Aktualności

[LIGA MISTRZYŃ] Ewa Pajor: To był mój najcięższy mecz

Reprezentacja25.05.2018 
Piłkarki Olympique Lyon trzeci raz z rzędu wygrały Ligę Mistrzyń. Na stadionie Dynama w Kijowie po 90 minutach był remis 0:0. W dogrywce prowadzenie objął Wolfsburg, ale chwilę później za drugą żółtą kartkę z boiska wyleciała Alexandra Popp. Osłabione Wilczyce w pięć minut straciły trzy gole i ostatecznie przegrały 1:4. Ewa Pajor rozegrała całe spotkanie. Biegała, walczyła, ale była bezradna w starciach z potężnie zbudowanymi francuskimi obrończyniami. - Czuję niedosyt, jest mi przykro - powiedziała po meczu w rozmowie z Łączy Nas Piłka reprezentantka Polski.

Jesteś w stanie chodzić po tym meczu?

Jestem jeszcze…

Mam przed oczami taki obrazek: bodajże 110. minuta dogrywki, a ty biegasz sprintem od obrończyni do bramkarki i próbujesz przejąć piłkę. Chyba nigdy się tyle nie nabiegałaś?

No trochę pobiegałyśmy. Niestety przez niemal całą dogrywkę musiałyśmy radzić sobie w dziesiątkę i trzeba było biegać nieco więcej niż zwykle. Wygrywałyśmy ten mecz, potem rywalki strzeliły gola na 1:1 i się posypało.



Przypomina mi się nasz ostatni mecz eliminacji mistrzostw świata ze Szkocją. Gramy, walczymy, a potem oglądamy zupełnie niepotrzebną czerwoną kartkę i wszystko w sekundzie się rozpada…

Ja w ogóle nie wiem, za co ta kartka była…

Była słuszna. Alexandra Popp nie musiała faulować.

Nie wiem, nie widziałam tej sytuacji. Ale takie sytuacje się zdarzają. Nie mamy żalu do Popp, bo zagrała dziś świetne zawody, walczyła. Wygrywamy razem, przegrałyśmy też razem i nie obwiniamy się wzajemnie. Ja też mogłam w pierwszej połowie zdobyć bramkę i też ktoś mnie może za to obwiniać.

Miałaś też sytuację w drugiej części dogrywki, ale chyba już na precyzyjne uderzenie zabrakło wtedy siły?

To już była dogrywka i faktycznie zabrakło sił, żeby oddać perfekcyjny strzał, żeby ta piłka wpadła do siatki i żeby były jeszcze jakieś nadzieje. Chociaż już wtedy było chyba 1:4, ale nadzieja pozostawała do samego końca.

Niesamowicie się cieszyłyście po objęciu prowadzenia. Nie wkradło się wtedy w wasze szeregi nieco rozluźnienia?

Nie, nic z tych rzeczy. Strzeliłyśmy gola w doliczonym czasie gry, więc ta radość była przeogromna, ale na pewno nie straciłyśmy koncentracji. Chciałyśmy dalej grać swoje, ale się nie udało.

Mam wrażenie, że trochę brakowało ci wsparcia z przodu. Ty biegałaś, walczyłaś, ale byłaś osamotniona.

Nie, wsparcie było. Po czerwonej kartce Pernille Harder też musiała się cofnąć i grać jako środków pomocniczka. W konsekwencji ja zostałam z przodu sama i musiałam dać z siebie wszystko, żeby powalczyć o piłkę, spróbować ją odebrać, ale niestety było ciężko.



Lyon można było dziś pokonać?

Oczywiście, że tak. Z każdym można wygrać. To był mecz walki, nie było dużo sytuacji podbramkowych, ale swoje szanse miałyśmy i mogłyśmy je wykorzystać.

To był dla ciebie najcięższy mecz w karierze?

Był ciężki. To w końcu finał Ligi Mistrzyń, więc spodziewaliśmy się trudnej przeprawy. A czy był najcięższy dla mnie? Hmm… chyba tak.

Po meczu długo leżałaś na murawie, a koleżanki z drużyny i członkowie sztabu co chwilę cię pocieszali.

Nawet nie wiem, co do mnie mówili. Nic do mnie w tamtej chwili nie docierało…

Teraz jesteś załamana, ale mimo wszystko to był znakomity sezon w twoim wykonaniu. Wywalczyłaś sobie miejsce w podstawowym składzie Wolfsburga, zdobyłaś mistrzostwo i Puchar Niemiec, zagrałaś w finale Ligi Mistrzyń.

Ale czuję niedosyt. Grałyśmy w finale, mogłyśmy go wygrać… Jestem smutna, jest mi przykro.

Ale z minionego sezonu można być zadowolonym.

Chyba można…

Rozmowa i zdjęcia Paula Duda

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności