokazuje, że jest ona kluczowa. Najczęściej osoby o wielkim talencie szybko kończą granie w piłkę, bo za szybko wydaje im się, że wszystko już potrafią i nie chce im się pracować nad sobą. U mnie było zupełnie odwrotnie. Rywalizacja w dzieciństwie z chłopakami z góry stawiała mnie na przegranej pozycji, dlatego musiałam dużo więcej trenować. Byli silniejsi, szybsi. Musiałam ich gonić. Wracając do reprezentacji – wydaje mi się, że pierwszy skład jest już wyklarowany. Ale biorąc pod uwagę to, ile następuje w nim nieoczekiwanych zmian z powodu kontuzji, to uważam, że moja stabilna forma ciągle może pomóc drużynie.
Trochę godzisz się z taką rolą drugoplanową.
Wiadomo, że każdy chciałby grać, ale może grać tylko jedenastka. Ja też nie powiem, że nie chcę. Ale jestem świadoma pewnych rzeczy i swoich mankamentów, nad którymi pracuję i jeśli zajdzie potrzeba, to jestem i uważam, że takie osoby są równie ważne. Rywalizacja podnosi poziom zespołu. Żadna drużyna nie odniosłaby sukcesu, jeśli dysponowałaby tylko jedenastoma zawodnikami, bo reszta by się obraziła. Trzeba pracować i czekać na swoją szansę.
Czy reprezentacja jest w stanie wywalczyć historyczny awans do finałów mistrzostw Europy?
Tak. Uważam, że ten zespół jest w stanie awansować. Wykonaliśmy duży krok w przód, szczególnie pod kątem organizacyjnym. Sztab reprezentacji w ostatnim czasie znacznie się powiększył. Dołączył do niego dietetyk, psycholog. To spore zmiany na plus. Poziom naszej piłki także poszedł w górę na przestrzeni lat. Więcej dziewczyn gra w zagranicznych klubach. Nasza świadomość jest również o wiele większa niż kiedyś. Jakbyśmy porównali nasze mecze sprzed kilku lat z naszym ostatnim z Włochami, to zauważymy przepaść, chociażby jeśli chodzi o dyscyplinę taktyczną. Nawet obserwatorzy mówią, że każdej drużynie będzie przeciwko nam się ciężko grało.
Duża w tym rola trenera Miłosza Stępińskiego?
Zdecydowanie tak. Wprowadził w naszą grę takie detale, o których wcześniej nie miałyśmy pojęcia i nad którymi nie pracowałyśmy i to procentuje.
Wiele osób ubolewa nad tym, że za progresem reprezentacji nie nadąża nasza liga. Co Cię najbardziej wkurza w Ekstralidze?
Poziom treningów. Wydaje mi się, że świadomość zawodniczek jest już na tyle duża, że mogłybyśmy pracować o wiele intensywniej i zwracać większą uwagę na detale taktyczne. Na zgrupowaniach reprezentacji uczymy się nowych rzeczy. Mogłybyśmy trenować to też w klubach. Podniosłoby to poziom ligi.
Trenerzy nie chcą, czy boją się wprowadzać zmiany?
Nie wiem, z czego to wynika. My jako zawodniczki też rozmawiamy z trenerami. Dzielimy się spostrzeżeniami, co moglibyśmy robić lepiej. Zdajemy sobie sprawę z tego, że nie wszystko da się przełożyć z reprezentacji na Ekstraligę, ale da się znaleźć odpowiedni balans. Czasem mam wrażenie, że trenerzy nie chcą nam zrobić krzywdy. Nie chcą, żebyśmy trenowały zbyt mocno i były przemęczone, co może prowadzić do urazów. Albo nie chcą krytykować i wytykać błędów, nakłaniając do dodatkowej pracy, żeby któraś się nie obraziła, bo takie sytuacje też się zdarzają. Z drugiej strony, jeśli my same nie dołożymy do tego swojej cegiełki, czyli treningów indywidualnych, to też nie ruszymy do przodu. W klubie spędzamy dziennie około dwóch, trzech godzin. Najważniejszy jest ten czas, który wykorzystamy poza tym.
Jak Ty go wykorzystujesz?
Jeżdżę do Wrocławia na spotkania z trenerem od przygotowania motorycznego. Poza tym realizuję własny plan treningowy. Pracuję także z Football Lab, ale już bardziej pod kątem techniczno-taktycznym, gry na mojej pozycji, czucia piłki.
