Aktualności
Miały na tarczy, a wracają z tarczą. Polki podbudowane turniejem w Portugalii
Reprezentacja Polski przegrała w finale prestiżowego turnieju towarzyskiego Algarve Cup 0:3 z Norwegią, jednak w czwartek wracała do kraju z podniesionymi głowami. Nikt nie przewidywał, że biało-czerwone zajdą w Portugalii aż tak daleko, pokonując po drodze 3:0 Hiszpanię i 1:0 mistrza Europy, Holandię. – Jestem dumna z całej drużyny za to, co tutaj osiągnęłyśmy. Najbardziej cieszę się z tego, że udowodniłyśmy sobie, że potrafimy podjąć walkę z tak silnymi zespołami – mówi Aleksandra Sikora.
Selekcjoner Miłosz Stępiński, zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, na finał posłał w bój zawodniczki, które w Algarve Cup grały mniej lub wcale. Kadra w ciągu sześciu dni miała rozgrać trzy ciężkie starcia i niemożliwe było wystawienie najsilniejszej jedenastki w każdym z nich. Poza tym ten turniej to tylko element przygotowań do startu w eliminacjach do mistrzostw Europy i dla sztabu szkoleniowego najważniejsze było sprawdzenie każdej zabranej do Portugalii piłkarki. – Pierwszego gola straciliśmy po stałym fragmencie gry, przy którym zgubiliśmy krycie. Przytrafił nam się taki błąd, który obiecywaliśmy sobie, że nam się zdarzyć nie może. Przetrzymaliśmy wynik do 60 minuty. Potem porozmawialiśmy z dziewczynami i stwierdziliśmy, że nie ma czego bronić. Zagraliśmy odważniej, trochę więcej pobiegaliśmy, ale niestety na ten moment jakość zespołu norweskiego zdecydowanie przewyższa naszą. Rywalki odniosły zasłużone zwycięstwo – podsumowuje finał trener reprezentacji Polski.
– Trzeba jednak na ten turniej patrzeć całościowo, a nie przez pryzmat jednego meczu. Nikt nie spodziewał się, że w starciu z takimi przeciwnikami wywalczymy choćby jakiś remis, nie wspominając już o zwycięstwie. Tymczasem wygraliśmy dwa spotkania i dotarliśmy do finału. Bardzo cieszę się z tego, jak się tutaj pokazaliśmy, że dziewczyny wykazały się taką determinacją i walecznością – podkreśla Miłosz Stępiński.
W podobnym tonie wypowiadają się zawodniczki naszej kadry. – Tak, jak napisał na Twitterze prezes Zbigniew Boniek, wcześniej nikt nie chciał nas zapraszać na takie turnieje. Na ten, z tego, co wiem, też trafiłyśmy trochę przypadkiem, ale wydaje mi się, że zostawiłyśmy po sobie na tyle dobre wrażenie, że w kolejnych edycjach również znajdzie się dla nas miejsce. Nawet jak zabrakło nam trochę umiejętności czy technicznych, czy piłkarskich, to nadrabiałyśmy to charakterem i wolą walki i możemy się z tego tylko cieszyć. Nikt nas nie musiał dodatkowo mobilizować. Takie marki jak „Hiszpania” i „Holandia” sprawiły, że każda z nas wzniosła się na wyżyny swoich możliwości – nie ukrywa Emilia Zdunek, jedna z jaśniejszych postaci reprezentacji Polski w meczu finałowym.
– Jestem bardzo dumna z całej drużyny za to, co tutaj osiągnęłyśmy. Najbardziej cieszę się z tego, że udowodniłyśmy sobie, że potrafimy podjąć walkę z tak silnymi zespołami. Same sobie podniosłyśmy poprzeczkę. Wiem, że po powrocie do klubów będziemy pracować jeszcze ciężej i na kolejne starcia z takimi rywalami będziemy lepiej przygotowane. Mamy za sobą trzy cenne, zupełnie różne od siebie mecze. Z każdego wyniosłyśmy jakąś lekcję – zapewnia wicekapitan polskiego zespołu, Aleksandra Sikora.
Biało-czerwone zaznaczały, że Norwegia była przeciwnikiem, prezentującym najbardziej siłową piłkę spośród tych, z którymi miały okazję mierzyć się na tegorocznym Algarve Cup. – Mocno odczułam twardą grę Norweżek. Dawno po meczu nie byłam tak poobijana, ale tak się gra z zespołami z pierwszego koszyka. Topowe drużyny są silne i wybiegane i jeżeli my nie będziemy takie same, to będzie nam ciężko nawiązać z nimi walkę. Dziś jednak próbowałyśmy. W pierwszej połowie, grając naszym ulubionym systemem, czyli piątką z tyłu, fajnie się przesuwałyśmy. Trochę gorzej wychodziły nam kontry, ale próbowałyśmy grać piłką. Straciłyśmy dwa gole ze stałych fragmentów gry, więc to nie było tak, że rywalki nas rozjechały. Po prostu zgubiłyśmy krycie. Ten mecz był w naszym zasięgu. Jednak im dalej w las, tym było trudniej. Zaczęło brakować sił, zmieniłyśmy system, otworzyłyśmy się, czego konsekwencją były kolejne bramki – stwierdza Agata Guściora, która zagrała w barwach reprezentacji po raz pierwszy od dłuższego czasu po wyleczeniu kontuzji.
– Jakbym miała wybierać, to unikałabym gry z drużynami ze Skandynawii, bo zawsze kojarzyły mi się z ogromną siłą fizyczną. W środowym finale uświadomiłam sobie jednak, że nie taki diabeł straszny, jak go malują. Mimo że rywalki były od nas większe i silniejsze, to pokazałyśmy, że możemy z nimi powalczyć sprytem i zaangażowaniem. Problemem było to, że nie umiemy się jeszcze odnaleźć w otwartej grze z takimi przeciwnikami. Myślę, że poświęcimy temu sporo czasu na kolejnych zgrupowaniach. Trener Stępiński wraz ze sztabem na pewno znają jakieś rozwiązanie tej sytuacji – kończy Emilia Zdunek.
Następne zgrupowanie rozpocznie się już za nieco ponad trzy tygodnie. W piątek, 5 kwietnia o godzinie 18:00 na Arenie Lublin Polki podejmą Włochy. Będzie to kolejny bardzo ciekawy sprawdzian przed początkiem eliminacji do mistrzostw Europy Anglia 2021, które nasza kadra rozpocznie 3 września meczem na wyjeździe z Czechami.
>>>FOTORELACJA Z MECZU Z NORWEGIĄ TUTAJ<<<
Tekst i zdjęcia: Paula Duda