Aktualności
Piłka nożna, blog i psychologia. Poznajcie Emilię Zdunek
Polskie piłkarki są mocne psychicznie?
W reprezentacji mamy silne charaktery. Uważam jednak, że nad sferą mentalną powinien pracować każdy, kto chce być po prostu jeszcze lepszy. Aspekt ten jest traktowany jako dodatek. Wychodzę z założenia, że jeśli chce się być zawodniczką kompletną, praca nad głową musi być tak samo traktowana jak inne części treningu. Myślę, że duże rezerwy tkwią w piłkarkach ligowych. Jeśli w klubach naszej ligi zaczęłoby się pracować nad tą sferą, mecze z Medykiem Konin czy Górnikiem Łęczna mogłby wyglądać inaczej, bo mamy wiele dobrych piłkarek, które nie do końca potrafią w siebie uwierzyć. Przydałby się w klubach trener mentalny czy psycholog sportu, ale to raczej nierealne. Szkoda, bo w pewnym stopniu podniosłoby to poziom piłkarski naszej ligi.
Ty musisz być chyba bardzo mocna psychicznie. Masz 24 lata, a już dwa razy zerwałaś więzadła w kolanie, grałaś w aż szczęściu klubach, a cztery z nich musiałaś opuścić, ponieważ się rozpadły.
Właśnie nie do końca jestem taka mocna. Nawet ostatnio się nad tym zastanawiałam. Bardzo chcę w przyszłości zostać psychologiem i pomagać innym, ale sobie samej ciężko jest pomóc. To, że uporałam się z tymi kontuzjami i dalej gram w piłkę, to bardziej efekt celów, które sobie postawiłam oraz mojej silnej woli i uporu niż jakichś technik psychologicznych. A co do klubów... Tak się po prostu złożyło. Staram się nie martwić czymś na co nie mam wpływu. Jeśli chodzi o Unię Racibórz, wiedziałam że po pół roku najprawdopodobniej tego klubu nie będzie. Poszłam tam, bo Unia grała w Lidze Mistrzyń. Była to dla mnie wielka szansa, bo nie wiedziałam, czy jeszcze kiedyś będzie mi dane wystąpić w tych rozgrywkach. Zagłębie Lubin wydawało się stabilnym klubem, a później okazało się coś zupełnie innego. Jak zwykle chodziło o pieniądze.
Miałaś moment, w którym chciałaś rzucić piłkę?
Dokładnie w maju zeszłego roku. Powiedziałam rodzinie, że wracam do domu, do Stargardu i szukam sobie normalnej pracy. Było to po tym, jak zapadła decyzja o rozwiązaniu Zagłębia Lubin. Okazało się, że kolejna zmiana mnie przerosła. Miałam mega kryzys. W maju wyjechałam i stworzyłam swoje CV. Nawet je gdzieś tam wysłałam. Dwa miesiące spędzone w domu uświadomiły mi jednak, że nie mogę się jeszcze poddać, bo nie mogę żyć bez piłki.
W ciągu tych dwóch miesięcy odzywało się dużo klubów?
Były telefony od trenerów z polskiej ligi. Ale moja odpowiedź brzmiała zawsze tak samo. Nie miałam wtedy ochoty ani siły rozmawiać z kimkolwiek o piłce. Najbardziej uparty okazał się trener Piotr Mazurkiewicz, który bardzo chciał mnie mieć w swojej drużynie i ostatecznie przystałam na propozycję Górnika.
W maju chciałaś przechodzić na piłkarską emeryturę, a teraz grasz w pierwszym składzie jednej z dwóch czołowych drużyn Ekstraligi oraz regularnie jesteś powoływana do reprezentacji. Piękna historia.
Życie jest przewrotne. Rok temu o tej porze powoli pakowałam się do domu i nie chciałam słuchać o piłce. Dzisiaj pakuję się, ale na zgrupowanie reprezentacji i robie to z największą przyjemnością w życiu. W Górniku daję z siebie wszystko i cieszę się, że dostrzegł to selekcjoner Miłosz Stępiński. Mogę się tylko cieszyć z tego, że podjęłam taką decyzję.
Telefon od trenera Miłosza Stępińskiego był dla Ciebie szokiem? Wcześniej grałaś w reprezentacjach młodzieżowych, ale selekcjonerzy pierwszej kadry Cię omijali.
Ciężko na to pracowałam. Obiecałam kiedyś mojemu tacie, że zagram w reprezentacji i chciałam dotrzymać słowa. Jeżeli nie otrzymałabym teraz powołania, to dalej ciężko bym na nie pracowała. Ale nie spoczywam na laurach, bo teraz to miejsce trzeba utrzymać. Chcę grać dla tej reprezentacji, mamy dobry zespół, który naprawdę stać na wiele. Podoba mi się podejście i spojrzenie na to wszystko nowego sztabu. Budujemy coś nowego i jeśli wzajemnie sobie zaufamy, to mamy duże szanse na wyjazd na mistrzostwa świata.
Nie bez powodu zaczęłam rozmowę od pytań o psychologię. Robisz studia w tym kierunku i wiem, że mocno wciągnął Cię ten temat. Psychologią zainteresowałaś się w czasie walki z kontuzjami?
Nie. Już w gimnazjum myślałam o studiach w tym kierunku. Nie do końca wiem, skąd się to u mnie wzięło. Ciekawią mnie ludzie, ich emocje. Po maturze chciałam iść na psychologię, ale wtedy pierwszy raz zerwałam więzadła krzyżowe i miałam inne zmartwienia.