Podobno w Twoim poprzednim klubie, Medyku Konin, niezbyt przychylnie patrzono na takie praktyki.
Zgadza się. Był z tym spory problem. Nie mam pojęcia dlaczego. Przecież na tym, że same nad sobą dodatkowo pracujemy, skorzysta także drużyna. Nie kolidowało to z treningami w klubie. Zakaz jednak był, dlatego dochodziło do sytuacji, że trenowałyśmy np. o 6:00 rano i poza miastem, żeby nas nikt nie przyłapał.
Anna Szymańska mówiła, że transfer z Medyka do Czarnych Sosnowiec to było dla niej jak nowe życie. U Ciebie wyglądało to podobnie?
Mam trochę inny charakter. Jestem introwertyczką, skupiam się na zadaniach. Potrafię wyłączyć wszystko wokół siebie, skoncentrować się na treningu i nie przejmować się niczym innym. Ale na pewno w Czarnych odzyskałam taką swobodę działania. Mam do zrealizowania konkretne zadania, ale lubię sama decydować, w jaki sposób je wykonuję. Muszę mieć trochę przestrzeni. Wrócił spokój psychiczny.
Co nie zagrało w Koninie? Najlepsze piłkarki zaczęły wręcz z klubu uciekać.
Dochodziło coraz częściej do różnych spięć i zgrzytów między nami a zarządem. Nie ma co się wdawać w szczegóły. Próbowałyśmy jednak ciągnąć zespół do przodu. Momentem przełomowym był brak awansu do kolejnej fazy Ligi Mistrzyń. Wtedy dziewczyny stwierdziły, że nie da rady już tego kontynuować, że nie jesteśmy w stanie nic więcej tu osiągnąć. Miałyśmy wrażenie, że cała odpowiedzialność spadła na nas. Zaczęłyśmy szukać innych wyzwań.
Dziewczyny poodchodziły za granicę. Aleksandra Sikora i Katarzyna Daleszczyk do Włoch, Paulina Dudek do Francji, a Ty do Sosnowca.
Czyli też za granicę (śmiech). A tak serio nie dostałam żadnej propozycji zza granicy. To wszystko się działo tak szybko, że nawet nie nastawiałam się na żaden wyjazd. Pojawiło się kilka ofert z Polski. Wybrałam Czarnych, bo wydawało mi się to najbardziej perspektywiczne, chociaż wiadomo, że na fali wznoszącej był wtedy Górnik Łęczna.
Był temat Górnika?
Był. Ale w Łęcznej jest za dużo indywidualności. Nie wiem, czy kolejne osoby by się w ten skład odpowiednio wkomponowały.
Chciałabyś jeszcze spróbować sił za granicą, jeśli pojawiłaby się taka okazja, czy to dla Ciebie już rozdział zamknięty?
Jasne, że myślę o wyjeździe. Wiązałoby się to jednak ze zmianą całego mojego życia, które już buduję pod kątem przyszłości po graniu w piłkę. Musiałabym dostać konkretną propozycję i być pewna dużego kroku do przodu, także finansowego. Bo nie ukrywajmy, w piłce kobiecej w Polsce zarabia się więcej niż kiedyś. Stawki, jeśli chodzi o grę w Ekstralidze i słabszych drużynach z Bundesligi, są już porównywalne. Jak się doda do tego jeszcze życie za granicą, to okazuje się, że wychodzi na to samo.
Ale już nie wychodzi na to samo, jeśli chodzi o poziom grania w piłkę.
Może, gdybym miała z siedem lat mniej, to inaczej bym do tego podchodziła. W mojej piłkarskiej przygodzie mam już bliżej niż dalej. Ale zachęcam do wyjazdu inne zawodniczki. Mamy wiele takich, które powinny próbować i patrzeć pod kątem rozwoju.
Tobie byłoby chyba łatwiej wyjechać z tego względu, że już kiedyś taką decyzję podjęłaś.
