Aktualności
[WYWIAD] Anna Szymańska: Mamy określoną drogę, którą podążamy
Jesteś nietypową piłkarką. Niewiele czynnych zawodniczek podejmuje się pracy trenera.
Z każdym dniem, gdy grałam w piłkę, zaczynało mnie to coraz bardziej interesować. Wciągnęło mnie to, stając się drugą pasją. Na co dzień pracuję w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Gimnazjum nr 6. Prowadzę zespół młodych piłkarek, starając się wskazywać im drogę oraz ukazywać możliwości, które stwarza im piłka kobieca. Chciałabym je przygotować, aby w przyszłości nie popełniały błędów, a przede wszystkim sprzedać im swoje doświadczenie i nauczyć, jak najlepiej grać w piłkę. Każdy musi odpowiedzieć sobie na pytanie, w jakiej kategorii chce być trenerem. Wcześniej prowadziłam kadrę Wielkopolski U-13 dziewczynek, teraz pracuję z trzy lata starszymi. Jestem też trenerką bramkarek w licealnym ośrodku w Koninie i Akademii Bramkarskiej Oranje, gdzie prowadzę treningi także z chłopcami. Z perspektywy czasu wiem, że wolę pracować z zawodniczkami starszymi.
Czym różni się szkolenie dziewcząt od nauczania chłopców?
To podobny schemat. Wiadomo, że chłopcy rozwijają się szybciej niż dziewczynki. Istnieją akademie, gdzie trenują razem, ale to jest możliwe tylko do pewnego wieku. W procesie szkolenia zwracamy jednak uwagę na to samo, technika i motoryka są w pierwszym okresie bardzo ważne, później dochodzą aspekty taktyczne. Na początek trzeba skupić się na kontroli piłki, jej czuciu. Chodzi o to, by młodziutkim zawodniczkom piłka nie przeszkadzała. Akademie mają bardzo różne metody pracy, więc wszystko zależy od danej jednostki, jaką strategię w szkoleniu przyjmują.
Łączysz pracę w kilku miejscach, więc musisz się dostosowywać, czy zawsze pracujesz tak samo?
Jeśli chodzi o klub, zawsze ustalam wspólnie z koleżankami przebieg zajęć, na co musimy zwrócić uwagę, położyć nacisk. W pozostałych miejscach pracuję wyłącznie z bramkarzami, więc ze względu na różnorodność grup, pracuję według swojego planu. Przykładowo, w grupie początkującej zwracam uwagę na chwyt piłki, także z upadkiem, natomiast w starszej już eliminuję błędy oraz staram się ukierunkować zawodnika, dopasować trening do jego potrzeb i rozwoju.
Trudno jest skorygować złe nawyki bramkarza w wieku juniora, jeżeli nabył je już wcześniej?
Powiem tak – trudniej jest wyplewić błędy, które popełnia, niż nauczyć go nowego elementu. Potrzebny jest na to przede wszystkim czas, a my, jako trenerzy, mamy na zajęciach grupę i nie możemy pozwolić sobie na to, by skupić się wyłącznie na jednym zawodniku, choć wiadomo, że byłby to model idealny. Musimy tak dobierać środki, by zarówno rozwijać grupę, jak i korygować złe nawyki.
Swego czasu odbyłaś staż w Lechu Poznań. Czy są elementy w szkoleniu chłopców, które na pewno nie sprawdziłyby się w futbolu kobiecym?
Myślę, że niemal wszystko da się przenieść, lecz u kobiet potrzeba na to więcej czasu. Nie mogę jednak niestety porównywać treningu takiej marki, jak Lech do futbolu dziewcząt. W Poznaniu nie ma problemu z boiskami, sprzętem, wszystko toczy się bardzo harmonijnie. W piłce kobiecej jeszcze tego brakuje, nie możemy zatem przekładać wszystkiego z piłki męskiej, choć w odpowiednich warunkach każdy element byłby możliwy.
Rozmawiałem z wieloma trenerami pracującymi na co dzień w piłce kobiecej. Wszyscy podkreślają, że panie wkładają w trening dużo więcej serca i zaangażowania.
Kobiety są na pewno perfekcjonistkami. Chcemy wszystko zrobić idealnie, ale nie zawsze się udaje i to jest rzecz naturalna. W piłce kobiecej bardzo dużo zależy od mentalności, psychiki. Trenerzy-mężczyźni mają więc trudne zadanie, by dotrzeć do zawodniczek. Muszą zwracać uwagę na każdy aspekt, choćby to, w jaki sposób przekazują informacje. Jak dobrać słownictwo, drogę komunikacji. Każda kobieta jest inna – jedna woli, by rozmawiać z nią spokojnie, druga by na nią krzyknąć.
Wracając na boisko – pochodzisz ze Szczecina, cała Twoja kariera związana jest właśnie z tym miastem i Koninem. Opuściłaś rodzinne strony, nie tęsknisz za domem?
Wcześniej rzeczywiście mi się to zdarzało, ale z czasem przestałam o tym myśleć. Nie zakładam oczywiście, że nie wrócę nigdy do Szczecina, lecz podchodzę do tego ze spokojem. Gdybym miała wrócić, musiałabym wybrać odpowiedni moment. Na razie jestem w takim punkcie, że nadal się rozwijam. Szukam więc takich klubów, które dają mi możliwość czynienia postępów.
W Ekstralidze Medyk absolutnie dominuje, duża mobilizacja przychodzi tylko kilka razy w sezonie, podczas meczów z Górnikiem Łęczna. Nie uważasz, że to trochę ogranicza możliwość rozwoju?
Mimo że zwyciężamy, drużyny grające w Ekstralidze są coraz silniejsze. Wiadomo, jeszcze wiele brakuje, ale małymi kroczkami robią postępy. W wielu meczach decyduje aspekt motoryczny. Często w pierwszej połowie gramy z rywalkami jak równy z równym, ale po przerwie opadają one z sił. Oczywiście, chciałabym, aby w każdym spotkaniu było jak najwięcej emocji, lubię być „pod prądem”. Zauważyłam, że inne zespoły stwarzają sobie coraz więcej sytuacji, widocznie dokładnie nas analizują, szukając słabszych punktów. Drużyny grające z mistrzem Polski zawsze są zmobilizowane, chcą sprawić niespodziankę. Na chwilę obecną Medyk jest najsilniejszy w kraju i trudno o zaskoczenia, ale kobiecy sport jest specyficzny. Może zdarzyć się w nim niemal wszystko.
W Lidze Mistrzyń odpadłyście po meczach z Brescią, ale tylko przez mniej bramek zdobytych w meczu na wyjeździe. To musiało bardzo zaboleć.
Było nam bardzo przykro, zresztą jest do dzisiejszego dnia. Tak niewiele zabrakło, byśmy zrobiły ten krok… Mam nadzieję, że w kolejnym sezonie pokażemy w Europie, że robimy postępy i polski futbol w wydaniu kobiecym cały czas się rozwija.
Przechodząc do reprezentacji – obecna kadra stanowi mieszankę rutyny z młodością. Młodsze zawodniczki mają od kogo się uczyć. To złoty środek?
Brałam udział w zgrupowaniach kadry pod wodzą wielu trenerów. Obecna atmosfera w zespole jest zdecydowanie najlepsza i to widać. Jesteśmy bardzo zadowolone, mamy określoną drogę, którą podążamy i wiemy, co chcemy osiągnąć. Każda z nas jest bardzo zmotywowana, by czynić kolejne postępy. Wierzymy głęboko, że wypracujemy swój styl.
Rozmawiał Emil Kopański