Chyba ciężko byłoby łączyć taki kierunek z grą w piłkę?
Wiele osób mi to wtedy powtarzało. To są bardzo wymagające studia. Wtedy odpuściłam, ale kiedy latem przyszłam do Górnika Łęczna, rozpoczęłam psychologię zaocznie w Lublinie. Okazało się, że jest tu fajna uczelnia, która dała mi taką możliwość oraz pomocni wykładowcy. Póki co sobie radzę. Mam za sobą pierwszy semestr. Jeśli uda mi się zostać psychologiem sportu, będę mogła pomagać innym na bazie własnych doświadczeń. Dzięki temu będę mieć przewagę. Jest wielu psychologów, którzy znają tylko teorię. Podobnie sytuacja ma się w przypadku trenera, który nie grał w piłkę.
Dużo jest takich szkoleniowców i to wybitnych. Chociażby Jose Mourinho.
Nie chodzi oczywiście o to, że jak ktoś nie zrobił kariery jako piłkarz, to będzie złym trenerem. To samo ma się z innymi dziedzinami życia. Ale jeśli ktoś ma widzę tylko książkową, to na starcie ma trudniej.
Celem jest praca jako mental coach w piłce nożnej?
Czas pokaże. Na pewno chcę zostać w sporcie. Nie wyobrażam sobie pracy w biurze od 8 do 16. To nie jest moja bajka. Czy będę pracować z kobietami, czy z mężczyznami, nie ma dla mnie większego znaczenia. W każdy, razie po zakończeniu przygody z piłką chcę się temu poświęcić.
Oprócz gry w piłkę i studiów prowadzisz bloga. To rzadkość wśród piłkarek.
Nie wiem, ile osób to czyta. Piszę go dla siebie, ale z nadzieją, że do kogoś jednak to trafi. Chciałabym, żeby dotarło przede wszystkim do sportowców. Interesuję się wieloma dyscyplinami. Ciekawi mnie wszystko to, co się dzieje w głowie człowieka-sportowca. Czytam dużo biografii sportowców. Akurat obecnie pochłaniam książkę Rafaela Nadala. Nie śledzę meczów tenisa, ale jestem zafascynowana jego podejściem i przygotowaniem mentalnym. Być może będę próbowała przełożyć to na piłkę kobiecą i coś o tym napiszę. Dostałam już kilka pozytywnych opinii na temat mojego bloga zarówno od znajomych, jak i nieznajomych i to jest bardzo miłe.
Zdarza się, że ludzie proszą Cię o rady?
Tak, ale póki co tylko znajomi. Nieznajomi gratulują pomysłu oraz odwagi.
Koleżankom z drużyny pomagasz?
Mamy w Górniku dużo młodych dziewczyn, sporo reprezentantek Polski drużyn młodzieżowych. Wiedzą, że zawsze mogą na mnie liczyć i często przychodzą z prośbą o rady i to nie tylko piłkarskie. Jestem pod wrażeniem potencjału umiejętności naszej czwórki, grającej w kadrze do lat 19. Życzę im wszystkiego najlepszego. Mam nadzieję, że będą się dalej tak rozwijać i osiągną w piłce coś fajnego, bo mają na to przysłowiowe papiery . Wszystko zależy od ich głów.
Dlaczego, według Ciebie, kobieca piłka w Polsce rozwija się tak pomału? Czy to jest przede wszystkim kwestia naszej mentalności właśnie, stereotypu, że kobieta nie powinna kopać piłki?
To jest bardzo trudny temat. Kobieca piłka jest w Polsce traktowana niesprawiedliwie. Wykonujemy te same czynności, poświęcamy tyle samo czasu i wkładamy w to tyle samo, jeśli nie więcej, serca od mężczyzn, a niektórzy nie potrafią tego docenić. Nie mówię tu o wynagrodzeniu czy nakładzie finansowym takim samym jak na futbol męski, bo to niemożliwe. Mówię o szacunku i zainteresowaniu, bo nawet o to ciężko. Mówi się, że nasza piłka idzie do przodu, a dla mnie to stwierdzenie jest trochę naciągane. Ludzi ciągle tak samo dziwi, kiedy mówię, że gram w piłkę. Dziwiło dziesięć lat temu, dziwiło pięć lat temu i dzisiaj dziwi tak samo. Ale my, jako piłkarki, też często same kopiemy pod sobą dołki. Mamy wielkie oczekiwania, chcemy profesjonalizmu, a same zachowujemy się mało profesjonalnie.
Co masz na myśli?
Wchodzę na konta na portalach społecznościowych jednej czy drugiej zawodniczki , a tam na przykład zdjęcia, które raczej – jeśli już są – nie powinny ujrzeć światła dziennego. To nie jest poważne i nam nie pomaga. Najpierw dajmy coś od siebie, a później wymagajmy od innych. Ciągłe narzekanie jest drogą donikąd. Wiadomo, że żeby poprawić stan piłki kobiecej w Polsce, to przede wszystkim potrzeba pieniędzy. A żeby były pieniądze, potrzebny jest najpierw wynik. I tak w kółko. Wierzę w to, że pewnego dnia pojawi się ktoś, kto będzie chciał nam pomóc. Nie wiem, kiedy to będzie, ale mam nadzieję że to się stanie. Jeśli będziemy tylko gadać, zamiast robić, to nic nie pójdzie do przodu. Nie słowa, a czyny są najlepszym sposobem chwalenia się.
Rozmawiała Paula Duda