To są tylko takie stereotypy, że my się boimy wyjeżdżać. Nie jesteśmy za granicą skazane same na siebie. Ludzie tam są tak otwarci, że nie ma problemu z aklimatyzacją w klubie. Jeśli bym dziś dostała zadowalającą propozycję, to bym wyjechała jeszcze raz. W 2014 roku wróciłam z Niemiec, z Cloppenburga, w związku z poważną kontuzją. Zerwałam więzadła w kolanie. Byłam po rehabilitacji, miałam wchodzić do gry, a zespół awansował wtedy do Bundesligi. Zdawałam sobie sprawę z tego, że w silnej fizycznie lidze niemieckiej ciężko byłoby mi się odbudować po takiej kontuzji.
Jesteś zadowolona ze swojej decyzji o przejściu do Czarnych?
Tak. Zyskałam jako zawodniczka. Moja pozycja się ugruntowała. Odżyłam. Ale to wynika właśnie z tego, że ode mnie można dużo wymagać, ale trzeba też mi dać swobodę w działaniu.
W tym sezonie zostałaś nawet kapitanem drużyny. Jak duże ma to dla Ciebie znaczenie?
Jest to dla mnie bardzo duże wyróżnienie, ale nie jakaś wielka zmiana. Zawsze byłam jednym z liderów tego zespołu. Może się wydawać, że jestem dość cichą osobą i mało się udzielającą, ale jeśli mam coś do powiedzenia i wiem, że to ma znaczenie, to zabieram głos. Zawsze chcę dobrze dla drużyny. Zmiana ta była wywołana tym, że nie do końca znane były losy dotychczasowej naszej kapitan, Asi Operskalskiej. Ostatecznie trener wybrał mnie i później żartował, że może powinien był postawić na kogoś innego, to miałby mniej problemów (śmiech). Nasze relacje są jednak dobre, zawsze jesteśmy w stanie się dogadać i wyciągnąć odpowiednie wnioski z naszych rozmów.
Wicemistrzostwo Polski z Czarnymi traktujesz jako jeden z Twoich największych sukcesów karierze?
Może nie jako największy, ale w czołowej trójce chyba się znajdzie. Stawiałyśmy sobie za cel walkę o mistrzostwo, mimo że mało kto poza nami w to wierzył. Patrząc na kadrę, jaką dysponowałyśmy i problemy z kontuzjami, to wycisnęłyśmy z poprzedniego sezonu maksimum. Czarne po latach chudych i przerwie w osiąganiu sukcesów, wróciły na właściwe tory. Dlatego to wicemistrzostwo było takie szczególne.
Jest ono do powtórzenia w tym sezonie?
Obecny sezon jest dla nas podobny do poprzedniego. Do samego końca będziemy walczyć o jak najlepsze miejsce. Liga jednak się trochę różni. Czołowe drużyny częściej tracą punkty w meczach ze słabszymi. Nie wiem, z czego to wynika. Może z podejścia mentalnego? Bo biorąc pod uwagę umiejętności, to powinnyśmy rywalizować z może czterema zespołami. A tu się okazuje, że nie jest tak łatwo. Jest coraz więcej niewygodnych przeciwników, którzy postawili na młodzież, jak SMS Łódź i ciężko się z nimi gra. Zmniejsza się ta przepaść między drużynami.
Czyli ten progres w polskiej piłce kobiecej następuje.
Pomału, ale tak. Kluczowy jest rozwój młodzieży. Powstaje coraz więcej klas sportowych, akademii. Mam nadzieję, że z roku na rok będzie tylko lepiej.
Sama się do tego rozwoju przyczyniasz. Jesteś w trakcie organizacji obozu piłkarskiego dla dziewczynek.
W czerwcu ruszamy z pierwszym obozem. Współorganizuję go z Fundacją KA 4 resPect. Liczę na dobrą frekwencję i na to, że uda nam się przekazać zainteresowanym trochę naszej wiedzy i doświadczenia. Zapowiada się fajne grono trenerek, byłych i obecnych reprezentantek Polski. Będzie Ola Sikora, Ewelina Kamczyk, Emilia Zdunek, Ania Szymańska, Marta Woźniak.
Wiążesz z tym swoją przyszłość?
Bardziej chciałabym iść w kierunku przygotowania motorycznego. Sama po sobie widzę, jaki zrobiłam postęp w tym zakresie, odkąd nad tym pracuję. W piłce kobiecej w Polsce jest dużo do zrobienia w tym temacie.
Rozmawiała Paula Duda
Zdjęcia: Łukasz Grochala i Paula Duda